21 mar 2014

W swoim towarzystwie zachowywali się jak wściekłe kury w kurniku podczas zbierania jajek.

Akemiś nie zapomina, nie nie! Oto i obiecany oneshot. Wiem że późno, ale miałam naprawdę dużo spraw, czasem brak weny a czasem jak miałam czas pisać to byłam zbyt zmęczona (nie polecam pójścia spać po 3 i wstania po 6!) i tak zeszło...ale lepiej późno niż wcale, nie? Rozpisze się bardziej na koniec,  więc...Raylie, enjoy! XD




***Akemi***

- Jest za spokojnie – Rai stwierdził, rozglądając się po lesie rozciągającym się przed nami niczym zielone morze. Staliśmy pod bramą do klasztoru, opierając się plecami o mur.- Heylin znowu coś szykuje.
- Nie zamartwiaj się tak – odparłam lekko znudzona, krzyżując ręce na klatce piersiowej i przyglądając się końcówkom moich włosów, falujących lekko na wietrze. Miałam nadzieję, że farba do włosów od Kimiko długo się utrzyma. Srebrne włosy mnie drażniły, a czerwone pasowały w sam raz.- Nawet jeżeli coś szykują, nie przejdą do klasztoru, w końcu my tu jesteśmy.
           Niezbyt się przejmowałam. Co Heylin mógł planować? Jack...Nie, Jack to nawet nie jest powód do zmartwień, byłby w stanie udusić się sznurówką od sandałów. Wuya sama nic nie zrobi. Co prawda pewnie trzyma się teraz z tą cholerną fasolką i to bardziej niepokojące. Nie wiedziałam, co zamierzają.
Cóż, przynajmniej Chase nie był zagrożeniem. Chwilowo. Na razie musiał ze mną współpracować, czy coś w ten deseń. Chodziło nam o Kimiko i choć nasze plany tak naprawdę tworzyły między nami rywalizację, niemal wyścig, to nie mógł mnie wydać bez wyjawienia prawdy o sobie. Miał tak samo związane ręce jak ja.
Z tą różnicą, że ja nie zamierzałabym odpuścić. Gdyby Chase został zdemaskowany odszedłby i próbował ją przekonać słowami, aby do niego dołączyła. Ja nie bałam się użyć do tego siły. Mogłabym ją nawet zabić i czekać kolejne kilka tysięcy lat na ponowną okazję, niż pozwolić, żeby wyszło tak jak chciał mój kochany braciszek. Zamierzałam sprawić mu trochę problemów w ciągu tej wieczności.
- Pewnie masz rację – szatyn westchnął i uśmiechnął się do mnie.- Jeżeli będziesz chciała iść spać to powiedz, mogę trzymać wartę sam, w końcu ja jestem tutaj Shoku i mogę cię zwolnić z tego obowiązku.
- Hej, sama zaproponowałam że z tobą zostanę – wymusiłam uśmiech.- Zresztą, nie jestem senna, ale dzięki za troskę, Rai.
- W porządku, w sumie się cieszę że tu jesteś – poczułam na sobie wzrok brazylijczyka. Nie spojrzałam jednak na niego. Postanowił więc kontynuować.- Sporo mi ostatnio pomagasz, Akemi. Wiesz dużo o roli Shoku, o treningach, o wszystkim praktycznie. Jestem ci za to wdzięczny.
- Pomagam ci, bo...bo cię lubię – przeniosłam na niego wzrok, wpatrując się w jego zielone tęczówki.- Bardzo cię lubię.
- Em...ja też cię lubię...- Raimundo zmieszał się lekko, a ja chwyciłam go za dłoń, szybko splatając z nim palce. Jego oddech lekko przyśpieszył.- A-Akemi...
Szybko przesunęłam się przed niego i przyłożyłam mu palec do ust.
- Ciii...próbowałam Rai, naprawdę. Ale nie umiem panować nad sobą w twojej obecności...- wyszeptałam, zwracając uwagę na delikatność jego warg.- Nie umiem przestać o tobie myśleć...Wiem, że jesteś Shoku i masz teraz dużo obowiązków, ale nie mogę się oprzeć gdy jesteśmy tak blisko.
           Wyczułam jego zdenerwowanie. Przysunęłam się jeszcze bliżej, żeby nasze twarze dzieliły zaledwie centymetry i delikatnie przejechałam wzdłuż jego wargi. Jego oczy rozszerzyły się w zdziwieniu. Był zakłopotany, tak jak chciałam. Mimowolnie uśmiechnęłam się.
- Nie powinnaś żywić do mnie żadnych uczuć...- wypalił, ale jego głos był niepewny.- I ja do ciebie też nic nie powinenem...
- Pozwól ułatwić sobie życie i pozwól mi stać się jego częścią.Ważną częścią...- szepnęłam i uśmiechnęłam się zalotnie. Zamrugał szybko.
Następne zdarzenia potoczyły się szybko i płynnie. Ledwo przesunęłam obie dłonie na jego tors a on pocałował mnie. Serce biło mu coraz szybciej, czułam je pod prawą ręką bardzo wyraźnie. Zaczęłam na niego trochę napierać i zmieniać pocałunek z delikatnego na bardziej intensywny, zmuszając tym samym i siebie do szybszego oddychania.
Objął mnie w talii i zamienił nas miejscami, teraz mnie przyciskając do zimnego muru i całując namiętniej.
Wszystko szło zgodnie z planem. Już był mój. To dawało przewagę.
Zarzuciłam mu ręce na szyję i mocniej do siebie przyciągnęłam, przeczesując palcami jego lśniące włosy.
Nic przy tym nie czułam. Żadnego uczucia poza satysfakcją z wykonanego zadania.
Ciepło jego ciała nie robiło na mnie wrażenia.
Więc chyba naprawdę byłam już martwa.

