Ku
mojemu zaskoczeniu niektóre książki były w całkiem dobrym stanie, a przejrzałam
ich większość. Chętnie wzięłabym je do domu i oddała się lekturze.
- Shin, czy mogę je pożyczyć? - zapytałam,
obracając się do blondyna, który siedział na krześle w ciszy.
- Jasne – pokiwał głową.- To stara
biblioteka, nikt tu już nie przychodzi.
- Poza wami – uśmiechnęłam się do niego.
- Ta, poza nami – przeczesał palcami włosy,
odgarniając na chwilę grzywkę z czoła, która ukrywała małą bliznę przy
skroniach z prawej strony. Pomimo długiej znajomości Shin nigdy nie wyjaśnił
mi, skąd się wzięła.- Natalie, posłuchaj, nie uważam, że i ty powinnaś tu
przychodzić.To nic...osobistego.
- Uważasz, że nie dam sobie rady? -
uśmiechnęłam się słabo pod nosem.
- W pewnym sensie...- mruknął, po czym wstał
i podszedł do mnie.- Jesteś dobrą osobą, wszyscy cię lubią a ty wszystkim
pomagasz. Czy to ci nie wystarczy?
- Mogłabym pomagać jeszcze bardziej –
zaprotestowałam.- Shin, gdyby nie Dave, to tamte wiedźmy by mnie zabiły. Kto
wie, kim będzie następna ofiara? Nikt nie zasłużył na śmierć.
- No właśnie, nikt nie zasłużył na śmierć –
powtórzył, marszcząc brwi.- Nie rozumiesz? Nie jesteś kimś, kto splamiłby swoje
dłonie krwią. A jako Strażnik będziesz musiała. Wiedźmy są złymi stworzeniami,
ale czy nadal zasługują na śmierć? Czy to jest według ciebie sprawiedliwość?
Straciłam
cały zapał do zostania Strażnikiem. Shin miał rację. Nie powinno się używać
przemocy, aby przemoc zwalczyć. Nie dałabym rady pozbawić kogokolwiek życia.
Nieważne jakie było to istnienie, było czymś wyjątkowym i moje własne
przekonania sprawiały, że miałam szacunek dla wszystikch, wliczając w to
zwierzęta i przyrodę. Bez względu na to, czym wiedźmy były, były także żywymi
istotami.
- Masz rację...mruknęłam ponuro.- Nie
zastanowiłam się nad tym.
- Właśnie dlatego chciałem, żebyś zaczekała
– uśmiechnął się do mnie lekko.- Walka z wiedźmami jest bardzo niebezpieczna,
mogą cię nawet rozszarpać, byle tylko dostać to co chcesz. Zresztą, fizyczny
wysiłek to jedno, a twoja psychika to drugie. Natalie, jesteś dobra taka, jaką
jesteś. I taką cię lubię...
- Dzięki, Shin – odwzajemniłam uśmiech, po
czym przytuliłam się do niego. Niezgrabnie mnie objął a ja wsłuchałam się w
jego, dosyć szybkie, bicie serca.- Dzięki, że tak o mnie myślisz.
- N-nie ma sprawy – odparł szybko.- W końcu
przyjaźnimy się tyle lat...ciężko mi stać obojętnie, gdy może stać ci się
krzywda.
- Tak, pewnie zrobiłabym to samo dla ciebie
– zaśmiałam się cicho.- To co, teraz wymażecie mi pamięć, czy coś w tym stylu?
- Nie, nie mamy takich mocy – zachichotał.-
Chyba, że o nich nie wiem. Muszę się zapytać Matt'a.
- Chyba byś tego nie zrobił! - oburzyłam
się, odsuwając się od niego. Chłopak wyglądał na zakłopotanego.- Shin!
- Gdybyś nie pamiętała, to dalej bym cię
chronił, a ty żyłabyś spokojnie w niewiedzy – stwierdził, po czym się lekko
zarumienił, gdy zdał sobie sprawę z tego, co powiedział.
- Chroniłeś mnie cały ten czas? - zapytałam
zaskoczona.
- No...tak...nie chciałem, żeby cokolwiek ci
się stało – wymamrotał, odwracając wzrok gdzieś w kierunku regału z książkami.-
Dave jest Strażnikiem jakieś pół roku, pomaga mi gdy jestem bardzo zmęczony.
Ciężko trzymać oko na tobie i równocześnie na reszcie miasta.
