Promienie słońca padły na moją twarz, światło wdarło się pod powieki. Każdego innego dnia po prostu przekręciłabym się na bok, nakryła kołdrą na głowę i poszła spać dalej. Ale nie dzisiaj. Dzisiaj był ważny dzień.
Powoli podniosłam się na łokciach i przetarłam oczy. Zrzuciłam nogi na podłogę i energicznie poderwałam się do góry. Uchyliłam okno i pozwoliłam, żeby chłodne, orzeźwiające powietrze mnie uderzyło. Na zewnątrz leżało mnóstwo śniegu, była w końcu zima. Wzięłam głęboki oddech i uznałam, że czas zacząć swoją misję. Szybko przeczesałam włosy, ubrałam się i wybiegłam z pokoju.
Kopniakiem otworzyłam drzwi i wpadłam do środka.
- HA! BOOM SKARBIE! - krzyknęłam, zapewniając sobie wejście smoka najwyższej klasy. Spojrzałam na swoją ofiarę, która nie zareagowała i dalej spała.- Ej nooo! Zeroooo!
Wskoczyłam na jego łóżko i zaczęłam energicznie potrząsać szatynem. Brat skrzywił się i uchylił jedną powiekę.
- Czego chcesz, demonie? - zapytał zaspany.- Nie mam więcej żelek...
- Tym razem nie o żelki chodzi - uśmiechnęłam się.- Potrzebuję twojej pomocy, dzisiaj jest bardzo ważny dzień?
- Rocznica śmierci Hitlera?
- Nie, nie zgadłeś.
- To nie wiem, oświeć mnie.
- Latarką? - zapytałam, grzebiąc w kieszeni.
- NIE, NIE LATARKĄ - Zero podniósł się do góry, zrzucając mnie na podłogę.- To o co się rozchodzi i po cholerę budzisz mnie o 7 rano?!
- Bo dzisiaj jest wigilia!
-...Aha, i co ja mam do tego?
- Trzeba wszystko zorganizować i w ogóle! - zaczęłam machać rękoma w bliżej nieokreślony sposób.
- Nosowa Wigilia? - brat uniósł brew do góry a ja energicznie pokiwałam głową. Przejechał ręką po twarzy.- Dlaczego mam wrażenie, że to będzie strasznie ciężki dzień?
*** Kilkanaście wejść smoka pózniej***
Wskoczyłam na stół i spojrzałam na niezbyt zadowolonych kolegów, których po wielu próbach w końcu udało mi się wyciągnąć z łóżek i zebrać w jedno miejsce.
- Tak więc, panowie - zaczęłam.- Nim wejdę w szczegóły...
- BUNT! - Jackie ryknął.
- Ścisz się, niech powie co ma powiedzieć i chodźmy stąd - Vejlen mruknął i dźgnął łokciem Jackiego.
- AUA! TY MENDO! - Jackie zaczął wygrażać mu pięścią.
Westchnęłam, już się zaczynało.
- Mam pytanie - Krukon uniósł lekko rękę do góry.- Czy mogę zająć się memami?
Otworzyłam usta, lecz nim cokolwiek odpowiedziałam wybuchła kolejna wymiana wyzwisk między Jackiem, Vejlenem, Sozim i Kroteuzjuszem.
- EJ, HALO! PRZYMKNIJCIE SIĘ BAŁWANY! - Zero ryknął i na chwilę zapadła cisza.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się zakłopotana do brata, odchrząknęłam i zwróciłam się z powrotem do mentorów.- Jako iż dzisiaj jest wigilia, zaprosiłam do nas wszystkich uczniów!
- Wszystkich?! - Zero spojrzał na mnie jak na wariatkę. Nie żeby się mylił, ale no...
- Przecież to jakieś...- Frendzl zamyślił się na chwilę.- Ponad 700 osób.
- No własnie, dlatego chciałabym, żebyście mi pomogli! - odpowiedziałam entuzjastycznie, starając się zignotować zbulwersowane miny kolegów.
- Akemi, nie przesadzasz nieco? - Tix spytał.- To baaaardzo dużo osób...
- A mi się ten pomysł podoba! I to bardzo! - Haxon uśmiechnął się do mnie.- Możesz na nas liczyć!
- Właśnie, ogarniemy to...jakoś...!- Incek włączył się do rozmowy. Szturchnął lekko Pela, który stał obok. Nie mogłam była wywnioskować, czy Pela rozważał, dlaczego w ogóle tutaj jest, czy dlaczego jeszcze stąd nie uciekł. Ale nie powiedział ''nie'', więc szło niezle.
Już miałam ponownie się odezwać, czy go sali powoli wszedł zaspany Czarson, ziewając. Spojrzał na nas zdziwiony.
- Co mnie ominęło? - spytał, usiłując zrozumieć co się dzieje.
- Wolisz nie wiedzieć - Krukon poklepał go po ramieniu.- Niewiedza jest słodka.
***
- NO CHYBA NIE!