***Raimundo***

           Nie wiedziałem czy powinienem był ją pocałować. Nie wiedziałem również, czy to było dobre. Ale na pewno było...przyjemne. Serce biło mi jak oszalałe, czułem ciepło w całym ciele. Gdy była tak blisko czułem się jakby spokojniejszy. Ostatnio spędzałem z nią sporo czasu i musiałem to przyznać – przywiązałem się do niej.
Często jej nie rozumiałem, zachowywała się conajmniej dziwnie i nie wiedziałem, co to ma znaczyć ani jak zinterpretować jej chłód i specyficzne podejście do życia. Z czasem jednak przyzwyczaiłem się i przestało mi to przeszkadzać.
Myśl, że wywoływałem w niej tak silne uczucia i że wreszcie zdecydowała się je pokazać przyprawiła mnie o lekkie mrowienie na plecach. Wreszcie zdjąłem jej tą maskę obojętności z twarzy!
Z drugiej strony, nie byłem pewien swoich uczuć. Zależało mi na niej, nawet bardzo, ale nie umiałem powiedzieć czy ją kocham. Nie powinienem grać na jej uczuciach.
Odsunąłem się kawek, pozwalając nam złapać oddech. Patrzyłem jak czerwonowłosa powoli uchyla powieki i nasze spojrzenia się spotkały. Miała jakiś niebezpieczny błysk w oku, jednak wydawała się spokojna.
- Nie podobało ci się? - zapytała, a jej głos nawet nie zadrżał.
- P-podobało! - zmieszałem się nieco.- Nie o to chodzi...tylko...ja nie wiem czy powinniśmy byli...
- To może spróbuję cię ponownie przekonać...- uśmiechnęła się zaczepnie i zbliżyła z powrotem do mnie, ale złapałem ją za ramiona i szybko odsunąłem pod ścianę.
- Słuchaj, ja...- wybełkotałem, nie wiedząc co powiedzieć. Przed chwilą nie miałem najmniejszej ochoty tego przerywać, ale coś w środku mówiło mi, że dobrze postąpiłem.- Przepraszam...
Popatrzyła na mnie, jakby lekko rozgniewana. Odepchnęła moje ręce, stanęła na palcach i pocałowała mnie w policzek.
- Ochłoń, wtedy pogadamy, zanim powiesz coś, czego mógłbyś załować. - Szepnęła, po czym osunęła się i ruszyła w stronę klasztoru.
Westchnąłem i spojrzałem na księżyć.
- Co ja mam zrobić? - mruknąłem.- Nie chcę, żeby odeszła...nie wytrzymam chyba bez niej.

