Dave odprowadził mnie do domu, całą drogę narzekając na ból w ramieniu i na Shina. Przywitałam się z mamą i udałam się do swojego pokoju. Leżałam teraz na łóżku, wbijając wzrok w sufit. Ciemność i cisza dookoła wydały mi się dziwnie przytłaczające. Myślami nadal byłam przy rozmowie z Shinem. Choć nie miałam jak o tym wszystkim wiedzieć, to jednak było mi głupio, że Shin się tak dla mnie poświęcał. Ciekawa byłam, ile razy był zmuszony walczyć o moje życie. Czyżby blizna na jego czole również była moją winą? Chłopak odmawiał wszelkiej pomocy z mojej strony, ale nie mogłam po prostu tego zignorować i się nie odwdzięczyć. Zwłaszcza, że mi na nim zależało i zaczynałam się coraz bardziej martwić o niego i Dave'a. Ciągle pamiętałam widok zakrwawionego płaszcza. Wiedźmy były okrutne i brutalne. Pomimo Zbroi, nadal mogły ich poważnie zranić i pewnie nawet zabić. Poczułam nieprzyjemne ukłucie niepewności. Czy dobrze zrobiłam, że zrezygnowałam z bycia Strażnikiem? Co bym zrobiła bez tych zwariowanych chłopców? Gdybym do nich dołączyła, to może miałabym wreszcie wpływ na wydarzenia. Zacisnęłam palce na kołdrze. Nie, Shin miał rację, nie nadawałam się, mogłabym tylko przysporzyć więcej problemów. Westchnęłam zrezygnowana. Nadszedł czas, aby zasnąć.
***
Rzuciłem się zmęczony na łóżko, nie ściągając nawet ubrań z siebie. Twarz miło powitała miękką poduszkę. Westchnąłem.
- Stary, kochasz się w niej tyle lat - Matt zachichotał, a mnie dobiegło skrzypnięcie krzesła.- Walczysz z wiedźmami, a nie masz odwagi zaprosić dziewczyny w końcu na randkę.
- Tu nie chodzi o odwagę - mruknąłem, ciesząc się, że było ciemno a ja wbijałem twarz w poduszkę.- Natalie nie jest mną zainteresowana.
- Ona cię uwielbia - brunet zwrócił uwagę.- Widziałem jak na ciebie patrzy.
- Lubi mnie, ale tylko jako przyjaciela - stwierdziłem zrezygnowany, krzywiąc się lekko na własne słowa.- Nic z tego.
- To może spróbuj to zmienić? - chłopak zaproponował.
- Za bardzo się boję, że wtedy całkiem ją stracę...- przyznałem po chwili.
Natalie była wyjątkowa, wszystko mi się w niej podobało. Była inteligentna, odpowiedzialna, chciała pomagać wszystkim dookoła, serdeczna i przyjazna a w tym wszystkim taka dobroduszna i urocza, że gdybym się dłużej zastanawiał, to na pewno wyciągnąłbym wniosek, że jest uosobieniem dobra, jak anioł czy nawet sam Bóg. Gdy przebywałem w jej obecności nie mogłem oderwać od niej oczu. Sprawiała, że sam czułem się...jakoś lepiej. Jakbym bym lepszym człowiekiem. Wystarczył jej uśmiech abym był pewien, że każda walka była tego warta.
- Wiesz co, Shin? - z zamyślenia wyrwał mnie głos Matta.- Jeżeli ty nic nie zrobisz, to ktoś inny skradnie jej serce.
- Chcę, żeby była szczęśliwa. - Mruknąłem ponuro.- Nie chcę tylko, zeby trafiła na jakiegoś dupka, który złamie jej serce.
- To lepiej podejmij jakieś kroki - usłyszałem, jak otwiera okno.- Inaczej ten dupek zdąży to zrobić.
Podniosłem się na łokciach, ale jego już nie było. Popatrzyłem na otwarte okno, które ukazywało granatowe niebo, dzisiaj całe zachmurzone. Byłem bez szans.
- Stary, kochasz się w niej tyle lat - Matt zachichotał, a mnie dobiegło skrzypnięcie krzesła.- Walczysz z wiedźmami, a nie masz odwagi zaprosić dziewczyny w końcu na randkę.