Krzyk Zero było chyba słychać w całym budynku.
- Nie jest tak zle! - podrapałam się w tył głowy, nieco zakłopotana.
- JAK TO NIE - Brat spojrzał na mnie, jak na ufo.- TO MA JAKIEŚ 10 METRÓW!
- No dobra, może nieco przesadziłam z wysokością choinki, ale to niiic! ^ ^''
- To nic? - Joogi uniósł brew do góry. - Jeżeli myślisz, że będę zakładać na tym te cholerne światełka, to się mylisz.
- Vejlen je założy, ty się możesz zająć łańcuchami! - wyszczerzyłam się, zarzucając ramię naokoło Vejlena. Chłopak spojrzał na mnie wzrokiem typu ''no chyba cię pojebało'', lecz nim cokolwiek powiedział zakryłam mu usta dłonią.- Jest was tutaj trochę, więc dacie radę!
Chłopcy wymienili spojrzenia między sobą.
- No, no, damy radę! - Incek szybko podłapał.- Jesteśmy w końcu elitarnymi wybrańcami!
- Chyba elitarnymi ofiarami - Zero skwitował, patrząc na mnie z nienawiścią.
- Dobra, skończcie płakać i nam pomóżcie! - Zagrajmen zawołał, razem z Jackiem wnosząc do sali ogromne pudełko.- Tam jest jeszcze kilka pudełek, same się nie wniosą.
Szybko się stamtąd zabrałam, ingorująć krzyki Zero o tym, że mnie zabije.
***
- Jesteście odpowiedzialni za kuchnie! - energicznie wymachiwałam ręką w stronę kolegów.
- Możesz na mnie liczyć - Haxon uśmiechnął się i pokiwał głową.
- Na mnie też, raczej wszystko ogarnę - Frendzl zamyślił się.- Aczkolwiek nie mam najmniejszego pojęcia, jak chcesz wykarmić 800 userów.
- Może to jakoś rodzielimy, czy coś? - Blaku zaproponował.
- Niezły pomysł - Absynt pokiwał głową.- Inaczej sobie nie poradzimy, więc ustalmy kto zajmuje się czym.
Przynajmniej ekipa kucharzy przyjmowała to lepiej...
- Jest jeszcze jedna kwestia...- zaczęłam nieśmiało.- No bo...trzeba by zabić i przyrządzić karpia i...
- JA SIĘ TYM ZAJMĘ! - Kroteuzjusz wykrzyknął bojowo, łapiąc za jeden z noży.- Toż to proste jak nie wiem!
- Um... O.O
Spojrzałam błagalnie w stronę Frendzla.
- Em...to ja może mu pomogę - chłopak zaproponował a ja z wdzięcznością pokiwałam głową.
Miałam wrażenie, że to będzie ciekawe doświadczenie, które bardzo chętnie bym przeżyła, ale nie było wystarczająco dużo czasu.
- Co się tutaj dzieje? - do kuchni wszedł Sozi.
- O, jesteś w samą porę! - ruszyłam w jego stronę , po czym siłą zaciągnęłam go w stronę piekarnika.- Ty też pomożesz! Zajmiesz się pieczeniem!
- Pieczeniem? Ja? - Sozi spojrzał na mnie zdziwiony.- Wiesz o co prosisz kobieto?
- No przecież Soziiii, ty sobie nie poradzisz?
- No jasne, że poradzę - prychnął.- Jestem mistrzem ciasteczek.
- Tak myślałam. To tutaj macie całą listę zakupów i przepisy - wyciągnęłam z kieszeni chyba ze 100 małych karteczek i położyłam je na stole.
- Akemi, znalazłem o co prosiłaś - Krukon lekko uchylił drzwi do kuchni i zawołał do mnie. Nic dziwnego, że stał na korytarzu, pewnie bał się, że zaraz zmuszę go do gotowania.
- Świetnie, jak zawsze niezawodny! - zaklaskałam, po czym zwróciłam się jeszcze na chwilę do elitarnych kucharzy.- To ten, niedługo do was wpadnę!
Wybiegłam szybko z kuchni i dołączyłam do Krukona. Choinka i potrawy to był dopiero początek przygotowań.
***
Pabian, Tix, TheZeNiT, Krukon oraz Czarson dostali zadanie pakowania prezentów. Z tego względu musiałam zabrać prezenty, które dla nich przygotowałam gdzie indziej, ale przynajmniej większość mogli śmiało zapakować.
- Tu macie różne papiery, tutaj wstążki...- wytykałam wszystko po kolei.- Tam są...
- CZY TUTAJ SĄ PREZENTY? - nagle drzwi otworzyły się z hukiem i do środka wpadł Jackie.
- NIE MA! - wrzasnęłam, rzucając się na chłopaka i zakrywając mu oczy dłonią.- NIE PATRZ!
- Jak nie ma prezentów, to czemu nie mogę patrzeć?!
- Bo nie ma dżemu!
- To tak nie działa!