***Clay***

- Nudno tu jak w stajni podczas wyścigów konnych – skwitowałem, siadając na ziemi. Akemi i Raimundo pilnowali przedniej bramy, podczas gdy ja i Dojo mieliśmy oko na bramę z tyłu. Niedługo miał mnie zmienić Omi, jednak nie zmieniało to faktu, że brak zajęcia wspomagał siłę zmęczenia.Westchnąłem.- Następnym razem wezmę coś ze sobą, może postrugam figurki z drewna...
- Nie najgorszy pomysł – smok skwitował, po czym ziewnął przeciągle.- Masz coś przeciwko jeżeli się chwilkę zdrzemnę?
- Śpij spokojnie kowboju, nie zapowiada się na tak Heylinu – stwierdziłem i również ziewnąłem. Popatrzyłem zazdrosny jak smok zwija się na kapeluszu obok mnie i zasypia w ułamku sekundy. Ten to ma jednak życie.
       Wbiłem wzrok w las przed sobą. Taki spokojny i cichy. Tylko delikatny szum liści na wietrze zdradzał, że czas się nie zatrzymał.
Zacząłem myśleć o Kimiko. Ostatnio coś się z nią działo, wszyscy to zauważyli. Nikt jednak nie zdawał się znać przyczyny. Japonka miała już widoczne cienie pod oczami, na treningach musiała coraz częściej siadać z boku, bo nie dawała sobie rady i groził jej poważny wypadek, na dodatek coraz mniej jadła. Nigdy nie rozumiałem jak można jeść tyle co chora krowa i twierdzić, że się najadła, jednak teraz Kim zdecydowanie przeginała.
Nie miałem nic do Akemi, ale jej obecność mnie odrobinę niepokoiła. Zawsze była cicha, opanowana, stanowcza i obojętna, jakby te wszystkie sprawy jej w ogóle ani trochę nie obchodziły. Musiało to być coś rodzinnego, bo Kazuya również nie był najbardziej wygadanym kowbojem.
Jednak problemy Kimiko zaczęły się, gdy ta dwójka przybyła do klasztoru. Nie wiedziałem, czy to może być jakoś powiązane, więc nie zamierzałem rzucać bezpodstawnych oskarżeń względem ich.
Zresztą, nie sprawiali wrażenia zgranego rodzeństwa. Zwłaszcza, że kiedyś przechodziłem obok, gdy kończyli rozmawiać i dziewczyna rzuciła wtedy ciche 'nienawidzę cię' do brata. W swoim towarzystwie zachowywali się jak wściekłe kury w kurniku podczas zbierania jajek.
Ale reszta ich lubiła. Rai i Akemi świetnie się dogadywali. Kimiko i Kazuya również. Omi spędzał mnóstwo czasu trenując z obojgiem (choć oczywiście osobno, nie chcieliśmy, żeby polała się krew). Ja osobiście wolałem Kazuyę, jednak czerwonowłosa nie wchodziła mi w żaden sposób w drogę ani nie czepiała się bezpodstawnie.
Nagle Dojo poderwał się do góry jak oparzony.
- Niedobrze! Niedobrze! - zaczął krzyczeć, miotając się we wszystkich możliwych kierunkach.
- Co się stało Dojo? Shen Gong Wu? - zapytałem, zrywając się na nogi.
- Nie! Gorzej! Gorzej! Musimy wszystkich ostrzec! - smok podskoczył i zaczął mnie szarpać za szatę.
- Wyluzuj kowboju, o co chodzi? - zamrugałem zaskoczony.
- Akemi! Nie masz pojęcia jakim jest zagrożeniem! Nie ma czasu! - rzucił się pędem w stronę klasztoru. Puściłem się biegiem za nim
- Dojo, powiedz o co ci chodzi! - złapałem go i przytrzymałem.- Co się stało?
- Akemi była narzeczoną Dashiego! - wrzasnął, a ja zamarłem.
- Narzeczoną mistrza Dashiego? Co ty opowiadasz, nie wygląda na kilka tysięcy lat...- podrapałem się po głowie.
- A kto jeszcze nie wygląda na kilkaset lat?!
Serce mi zabiło szybciej.
- Chase Young...- wyszeptałem.- Sugerujesz, że ona...
- Tak! Tak! Wypiła to! Nie ma czasu, Clay! - nie mogłem w to wszystko uwierzyć.
- Dlaczego mówisz o tym dopiero teraz? - zmarszczyłem lekko brwi.- Siedzi u nas już dobre kilka miesięcy...
- Nie wiem, musiała przestać wpływać na moją pamięć! Tak, potrafi to – szybko dodał końcówkę, widząc moje spojrzenie.- Ma wiele ukrytych mocy, jednak większość z nich zaczęła słabnąć po pierwszym miesiącu od wypicia magicznej zupki chińskiej. Pośpieszmy się już!
Nie byłem pewien, czy po prostu mu się to nie przyśniło, ale nie chciałem już zwlekać, jeżeli to co mówił było prawdą. Rzuciłem się biegiem w stronę klasztoru.