- Tu nie chodzi o odwagę - mruknąłem, ciesząc się, że było ciemno a ja wbijałem twarz w poduszkę.- Natalie nie jest mną zainteresowana.
- Ona cię uwielbia - brunet zwrócił uwagę.- Widziałem jak na ciebie patrzy.
- Lubi mnie, ale tylko jako przyjaciela - stwierdziłem zrezygnowany, krzywiąc się lekko na własne słowa.- Nic z tego.
- To może spróbuj to zmienić? - chłopak zaproponował.
- Za bardzo się boję, że wtedy całkiem ją stracę...- przyznałem po chwili.
Natalie była wyjątkowa, wszystko mi się w niej podobało. Była inteligentna, odpowiedzialna, chciała pomagać wszystkim dookoła, serdeczna i przyjazna a w tym wszystkim taka dobroduszna i urocza, że gdybym się dłużej zastanawiał, to na pewno wyciągnąłbym wniosek, że jest uosobieniem dobra, jak anioł czy nawet sam Bóg. Gdy przebywałem w jej obecności nie mogłem oderwać od niej oczu. Sprawiała, że sam czułem się...jakoś lepiej. Jakbym bym lepszym człowiekiem. Wystarczył jej uśmiech abym był pewien, że każda walka była tego warta.
- Wiesz co, Shin? - z zamyślenia wyrwał mnie głos Matta.- Jeżeli ty nic nie zrobisz, to ktoś inny skradnie jej serce.
- Chcę, żeby była szczęśliwa. - Mruknąłem ponuro.- Nie chcę tylko, zeby trafiła na jakiegoś dupka, który złamie jej serce.
- To lepiej podejmij jakieś kroki - usłyszałem, jak otwiera okno.- Inaczej ten dupek zdąży to zrobić.
Podniosłem się na łokciach, ale jego już nie było. Popatrzyłem na otwarte okno, które ukazywało granatowe niebo, dzisiaj całe zachmurzone. Byłem bez szans.
***
Gdy wyszłam ze szkoły Matt czekał na mnie przy ulicy. Dave tylko pomachał do niego środkowym palcem, życzył mi miłego mumifikowania, po czym udał się na przystanek autobusowy. Podeszłam nieśmiało do bruneta, ubranego w odrobinę za luźną bluzę i jeansy. Na stopach nadal miał białe trampki. Czyżby był do nich przywiązany? (Rozumiecie? Trampki i przywiązany! - Suchar Prowadzącej xD)
- Możemy już iść? - zapytał, gdy otwierałam usta aby się przywitać. Pokiwałam zmieszana głową. Ruszył powoli w stronę miasta.- Jak w szkole?
- Um...w porządku...- odparłam, nieco zakłopotana.- Dave trochę nabroił, wysadził coś na chemii...
- Czemu mnie to nie dziwi? - parsknął śmiechem, a ja odrobinę się rozluźniłam.- Ten kretyn to chodząca katastrofa. Podczas walki jest tak samo. Tyle, że nic nie wybucha, ale muszę pilnować i siebie i jego, bo ma zadatki na kamikadze!
Zaśmiałam się, ale po chwili spoważniałam. Takie podejście było niebezpieczne i szatynowi mogło się coś stać, jeśli byłby sam. Matt obejrzał się na mnie przez ramię, ale nic nie powiedział. Zrównałam się z nim po chwili, przyśpieszajac nieco. Dotarło do mnie, że nie szliśmy do biblioteki.
Ku mojemu zaskoczeniu znaleźliśmy się w kawiarni. Brunet zamówił dla nas po kawie, na którą czekaliśmy w ciszy. Tutaj chciał uśpić mój Potencjał? Nie wiedziałam, co o tym myśleć.
Gdy kelnerka przyniosła nam napoje chłopak podziękował jej, uśmiechając się zalotnie. Następnie skierował wzrok na kubek, wsypał saszetkę cukru i zaczął leniwie mieszać kawę. Wbiłam wzrok w swój kubek.
- Nie chce ci się pić? - zapytał znudzonym głosem.- Mogłaś powiedzieć, zamówiłbym tylko dla siebie.