- Nie pyskuj! - wypaliłam, nie mając nic lepszego do odpowiedzi.- Idz wracaj dekorować choinkę!
- Nie mogę, oni się tam biją na pięści! ._.
- Co? ._.''
- Zero chciał udekorować choinkę tylko na przestrzeni jednego metra, Vejlen zaplątał się w światełka świąteczne i grozi, że spali cały ten budynek jak go nie odplątamy. A no i Joogi utknął w choince, bo wpadł w nią podczas zakładania łańcuchów na górze. Incek usiłował organizować akcję ratowniczą, ale skończyło się tak, że też wisi na choince.
- A Zagrajmen? - przejechałam ręką po twarzy, tracąc resztki nadziei.
- Szuka przedłużaczy i powiedział, że musi iść ogarnąć korki, bo je wywaliło.
Straciłam nadzieję.
- Ale Akemi, tutaj jest kilkaset rzecz do spakowania - Czarson odezwał się zza mnie.
- Dlatego możecie zacząć już teraz - westchnęłam.
- Ej no co wy, panowie, co może pójsc nie tak? - Tix się zaśmiał.- Ale Akemi, wisisz mi za to paczkę żelek.
- I dużo czekolady - TheZeNiT dodał.
- I kebsa - Krukon się wtrącił.
- I świnki morskie - Pabian rzucił, po czym spojrzałam na niego z nienawiścią.
- PABIAAAAAAAAAAAAAAANNNN...
- No co, podobno smaczne...Juleczko.
- JAK MNIE NAZWAŁEŚ?! >/////////////<
- POKAŻ MI CO DOSTAŁEM NA ŚWIĘTA! - Jackie usiłował mi się wyrwać.
- NIE! WYNOCHA! - wypchnęłam chłopaka za drzwi, wychodząc zaraz za nim.
***
- Tutaj macie plan głównej sali - rozłożyłam wielki plan na ziemi.- Tutaj układ stołów, ilość krzesełek, tutaj miejsce na bufet...
Wytykałam wszystko palcem, licząć, że z takim zadaniem nie będzie problemów.
Anakre, Bynio, Hi Im Zacha, KowalSki, Pela, Rolemodel oraz Terrenir uważnie mnie słuchali.
- Według mnie ten plan potrzebuje trochę się zmienić - Terrenir stwierdził po chwili.- Te stoły stąd przeniósłbym tutaj.
- Jak tutaj? - Anakre zmarszczył brwi.- Przecież tutaj jest choinka, bałwanie.
- Ale to stoły mentorów.
- I co z tego?
- Chcę, zeby były bliżej bufetu.
- Zgadzam się, może powinniśmy przenieśc choin...- Hi Im Zacha spojrzał na gigantyczną choinkę w drugim kącie sali, po czym najwyrazniej się rozmyślił.- Nieważne..
- To będzie izi pizi - Bynio stwierdził.- Ale noszenia troche będzie.
- Ktoś mi przypomni, dlaczego tu jestem? - Pela spytał, a ja uśmiechnęłam się do niego promiennie.- A tak, racja, niewolnictwo.
Zaśmialiśmy się wszyscy.
- Dobra, zostawiam to w waszych rękach i idę ratować sytuację z choinką - pomachałam do nich i odwróciłam się.
***
Sytuacja nie była najlepsza.
Zero aktualnie gonił Jackiego z młotkiem, Vejlen leżał na ziemi, obwiązany światełkami, przeklinający chyba w kilku językach a Joogi i Incek nadal wisieli na choince.
To będzie ciężki dzień.
- Korki naprawione - Zagrajmen pojawił się obok mnie.- Ale tych trzeba ściągnąć z góry. Mam już dzwonić po straż pożarną?
- O, hej Aki! - Incek do mnie pomachał, drugą ręką kurczowo trzymając sie gałęzi choinki..- Wszystko pod kontrolą!
- NIE POWIEDZIAŁBYM! - Joogi krzyknął.- ŚCIĄGNIJCIE MNIE STĄD!
- Pracujemy nad tym! - uśmiechnęłam się zakłopotana. - Zero! Zostaw Jackiego i zrób coś!
- ''Pracujemy nad tym'' a pozniej ''Zero, zrób coś!'' - brat odpuścił dalsze gonienie Jackiego i spojrzał na mnie wymownie.- Co ty byś beze mnie zrobiła?
- Wolę nie sprawdzać, ale teraz pomóż ich ściągnąć?
- A co ja jestem, oddział ratunkowy kretynów z choinki? - chłopak mruknął, podnosząc drabinę z ziemi i opierając ją o choinkę.- Jak się wyjebię to cię zabije, siostrzyczko.
Przełknęłam ślinę i uśmiechnęłam się nerwowo.
Podeszłam do Vejlena i starałam się go rozwiązać, gdy przybiegli do mnie Blaku i Frendzl.
- Akemi, jest sprawa - powiedzieli równocześnie, a ja już wiedziałam, że ta sprawa to jakiś problem.
- Taaaak?