***Omi***

- Mistrzu, sądzisz że jestem coraz lepszy? - zapytałem w końcu, spoglądając do góry na mistrza Funga. Miałem jeszcze kilkanaście minut zanim musiałem zmienić Clay'a, a mistrz akurat medytował, postanowiłem się więc przyłączyć.
- Oczywiście Omi – odparł krótko, nie otwierając oczu.- Trening każdego czyni lepszym.
- No tak...- mruknąłem, nieco rozczarowany odpowiedzią.
Wiedziałem, że ma rację, jednak po cichu liczyłem, że mnie pochwali iż mój trening przynosi wspaniałe efekty i jestem lepszy od pozostałych.
Nie, żeby mi na tym bardzo zależało.
        No...może odrobinę...
- Coś się stało, młody mnichu? - mistrz zapytał po chwili.- Wyczuwam niezadowolenie w twoim głosie. Twoje obecne rezulataty ci nie wystarczają?
- Chciałbym być jeszcze lepszy! - wypaliłem natychmiast.- Jak Shoku! Cieszę się, że Raimundo objął tę rolę, jednak czasem się zastanawiam czy nie byłbym bardziej...
- Odpowiedni? - mężczyzna mi przerwał, nadal całkowicie spokojny.- Omi, nie należy być zbyt chciwym. Rozwijasz swoje umiejętności w odpowiednim tempie, zaufaj mi.
- Skoro tak twierdzisz, mistrzu. - Westchnąłem cicho.
Przypomniały mi się słowa Kazuyi, że jeżeli chcę być najlepszy, to powieniem sięgnąć po inne środki.
Brzmiał...podobnie do Chase'a Younga. Ale to było niemożliwe, żeby byli tą samą osobą.
Chyba...
Nie, to po prostu był zbieg okoliczności. Po co Chase Young miałby przebywać między nami i nie przekonywać mnie do przejścia na stronę Heylinu? Bez sensu, to na mnie mu zależało. Co nie było aż tak zaskakujące...
Nagle przez łuk drzwiowy wpadł zdyszany Clay i Dojo.
- Jesteśmy w niebezpieczeństwo! - smok zaczął krzyczeć już od progu, wymahując energicznie rękoma (łapkami? Łuskami? Nie wiem co mają smoki, nie uczyli nas w szkole, sorki XD – dop. Autorki).- Mistrzu Fung, musimy natychmiast powiedzieć Raimundowi i Kimiko!
- Ale co się stało, Dojo? - starzec zapytał, jak zawsze opanowany.
- Czyżby Heylin szykował się do wojny? - wykrzyknąłem, czując nutkę ekscytacji. To by była okazja zobaczyć jakie rezulataty dały mi treningi w starcu z prawdziwym przeciwnikiem!
- Gorzej młody, gorzej – Clay wtrącił się.- Dojo twierdzi, że Akemi ma kilka tysięcy lat i była narzeczoną mistrza Dashi.
- Co? - mistrz zmarszczył brwi.- Mistrz Guan twierdził, że zginęła. Mało tego, mówił że sam ją zabił.
- To albo coś mu nie wyszło, albo wstała z grobu, ale nie wygląda na taką...- Clay poprawił kapelusz.- Jesteś pewien że jej z nikim nie pomyliłeś, kowboju? Może jest do niej podobna?
- Nie, nie, nie! To jest ta sama! Akemi Young! - smok spiorunował go wściekłym wzrokiem, oburzony, że mu nie wierzyli.
Young.
Akemi Young...
- Czy to znaczy...- zacząłem, a moje oczy rozszerzyły się w zdziwieniu.- Że ona jest siostrą...
- Tak, to młodsza siostra Chase'a Young'a! Czy to wam coś mówi?! - Dojo wyglądał, jakby był na skraju załamania nerwowego.- Zwraca się do Kazuyi ''braciszku''! Nienawidzą się tak samo jak Chase i Akemi! Czy teraz załapaliście co się dzieje?!
Zamarłem. Chase Young był między nami. Na dodatek jego siostra również. Nie mogłem przyjąć tego do wiadomości.
- Czyli Akemi jest dobra? - zapytałem nagle, przerywając krótką ciszę.- Skoro nienawidzi Chase'a, to jest po naszej stronie!
- Oj nie, uwierz mi Omi – smok westchnął.- Akemi...była po naszej stronie. Obecnie jest takim samym zagrożeniem jak Chase Young, albo nawet gorszym, nie wiem tego teraz. Oboje są wrogami.
- Raimundo został z Akemi sam – Clay wyszeptał, po czym rzucił się biegiem do wyjścia.- Szybciej, Omi! Musimy ratować Raimundo i Kimiko!
- No to jazda z tym mopsem! - krzyknąłem, po czym rzuciłem się biegiem za przyjacielem.