- Zaraz wypiję...! - speszyłam się. Cała ta sytuacja była dla mnie bardzk niezręczna, ale Matt zdawał się tym nie przejmować.
- Więc, Natalie - zaczął, nie przestając mieszać.- Co sądzisz o ludziach?
Popatrzyłam na niego zdziwiona.
- Których? - wypaliłam szybko, ale po chwili zdałam sobie sprawę z idiotyzmu tego pytania.
- Wszystkich, co myślisz o naszym gatunku? - zapytał, po czym upił łyk kawy. Zaczęłam się gorączkowo zastanawiac. Jego obecność mnie w pewnym sensie stresowała, czułam się niepewnie.- Pomogę ci. Są okropni. Ochydni. Nie zasługują na pomoc ani uczucia.
Poczułam się, jakby ktoś uderzył mnie w policzek. Matt ich ratował. Jak mógł tak mówić?
- To nieprawda - stwierdziłam. Zmarszczył brwi.- Niektórzy ludzie robią złe rzeczy....ale oni są po prostu chorzy psychicznie. To nie znaczy, że są tylko złem.
- Masz złe podejście - przekrzywił ggłowę na bok i się lekko uśmiechnął.- Wiesz, czym są wiedźmy? Odzwierciedlają ludzkie umysły, Natalie. Są złe i okrutne, bo ludzie tacy są. Dlatego nienawidząc wiedźm nienawidzi się takze ludzi.
- Nie wszyscy ludzie są tacy! - niemal wykrzyknęłam, po czym nieco się speszyłam, gdy ludzie naokoło się na nas spojrzeli.- Wybacz, poniosło mnie...
- Żeby ci pomóc najpierw muszę poznać twoją perspektywę - odparł spokojnie, po czym uśmiechnął się szerzej.- Czeka nas jeszcze parę spotkań. Postaram się, żeby były dla ciebie milsze. Może nawet mnie polubisz.
Pokiwałam głową. O co w tym chodziło? I co miał do tego mój światopogląd?
Westchnęłam cicho i sięgnęłam po cukier.
- Możemy już iść? - zapytał, gdy otwierałam usta aby się przywitać. Pokiwałam zmieszana głową. Ruszył powoli w stronę miasta.- Jak w szkole?
- Um...w porządku...- odparłam, nieco zakłopotana.- Dave trochę nabroił, wysadził coś na chemii...
- Czemu mnie to nie dziwi? - parsknął śmiechem, a ja odrobinę się rozluźniłam.- Ten kretyn to chodząca katastrofa. Podczas walki jest tak samo. Tyle, że nic nie wybucha, ale muszę pilnować i siebie i jego, bo ma zadatki na kamikadze!
Zaśmiałam się, ale po chwili spoważniałam. Takie podejście było niebezpieczne i szatynowi mogło się coś stać, jeśli byłby sam. Matt obejrzał się na mnie przez ramię, ale nic nie powiedział. Zrównałam się z nim po chwili, przyśpieszajac nieco. Dotarło do mnie, że nie szliśmy do biblioteki.
Ku mojemu zaskoczeniu znaleźliśmy się w kawiarni. Brunet zamówił dla nas po kawie, na którą czekaliśmy w ciszy. Tutaj chciał uśpić mój Potencjał? Nie wiedziałam, co o tym myśleć.
Gdy kelnerka przyniosła nam napoje chłopak podziękował jej, uśmiechając się zalotnie. Następnie skierował wzrok na kubek, wsypał saszetkę cukru i zaczął leniwie mieszać kawę. Wbiłam wzrok w swój kubek.
- Nie chce ci się pić? - zapytał znudzonym głosem.- Mogłaś powiedzieć, zamówiłbym tylko dla siebie.
- Zaraz wypiję...! - speszyłam się. Cała ta sytuacja była dla mnie bardzk niezręczna, ale Matt zdawał się tym nie przejmować.
- Więc, Natalie - zaczął, nie przestając mieszać.- Co sądzisz o ludziach?
Popatrzyłam na niego zdziwiona.
- Których? - wypaliłam szybko, ale po chwili zdałam sobie sprawę z idiotyzmu tego pytania.