Nie mogłam w to uwierzyć. Chronił mnie cały
ten czas, a ja nic nie zauważyłam. Nic, kompletnie. Czasem nawet zwracałam mu
uwagę, że zawsze przychodzi spóźniony i zmęczony, podczas gdy byłam tego
przyczyną.
- Przepraszam...- wbiłam wzrok w swoje stopy
i nowe buty, które mama mi kupiła, a które teraz były już nieco brudne na
czubkach.- Ja nie wiedziałam...
- Skąd mogłaś wiedzieć? Odciągałem wiedźmy z
dala od ciebie, żebyś nie była świadkiem walki, standardowa procedura – blondyn
odparł, ale głos zaczął mu drżeć.- Ale wtedy...gdybym się nie spóźnił...i gdyby
Dave powiadomił mi wcześniej, że wiedźmy się do ciebie przykleiły...nie
musiałabyś tego widzieć. To moja wina, przepraszam cię.
- Zwariowałeś?! - wykrzyknęłam, posyłając mu
rozzłoszczone spojrzenie.- Nie przepraszaj mnie, Shin! Choć...choć nic z tego
nie wiem, to jestem pewna, że wiele razy mnie obroniłeś. Dodatkowo zawsze mnie
wspierałeś jako przyjaciel (Tak bardzo friendzoned XD – Dop. Autorki). Jestem
ci naprawdę wdzięczna za to wszystko...A teraz, skoro wiem o wiedźmach, to
chciałabym ci jakoś pomóc...
- Nadal się przy tym upierasz? - spojrzał na
mnie udręczony.
- Nie, nie mówię teraz o zostaniu
Strażnikiem – wzięłam głęboki wdech, aby się uspokoić.- Nie będę cię więcej
męczyć o wspólne wypady, skoro jesteś zmęczony...
-...ale ja je bardzo lubię...! -
zaprotestował, ale kontynuowałam dalej.
- Jeżeli potrzebujesz, to mogę nawet
odrabiać za ciebie prace domowe, żebyś miał więcej czasu na sen..! - zamyśliłam
się, w czym jeszcze mogłabym go wyręczyć.
- Natalie, przestań – westchnął głośno.-Nie
musisz nic za mnie robić.
- Ale ja chcę się jakoś odwdzięczyć – dalej
naciskałam.- Proszę?
- Jeżeli tak bardzo ci zależy, to proszę,
zgodź się na ofertę Matt'a – uśmiechnął się do mnie lekko.- Daj mu spróbować
ukryć twój Potencjał. Wtedy będziesz bezpieczniejsza, a więc i ja będę
spokojniejszy. Co ty na to?
- No...w porządku – poddałam się i wymusiłam
uśmiech.- Masz rację, to nie dla mnie.
Gdybym
była słabą Strażniczką, nie umiejącą zabić wroga, to bym przysporzyła mu więcej
problemów. Tak, nie nadawałam się.
- Natalie, obiecuję ci, że będę cię chronił,
nic ci się nie stanie i...- zaczął, ale przerwały mu znajome wrzaski.
- Bo tak! - dobiegł nas śmiech Matt'a.
- Nie ''bo tak''! To jest argument kobiet!
Jesteś baba czy chłop?!
- A chcesz się przekonać? - pierwszy próg
przekroczył brunet, uśmiechając się szeroko.
- Użyłbym bardzo niekulturalnych słów, ale
są tutaj panie – Dave wszedł za nim, po czym machnął w stronę moją i Shina.-
Szczególnie ta uroczka blondynka!
- Spadaj, debi...- Shin uśmiechnął się pod
nosem, po czym nagle zamarł.- Co ci jest?!
- A, to nic – szatyn odparł, a ja
powędrowałam za wzrokiem blondyna. Dave miał głęboką ranę ciągnącą się od
ramienia w górę, aż do szyi. Długi płaszcz był cały zaplamiony krwią. Poczułam,
że miękną mi nogi.
- Patrz, jaki teraz męski – Matt
zachichotał.- Jedna z koleżanek do których podbijał usiłowała mu wyrwać ramię z
barku. Chyba nie spodobały jej się twoje teksty na podryw.
- No co ty nie powiesz – Dave oburzył się.-
Zresztą, mogłeś mnie ratować!
- A sądzisz, że dlaczego nie przyszedłeś
tutaj trzymając się sam za rękę?
Oparłam się plecami o regał z książkami i
przymknęłam oczy. Wdech i wydech, Natalie...
- W porządku? - Shin zapytał zaniepokojony,
a ja poczułam jego rękę na ramieniu.