***Kimiko***


- Hej, obudź się, Kim – delikatny głos wyrwał mnie ze snu. Przez chwilę nie miałam pojęcia co się w ogóle dzieje. Dopiero po chwili widziałam na tyle wyraźnie, żeby rozpoznać twarz Akemi. Poczułam jej dłonie na ramionach, pewnie mną potrząsała. Poczułam ogromną falę zmęczenia. Oddałabym wszystko, żeby natychmiast móc wrócić do spania, jednak twarz dziewczyny zdradzała, że dzieje się coś ważnego.- Kim, ocknij się, wyglądasz jak żywe zombie.
- Zombie nie są żywe, dlatego są zombie – mruknęłam, przecierając lekko oczy dłonią. Podniosłam się do pozycji siedzącej a ona mnie puściła.- Co jest?
- Musimy pilnie pogadać – odparła, a na jej twarzy malowała się czysta powaga.- Wiem, że to nie jest może najbardziej odpowiedni moment, ale zawsze uważałam, że nieodpowiedni moment jest właśnie najbardziej odpowiedni.
- Um...okej – pożegnałam się w myślach z powrotem do spania.- To o co chodzi...?
- Jak rozdzielasz dobro i zło? - zapytała, nie odrywając ode mnie wzroku.
Zdziwiłam się.
- Jak to...jak rozdzielam...co masz na myśli? - zmieszałam się nieco. Znałam Akemi już tak dobrze, że wiedziałam, że oczekuje jasnej i dokładnej odpowiedzi na pytanie które zadała, w innym wypadku bardzo szybko się irytowała.
- Co według ciebie czyni kogoś dobrego, a kogoś innego złego? Dlaczego jednych postrzegasz tak, a innych inaczej?
            To naprawdę była zła pora. Bardzo złe pytanie jak na godzinę...
Zerknęłam na zegarek na laptopie.
Bardzo złe pytanie jak na godzinę trzecią czterdzieści-osiem. Akemi miała wyczucie, trzeba było jej to przyznać.
- No...eee...- odgarnęłam włosy z twarzy i wyprostowałam się.- Em...źli ludzie to ci, którzy robią ludziom na których im zależy krzywdę. Ogółem, źli ludzie to ci, którzy kogoś krzywdzą a dobrzy ludzie to ci, którzy pomagają i bronią innych.
- A ktoś, kto robi coś złego, ale po to, żeby pomóc komuś innemu? - zapytała, marszcząc lekko brwi.
Odchrząknęłam.
- Jakby naprawdę chciał komuś pomóc, to by znalazł inny sposób. Taki, żeby nikogo nie krzywdzić – wytłumaczyłam.
- A gdyby ktoś umierał? I nie byłoby innego sposobu niż dostanie czegoś natychmiast, żeby tej umierającej osobie pomóc? - czerwonowłosa wpatrywała się gdzieś w przestrzeń za mną, jakby otępiała.
- Akemi, dlaczego o to pytasz? - zaniepokoiłam się lekko. Nigdy nie zadawała takich pytań. Nie żeby w ogóle dużo mówiła, ale nigdy nie poruszyła takiego tematu.