- Chciałem zabić tego karpia, ale prawie nic z niego nie zostało - Frendzl zaśmiał się nerwowo.- Kupiliśmy nowego, Krote się nim zajmuje i nie wiem, zostawiłem ich razem w łazience i jak na razie słyszałem tylko krzyki Krote.
- A no i wybuchnął nam pożar w kuchni - Blaku poinformował mnie ze stoickim spokojem.- Ale poradziliśmy sobie. Tylko brakuje kawałka sufitu w kuchni.
- HELOŁ WSZYSTKIM - Sozi pojawił się obok nas z tacą pełną podejrzanie wyglądających ciasteczek.- Kto chce skosztować moich wspaniałych wypieków?!
- Um...
- Ja chcę! - Anakre podbiegł i zgarnął garść ciastek z tacy.
- EJ! Ale nie wszystkie! - Sozi zawołał oburzony.- To dzieło sztuki, którego nie docenili w kuchni!
- Ciekawe czemu - Frendzl mruknął, a ja westchnęłam i spojrzałam z powrotem na choinkę. Zero nadal był na drabinie i usiłował ściągnąć Joogiego, ale...
- Dlaczego dekoracje są tylko w jednym miejscu?! - zawołałam zdziwiona.
- Mówiłem ci, że Zero tak odwala - Jackie mruknął.
- COŚ SIĘ NIE PODOBA?! - Brat krzyknął z drabiny.
- Mieliście dekorować całą choinkę, a nie tylko mały kawałek!
- METR STARCZY, WSZYSCY SKUPIĄ WZROK W JEDNYM MIEJSCU I BĘDZIE GIT!
- Na zwykłej choince by to może przeszło, ale ta ma 10 metrów - Zagrajmen zauważył.
- No i chuj, powiesimy jeszcze pare i starczy. Z tyłu choinki nie ma sensu wieszać.
Dobiegł mne huk z drugiego końca sali. Przeniosłam tam wzrok. Kowalsk i Bynio leżeli na ziemi, przygnieceni stołem, podczas gdy Pela i Rolemodel usiłowali ich uratować.
Strzeliłam facepalma i poszłam do kuchni.
***
- Wszystko jest pod kontrolą! - Absynt usiłował mnie zapewnić.
- NIC nie jest pod kontrolą! - Haxon zaczął wymachiwać łyżką w stronę kolegi.- To jakaś katastrofa!
- Wyluzujcie, mogło być gorzej - Blaku stwierdził, spokojnie przyprawiając jakieś danie.- Mogliśmy spalić cały budynek.
- Pocieszające! Mamy mnóstwo pracy przed sobą, żeby te dania były idealne! - w Haxonie budził się prawdziwy Gordon Ramsay. - WYJDZIEMY Z TEJ KUCHNI JAK ZWYCIĘZCY!
- No, no, dokładnie - Blaku pokiwał główą, po czym spojrzał na mnie i dodał nieco ciszej.- Czy jakoś tak.
Uśmiechnęłam się do niego i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nadal unosiło się tutaj sporo dymu i w rzeczy samej, brakowało kawałka sufitu. No cóż...święta wymagają poświęceń. Czy coś.
- Echem, Akemi - Frendzl odchrząknął.- Sprawa karpia...
- Idę, idę - uznałam, że trzeba to też mieć za sobą.
Szłam za Frendzlem aż do wcześniej wspomnianej łazienki, w której była wanna, karp oraz Kroteuzjusz.
Nieśmiało zapukałam do drzwi.
- Em, Krote? - zaczęłam nieśmiało.- Jak tam idzie?
Drzwi otworzyły się. Ukazała mi się dumna z siebie twarz Kroteuzjusza w drzwiach. Stało się. Karp nie żył.
- Misja zakończona sukcesem - zasalutował.- Skubany stawiał opór, ale się udało!
Mówiąc to zaczął wymachiwać mi przed twarzą uciętą głową ryby.
Poczułam, jak miękną mi nogi a wizja rozmywa się. Nim cokolwiek z siebie wydusiłam straciłam równowagę i poleciałam do tyłu.
Na chwilę straciłam kontakt z rzeczywistością, jednak nie na długo.
Spodziewałam się także bolesnego upadku na ziemię, ale zostałam złapana nim się to stało.
Zamrugałam kilka razy i zauważyłam, że moi bohaterowie to Frendzl i Krukon.
- Sorki, niezbyt przepadam za zdechłymi rybami...- zaczęłam przepraszać.
Chwilę pózniej dowiedziałam się, że Tix zapakował Pabiana w papier do prezentów, bo chciał zrobić z niego ''mumię'', Czarek skleił sobie palce superglue a TheZeNiT aktualnie uciekał przed sprzątaczką po tym, jak zabrudził świeżo umytą podłogę.
- Nie martw się, wszystko jest pod kontrolą, tak samo jak podczas drugiej wojny światowej - Krukon zapewnił mnie a ja strzeliłam facepalma.