- T-tak, przepraszam – wymamrotałam.- To
przez krew...
- Hej, nie myśl tak o tym! - Dave odezwał
się, ku mojmu zaskoczeniu, całkiem wesoły.- Spróbuj wyobrazić sobie, że to
budyń.
- Budyń nie jest czerwony, kretynie! - Matt
wtrącił się.
- Ale może ten jest?!
- Kisiel lepszy, są truskawkowe.
- Właśnie, zastanawiałeś się kiedyś,
dlaczego nie ma truskawkowego budyniu?
- Może dlatego, żeby tacy geniusze jak ty
nie porównywali go do krwi?
- SHIN! ON MI DOKUCZAAAA! - bibliotekę
wypełnił wrzask szatyna. Mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem.
- Dobra, Dave, idź zrób coś z tą raną,
Natalie jest nadal słabo – Shin odezwał się, a ja otworzyłam oczy i spojrzałam
na niego z wdzięcznością.- Matt, ona postanowiła spróbować tego wyciszenia.
Pomożesz jej?
- Skoro tak, to dobrze – brunet pokiwał
głową i spojrzał na mnie. Uśmiechnął się tajemniczo.- Jutro przyjdę po ciebie
po szkole i zaczniemy.
- Um, ale ja po szkole nie mogę, miałam
pomóc mamie i...- zaczęłam, ale Matt mi przerwał.
- Jutro po szkole po ciebie przyjdę – odparł
oschle. Przeszły mnie ciarki po plecach.
- Ej no, a ja nie mam nic do powiedzenia?!
Ona była już prawie zdecydowana! - Dave zaczął lamentować.
- Chodź już, dzieciaku – Matt szarpnął go za
płaszcz i pociągnął za sobą gdzieś wgłąb biblioteki.- Uciszę cię raz na zawsze.
- To była groźba karalna, mam świadków! Mogę
cię teraz bez problemu pozwać!
- Dave Wspaniały w swoim żywiole – Shin
mruknął, a ja parsknęłam śmiechem. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.- Wszystko
będzie w porządku.
- Wiem – odparłam, ale nie byłam przekonana
co do swoich słów. Nie podobał mi się ton Matt'a. Ani to, że nie powiedział,
jak zamierza ukryć mój Potencjał. No cóż, już jutro miałam się o tym przekonać.
*******
No, jak Raylie dodała notkę to dotarło do mnie, że ja CHYBA też powinnam XD
Tak czy inaczej, oto jest.
Wybieram się na "wakacje" i przez dwa tygodnie mnie nie będzie. Jeżeli jutro coś napiszę, to ustawię, żeby dodało się w przyszły poniedziałek. A jak nie to....Eee...no nie będzie notki xD
Może znajdę chwilę, a może nie, więc w razie czego nadrobie wasze rozdziały jak wrócę!
I niech budyń będzie z wami! XD
Ale super, wchodzę na bloggera, a tu taka niespodzianka! :D
OdpowiedzUsuńOk, Shin dość sensownie próbował wyperswadować Natalie zostanie Strażniczką. Fakt, człowiek nie jest stworzony do zabijania. Zabić człowieka(czy też wiedźmę) to nie takie nic, co nie pozostawi śladu na psychice. Ale ja i tak myślę, że czuje on do dziewczyny coś więcej niż przyjaźń, ehe. xD
Hahah! Dave Wspaniały znowu w akcji! Epickie! :D Cóż... nic mądrego już nie wymyślę, pozostaje mi tylko życzyć miłego wypoczynku. ;) Nie mogę się doczekać dalszych części!
Weny!
Shin jest taki... Ja nie wiem jak to opisać. No uroczy! Ale tak bardziej męsko. Ma to jakiś synonim czy coś? Tak chronić z cienia, nie oczekując nic w zamian... To chyba najpiękniejsza rzecz jaka może być!
OdpowiedzUsuńAle te słowa o przyjaźni były tak niewinne i tak bolesne. Dlaczego mnie to bawi? XD I ta cała rozmowa o tym co można zrobić, żeby ulżyć biedakowi... Cudowne! Zresztą ta z powrotem chłopców też była niesamowita. Ten kontrast rany z żartami. Bardzo sugestywne. Tylko co to za rzeczywistość, że nie ma budyniu truskawkowego?
Matt jest trochę podejrzany. Trzeba się mu bliżej przyjrzeć. Ale jestem w stanie mu wybaczyć nawet największe zło. Tworzy cudowny duet z Davem!
Miłego odpoczynku.