- Wszystkich, co myślisz o naszym gatunku? - zapytał, po czym upił łyk kawy. Zaczęłam się gorączkowo zastanawiac. Jego obecność mnie w pewnym sensie stresowała, czułam się niepewnie.- Pomogę ci. Są okropni. Ochydni. Nie zasługują na pomoc ani uczucia.
Poczułam się, jakby ktoś uderzył mnie w policzek. Matt ich ratował. Jak mógł tak mówić?
- To nieprawda - stwierdziłam. Zmarszczył brwi.- Niektórzy ludzie robią złe rzeczy....ale oni są po prostu chorzy psychicznie. To nie znaczy, że są tylko złem.
- Masz złe podejście - przekrzywił ggłowę na bok i się lekko uśmiechnął.- Wiesz, czym są wiedźmy? Odzwierciedlają ludzkie umysły, Natalie. Są złe i okrutne, bo ludzie tacy są. Dlatego nienawidząc wiedźm nienawidzi się takze ludzi.
- Nie wszyscy ludzie są tacy! - niemal wykrzyknęłam, po czym nieco się speszyłam, gdy ludzie naokoło się na nas spojrzeli.- Wybacz, poniosło mnie...
- Żeby ci pomóc najpierw muszę poznać twoją perspektywę - odparł spokojnie, po czym uśmiechnął się szerzej.- Czeka nas jeszcze parę spotkań. Postaram się, żeby były dla ciebie milsze. Może nawet mnie polubisz.
Pokiwałam głową. O co w tym chodziło? I co miał do tego mój światopogląd?
Westchnęłam cicho i sięgnęłam po cukier.
Naprawdę dobrze opisałaś wątpliwości towarzyszące Natalie. Choć właściwie od pierwszej notki przedstawiasz ją tak... nieidealnie, jako właśnie nękaną przez problemy. A co za tym idzie nie denerwuje i nie złości. Jest przy tym tak kochana, kiedy troszczy się o przyjaciół oraz innych ludzi. Mam wrażenie, że jest postacią z krwi i kości, a nie kandydatką na Mary Sue i za to ogromny plus. ;D Coś mi się zdaje, że Matt ją zniszczy. Zmieni perspektywę. ;/ Cholercia. Przez ich dyskusje o ludziach domniemanie złych czuję się... jak w szkole na filozofii. xD Ale trzymam stronę Natalie. Goń się, Matt, wszak jesteś strażnikiem, no nie? >.> I człowiekiem. Hipokryta jeden. Chyba że to takie ustawione jest; Matt nie myśli w ten sposób, lecz ma świetny talent aktorski, aby zmumifikować(genialne określenia Dave'a Wspaniałego. xD) Natalie. A jednak, Shin się zakochał. *_* Bardzo me gusta. Teraz niech się weźmie w garść i zaprosi ją gdzieś. xD Bo kim będzie dupek, który złamie serce jego ukochanej?
OdpowiedzUsuń...
*gap na Matt'a* ---> Milusińskie spotkania, co?
>.>
...
Nieee, nie nie, na pewno nie! Ja wszędzie widzę romanse. Takie już moje zboczenie. xP
Dawaj, Shin, do boju! >D
A Suchar prowadzącej mnie urzekł! XD
Aki, czy Ty mas dziś osiemnaste urodzinki? :D ♫ Stooo lat, stoooo lat, niech żyje, żyje nam! ♫ Od dziś jak coś zmalujesz to do za kratki, cieszysz się? xD Ale tak po za tym to oczywiście zdrówka i weny. Zwłaszcza weny! <3
OdpowiedzUsuńI Wszystkiego Najlepszego!
Taaa, bardzo się cieszę xD
Usuńdziękuję bardzo <3
Rozmowa o tym, że ktoś zdąży Natalie już złamać serce brzmiała jak poważna groźba. Czyżby mała podpowiedź dla czytelników? ;)
OdpowiedzUsuńOgólnie czuć napięcie i u Natalie, i u chłopaków. Świetnie ukazujesz powagę sytuacji i niepewność. No a Matt jest taki... Nie wiem jak to określić. Zafascynował mnie. Czyli według niego nie ratują ludzi, a z nimi walczą. Bardzo ciekawe. Mam nieodparte wrażenie, że on chce przekonać Natalie do walki. Tylko czemu nie potrafię zgadnąć czy to postać pozytywna czy negatywna?