***
Cóż, wieczór wigilijny przebiegał dosyć...burzliwie.
Choinka była udekorowana zaledwie w połowie, ostatecznie Joogi oraz Incek zostali uratowani z naszego świątecznego drzewka. Zamiast tego na samej górze znalazł się Jackie, trzymający piłę łańcuchową.
Anakre zatruł się ciasteczkami Soziego i zmienił kolor twarzy na zielony (jak w Simsach).
Sozi również stworzył jakąś dziwną zupę, po której ludzie zachowywali sie conajmniej dziwnie, jak po sporej dawce alkoholu.
Pabian wystarszył uczniów, ponieważ Tix go nie odwiązał z tego całego papieru i dalej był mumią.
Czarek spał spokojnie pod choinką.
Haxon usiłował zabrać wszystkim chorą zupę Soziego, podczas gdy ten wisiał na żyrandolu.
Incek tańczył na parkiecie jak John Travolta, Kroteuzjusz śpiewał hymn narodowy.
Joogi gonił Blaka, krzycząć coś o przeprosinach i wiecznej miłości.
Reszta mentorów i uczniów otwierała aktualnie swoje prezenty, oferując sobie wymiany i w niektórych przypadkach bijąc się o nie.
Chaos to chyba najlepsze określenie tego, co się działo.
Krukon stał za mną, spokojnie jedząc popcorn.
- Chcesz trochę? - spytał, podsuwając mi miskę z popcornem pod nos.
- Chętnie - westchnęłam, po czym wrzuciłam trochę popcornu do ust.
- Dzień był w sumie naprawdę fajny - chłopak odezwał się.- Taki...em...no...fajny.
- Taaaaak, w sumie to tak - przyznałam mu rację.
- Wesołych Świąt Aki.
- Wesołych Świąt! - odparłam z uśmiechem. Podszedł do nas Zero.
- No, wesołych, wesołych - brat mruknął i wziął sobie trochę popcornu.- Ale inba.
- Wybaczcie, muszę jeszcze coś zrobić... - przeprosiłam ich, po czym ruszyłam w stronę choinki, grzebiąc w kieszeni.
- Co ty...- Zero zaczął, po czym krzyknął na całe gardło.- AKEMI ODŁÓŻ TEN DYNAMIT!
*******
Chciałabym życzyć wszystkim wesołych i udanych świąt! No i szczęśliwego nowego roku!
~ Akemiś
- Co mnie ominęło? - spytał, usiłując zrozumieć co się dzieje.
- Wolisz nie wiedzieć - Krukon poklepał go po ramieniu.- Niewiedza jest słodka.
***
- NO CHYBA NIE!
Krzyk Zero było chyba słychać w całym budynku.
- Nie jest tak zle! - podrapałam się w tył głowy, nieco zakłopotana.
- JAK TO NIE - Brat spojrzał na mnie, jak na ufo.- TO MA JAKIEŚ 10 METRÓW!
- No dobra, może nieco przesadziłam z wysokością choinki, ale to niiic! ^ ^''
- To nic? - Joogi uniósł brew do góry. - Jeżeli myślisz, że będę zakładać na tym te cholerne światełka, to się mylisz.
- Vejlen je założy, ty się możesz zająć łańcuchami! - wyszczerzyłam się, zarzucając ramię naokoło Vejlena. Chłopak spojrzał na mnie wzrokiem typu ''no chyba cię pojebało'', lecz nim cokolwiek powiedział zakryłam mu usta dłonią.- Jest was tutaj trochę, więc dacie radę!
Chłopcy wymienili spojrzenia między sobą.
- No, no, damy radę! - Incek szybko podłapał.- Jesteśmy w końcu elitarnymi wybrańcami!
- Chyba elitarnymi ofiarami - Zero skwitował, patrząc na mnie z nienawiścią.
- Dobra, skończcie płakać i nam pomóżcie! - Zagrajmen zawołał, razem z Jackiem wnosząc do sali ogromne pudełko.- Tam jest jeszcze kilka pudełek, same się nie wniosą.
Szybko się stamtąd zabrałam, ingorująć krzyki Zero o tym, że mnie zabije.
***
- Jesteście odpowiedzialni za kuchnie! - energicznie wymachiwałam ręką w stronę kolegów.
- Możesz na mnie liczyć - Haxon uśmiechnął się i pokiwał głową.
- Na mnie też, raczej wszystko ogarnę - Frendzl zamyślił się.- Aczkolwiek nie mam najmniejszego pojęcia, jak chcesz wykarmić 800 userów.
- Może to jakoś rodzielimy, czy coś? - Blaku zaproponował.
- Niezły pomysł - Absynt pokiwał głową.- Inaczej sobie nie poradzimy, więc ustalmy kto zajmuje się czym.
Przynajmniej ekipa kucharzy przyjmowała to lepiej...
- Jest jeszcze jedna kwestia...- zaczęłam nieśmiało.- No bo...trzeba by zabić i przyrządzić karpia i...
- JA SIĘ TYM ZAJMĘ! - Kroteuzjusz wykrzyknął bojowo, łapiąc za jeden z noży.- Toż to proste jak nie wiem!
- Um... O.O
Spojrzałam błagalnie w stronę Frendzla.
- Em...to ja może mu pomogę - chłopak zaproponował a ja z wdzięcznością pokiwałam głową.
Miałam wrażenie, że to będzie ciekawe doświadczenie, które bardzo chętnie bym przeżyła, ale nie było wystarczająco dużo czasu.
- Co się tutaj dzieje? - do kuchni wszedł Sozi.
- O, jesteś w samą porę! - ruszyłam w jego stronę , po czym siłą zaciągnęłam go w stronę piekarnika.- Ty też pomożesz! Zajmiesz się pieczeniem!
- Pieczeniem? Ja? - Sozi spojrzał na mnie zdziwiony.- Wiesz o co prosisz kobieto?
- No przecież Soziiii, ty sobie nie poradzisz?
- No jasne, że poradzę - prychnął.- Jestem mistrzem ciasteczek.
- Tak myślałam. To tutaj macie całą listę zakupów i przepisy - wyciągnęłam z kieszeni chyba ze 100 małych karteczek i położyłam je na stole.
- Akemi, znalazłem o co prosiłaś - Krukon lekko uchylił drzwi do kuchni i zawołał do mnie. Nic dziwnego, że stał na korytarzu, pewnie bał się, że zaraz zmuszę go do gotowania.
- Świetnie, jak zawsze niezawodny! - zaklaskałam, po czym zwróciłam się jeszcze na chwilę do elitarnych kucharzy.- To ten, niedługo do was wpadnę!
Wybiegłam szybko z kuchni i dołączyłam do Krukona. Choinka i potrawy to był dopiero początek przygotowań.
***
Pabian, Tix, TheZeNiT, Krukon oraz Czarson dostali zadanie pakowania prezentów. Z tego względu musiałam zabrać prezenty, które dla nich przygotowałam gdzie indziej, ale przynajmniej większość mogli śmiało zapakować.
- Tu macie różne papiery, tutaj wstążki...- wytykałam wszystko po kolei.- Tam są...
- CZY TUTAJ SĄ PREZENTY? - nagle drzwi otworzyły się z hukiem i do środka wpadł Jackie.
- NIE MA! - wrzasnęłam, rzucając się na chłopaka i zakrywając mu oczy dłonią.- NIE PATRZ!
- Jak nie ma prezentów, to czemu nie mogę patrzeć?!
- Bo nie ma dżemu!
- To tak nie działa!
- Nie pyskuj! - wypaliłam, nie mając nic lepszego do odpowiedzi.- Idz wracaj dekorować choinkę!
- Nie mogę, oni się tam biją na pięści! ._.
- Co? ._.''
- Zero chciał udekorować choinkę tylko na przestrzeni jednego metra, Vejlen zaplątał się w światełka świąteczne i grozi, że spali cały ten budynek jak go nie odplątamy. A no i Joogi utknął w choince, bo wpadł w nią podczas zakładania łańcuchów na górze. Incek usiłował organizować akcję ratowniczą, ale skończyło się tak, że też wisi na choince.
- A Zagrajmen? - przejechałam ręką po twarzy, tracąc resztki nadziei.
- Szuka przedłużaczy i powiedział, że musi iść ogarnąć korki, bo je wywaliło.
Straciłam nadzieję.
- Ale Akemi, tutaj jest kilkaset rzecz do spakowania - Czarson odezwał się zza mnie.
- Dlatego możecie zacząć już teraz - westchnęłam.
- Ej no co wy, panowie, co może pójsc nie tak? - Tix się zaśmiał.- Ale Akemi, wisisz mi za to paczkę żelek.
- I dużo czekolady - TheZeNiT dodał.
- I kebsa - Krukon się wtrącił.
- I świnki morskie - Pabian rzucił, po czym spojrzałam na niego z nienawiścią.
- PABIAAAAAAAAAAAAAAANNNN...
- No co, podobno smaczne...Juleczko.
- JAK MNIE NAZWAŁEŚ?! >/////////////<
- POKAŻ MI CO DOSTAŁEM NA ŚWIĘTA! - Jackie usiłował mi się wyrwać.
- NIE! WYNOCHA! - wypchnęłam chłopaka za drzwi, wychodząc zaraz za nim.
***
- Tutaj macie plan głównej sali - rozłożyłam wielki plan na ziemi.- Tutaj układ stołów, ilość krzesełek, tutaj miejsce na bufet...
Wytykałam wszystko palcem, licząć, że z takim zadaniem nie będzie problemów.
Anakre, Bynio, Hi Im Zacha, KowalSki, Pela, Rolemodel oraz Terrenir uważnie mnie słuchali.
- Według mnie ten plan potrzebuje trochę się zmienić - Terrenir stwierdził po chwili.- Te stoły stąd przeniósłbym tutaj.
- Jak tutaj? - Anakre zmarszczył brwi.- Przecież tutaj jest choinka, bałwanie.
- Ale to stoły mentorów.
- I co z tego?
- Chcę, zeby były bliżej bufetu.
- Zgadzam się, może powinniśmy przenieśc choin...- Hi Im Zacha spojrzał na gigantyczną choinkę w drugim kącie sali, po czym najwyrazniej się rozmyślił.- Nieważne..
- To będzie izi pizi - Bynio stwierdził.- Ale noszenia troche będzie.
- Ktoś mi przypomni, dlaczego tu jestem? - Pela spytał, a ja uśmiechnęłam się do niego promiennie.- A tak, racja, niewolnictwo.
Zaśmialiśmy się wszyscy.
- Dobra, zostawiam to w waszych rękach i idę ratować sytuację z choinką - pomachałam do nich i odwróciłam się.
***
Sytuacja nie była najlepsza.
Zero aktualnie gonił Jackiego z młotkiem, Vejlen leżał na ziemi, obwiązany światełkami, przeklinający chyba w kilku językach a Joogi i Incek nadal wisieli na choince.
To będzie ciężki dzień.
- Korki naprawione - Zagrajmen pojawił się obok mnie.- Ale tych trzeba ściągnąć z góry. Mam już dzwonić po straż pożarną?
- O, hej Aki! - Incek do mnie pomachał, drugą ręką kurczowo trzymając sie gałęzi choinki..- Wszystko pod kontrolą!
- NIE POWIEDZIAŁBYM! - Joogi krzyknął.- ŚCIĄGNIJCIE MNIE STĄD!
- Pracujemy nad tym! - uśmiechnęłam się zakłopotana. - Zero! Zostaw Jackiego i zrób coś!
- ''Pracujemy nad tym'' a pozniej ''Zero, zrób coś!'' - brat odpuścił dalsze gonienie Jackiego i spojrzał na mnie wymownie.- Co ty byś beze mnie zrobiła?
- Wolę nie sprawdzać, ale teraz pomóż ich ściągnąć?
- A co ja jestem, oddział ratunkowy kretynów z choinki? - chłopak mruknął, podnosząc drabinę z ziemi i opierając ją o choinkę.- Jak się wyjebię to cię zabije, siostrzyczko.
Przełknęłam ślinę i uśmiechnęłam się nerwowo.
Podeszłam do Vejlena i starałam się go rozwiązać, gdy przybiegli do mnie Blaku i Frendzl.
- Akemi, jest sprawa - powiedzieli równocześnie, a ja już wiedziałam, że ta sprawa to jakiś problem.
- Taaaak?
- Chciałem zabić tego karpia, ale prawie nic z niego nie zostało - Frendzl zaśmiał się nerwowo.- Kupiliśmy nowego, Krote się nim zajmuje i nie wiem, zostawiłem ich razem w łazience i jak na razie słyszałem tylko krzyki Krote.
- A no i wybuchnął nam pożar w kuchni - Blaku poinformował mnie ze stoickim spokojem.- Ale poradziliśmy sobie. Tylko brakuje kawałka sufitu w kuchni.
- HELOŁ WSZYSTKIM - Sozi pojawił się obok nas z tacą pełną podejrzanie wyglądających ciasteczek.- Kto chce skosztować moich wspaniałych wypieków?!
- Um...
- Ja chcę! - Anakre podbiegł i zgarnął garść ciastek z tacy.
- EJ! Ale nie wszystkie! - Sozi zawołał oburzony.- To dzieło sztuki, którego nie docenili w kuchni!
- Ciekawe czemu - Frendzl mruknął, a ja westchnęłam i spojrzałam z powrotem na choinkę. Zero nadal był na drabinie i usiłował ściągnąć Joogiego, ale...
- Dlaczego dekoracje są tylko w jednym miejscu?! - zawołałam zdziwiona.
- Mówiłem ci, że Zero tak odwala - Jackie mruknął.
- COŚ SIĘ NIE PODOBA?! - Brat krzyknął z drabiny.
- Mieliście dekorować całą choinkę, a nie tylko mały kawałek!
- METR STARCZY, WSZYSCY SKUPIĄ WZROK W JEDNYM MIEJSCU I BĘDZIE GIT!
- Na zwykłej choince by to może przeszło, ale ta ma 10 metrów - Zagrajmen zauważył.
- No i chuj, powiesimy jeszcze pare i starczy. Z tyłu choinki nie ma sensu wieszać.
Dobiegł mne huk z drugiego końca sali. Przeniosłam tam wzrok. Kowalsk i Bynio leżeli na ziemi, przygnieceni stołem, podczas gdy Pela i Rolemodel usiłowali ich uratować.
Strzeliłam facepalma i poszłam do kuchni.
***
- Wszystko jest pod kontrolą! - Absynt usiłował mnie zapewnić.
- NIC nie jest pod kontrolą! - Haxon zaczął wymachiwać łyżką w stronę kolegi.- To jakaś katastrofa!
- Wyluzujcie, mogło być gorzej - Blaku stwierdził, spokojnie przyprawiając jakieś danie.- Mogliśmy spalić cały budynek.
- Pocieszające! Mamy mnóstwo pracy przed sobą, żeby te dania były idealne! - w Haxonie budził się prawdziwy Gordon Ramsay. - WYJDZIEMY Z TEJ KUCHNI JAK ZWYCIĘZCY!
- No, no, dokładnie - Blaku pokiwał główą, po czym spojrzał na mnie i dodał nieco ciszej.- Czy jakoś tak.
Uśmiechnęłam się do niego i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nadal unosiło się tutaj sporo dymu i w rzeczy samej, brakowało kawałka sufitu. No cóż...święta wymagają poświęceń. Czy coś.
- Echem, Akemi - Frendzl odchrząknął.- Sprawa karpia...
- Idę, idę - uznałam, że trzeba to też mieć za sobą.
Szłam za Frendzlem aż do wcześniej wspomnianej łazienki, w której była wanna, karp oraz Kroteuzjusz.
Nieśmiało zapukałam do drzwi.
- Em, Krote? - zaczęłam nieśmiało.- Jak tam idzie?
Drzwi otworzyły się. Ukazała mi się dumna z siebie twarz Kroteuzjusza w drzwiach. Stało się. Karp nie żył.
- Misja zakończona sukcesem - zasalutował.- Skubany stawiał opór, ale się udało!
Mówiąc to zaczął wymachiwać mi przed twarzą uciętą głową ryby.
Poczułam, jak miękną mi nogi a wizja rozmywa się. Nim cokolwiek z siebie wydusiłam straciłam równowagę i poleciałam do tyłu.
Na chwilę straciłam kontakt z rzeczywistością, jednak nie na długo.
Spodziewałam się także bolesnego upadku na ziemię, ale zostałam złapana nim się to stało.
Zamrugałam kilka razy i zauważyłam, że moi bohaterowie to Frendzl i Krukon.
- Sorki, niezbyt przepadam za zdechłymi rybami...- zaczęłam przepraszać.
Chwilę pózniej dowiedziałam się, że Tix zapakował Pabiana w papier do prezentów, bo chciał zrobić z niego ''mumię'', Czarek skleił sobie palce superglue a TheZeNiT aktualnie uciekał przed sprzątaczką po tym, jak zabrudził świeżo umytą podłogę.
- Nie martw się, wszystko jest pod kontrolą, tak samo jak podczas drugiej wojny światowej - Krukon zapewnił mnie a ja strzeliłam facepalma.
***
Cóż, wieczór wigilijny przebiegał dosyć...burzliwie.
Choinka była udekorowana zaledwie w połowie, ostatecznie Joogi oraz Incek zostali uratowani z naszego świątecznego drzewka. Zamiast tego na samej górze znalazł się Jackie, trzymający piłę łańcuchową.
Anakre zatruł się ciasteczkami Soziego i zmienił kolor twarzy na zielony (jak w Simsach).
Sozi również stworzył jakąś dziwną zupę, po której ludzie zachowywali sie conajmniej dziwnie, jak po sporej dawce alkoholu.
Pabian wystarszył uczniów, ponieważ Tix go nie odwiązał z tego całego papieru i dalej był mumią.
Czarek spał spokojnie pod choinką.
Haxon usiłował zabrać wszystkim chorą zupę Soziego, podczas gdy ten wisiał na żyrandolu.
Incek tańczył na parkiecie jak John Travolta, Kroteuzjusz śpiewał hymn narodowy.
Joogi gonił Blaka, krzycząć coś o przeprosinach i wiecznej miłości.
Reszta mentorów i uczniów otwierała aktualnie swoje prezenty, oferując sobie wymiany i w niektórych przypadkach bijąc się o nie.
Chaos to chyba najlepsze określenie tego, co się działo.
Krukon stał za mną, spokojnie jedząc popcorn.
- Chcesz trochę? - spytał, podsuwając mi miskę z popcornem pod nos.
- Chętnie - westchnęłam, po czym wrzuciłam trochę popcornu do ust.
- Dzień był w sumie naprawdę fajny - chłopak odezwał się.- Taki...em...no...fajny.
- Taaaaak, w sumie to tak - przyznałam mu rację.
- Wesołych Świąt Aki.
- Wesołych Świąt! - odparłam z uśmiechem. Podszedł do nas Zero.
- No, wesołych, wesołych - brat mruknął i wziął sobie trochę popcornu.- Ale inba.
- Wybaczcie, muszę jeszcze coś zrobić... - przeprosiłam ich, po czym ruszyłam w stronę choinki, grzebiąc w kieszeni.
- Co ty...- Zero zaczął, po czym krzyknął na całe gardło.- AKEMI ODŁÓŻ TEN DYNAMIT!
*******
Chciałabym życzyć wszystkim wesołych i udanych świąt! No i szczęśliwego nowego roku!
~ Akemiś