- Nie uważasz, że trochę niesprawiedliwie tak segregować ludzi? - głos jej lekko zadrżał.- Tak naprawdę nigdy nie wiesz, kogo osądzasz.
- No...no w sumie tak...- przyznałam jej rację. Cieszyłam się, że akurat na mnie nie patrzy, bo pewnie bym poczuła falę wstydu, albo coś w tym rodzaju.
- Daj rękę – poleciła, wyciągając dłoń w moją stronę. Zawahałam się. Przeniosła na mnie wzrok.- Daj mi rękę, Kimiko.
- No dobrze...- nie wiedziałam jaki jest sens tego, ale spodziewałam się kolejnej części tej tajemniczej rozmowy, liczyłam, że powie mi więcej.
Złapałam ją za rękę.
- Uważasz, że jesteś tą ''dobrą''? - zapytała chłodno.
- Chyba...chyba tak...- mruknęłam.- Staram się jak mogę, żeby pomagać innym ludziom i...
- Wiesz, droga do piekła jest wybrukowana dobrymi chęciami – syknęła, a mnie przeszły ciarki. Nie chciałam już jej zwracać uwagi, że to powiedzenie szło trochę inaczej. Pozwoliłam jej kontynuować.- Pomyślałaś kiedyś, że może nie jesteś taka dobra jak uważasz?
- Co masz na myśli? - szepnęłam, a ona mocniej ścisnęła moją dłoń. Poczułam silne ukłucie niepokoju.
- Kim, możesz ich wszystkich skrzywdzić – uśmiechnęła się, ale nie był to przyjazny uśmiech. Wręcz przeciwnie, gdy się tak uśmiechała wyglądała po prostu przerażająco. Czułam, że zaczynam się trząść.- Ale nie musisz. Mogę ci z tym pomóc. Od teraz nie będziesz musiała się tym martwić...
Zakręciło mi się w głowie, oczy zaszły mgłą, całkowicie paralizując zmysł wzroku. Poczułam, że upadam z powrotem na plecy. Uścisk na dłoni nasilił się.
- Co się dzieje...? - wyszeptałam zdenerwowana. Wszystkie siły mnie opuszczały. Czułam, że już nawet nie mam siły oddychać.- A-Akemi...?
- Naiwność boli – dobiegł mnie jej chichot.- Ale nie martw się, Kimiko. W twoim przypadku tylko przez chwilę.
           Wpadłam w panikę. Kompletnie nie rozumiałam co się działo. Wiedziałam tylko, że coś bardzo, ale to bardzo złego. Chciałam wyszarpnąć rękę z jej uchwytu, ale nie mogłam nawet lekko machnąć ręką. Chciałam krzyknąć, ale głos utknął mi w gardle. I tak ledwo mówiłam, pewnie nic by z krzyku nie wyszło. Łzy napłynęły mi do oczu. Miałam istny chaos w głowie, nie wiedziałam co zrobić, nie wiedziałam co się stało ani co może się stać za chwilę. Wiedziałam, że Akemi mi nie pomagała, zamiast tego robiła mi krzywdę, nie wiedziałam tylko dlaczego ani co chciała przez to osiągnąć.
To było dziwne uczucie tak...znikać...Powoli, nawet bezboleśnie, ale męcząco – tortura.
Byłam bezsilna. Nie mogłam już nic zrobić, poza czekaniem na cud, albo na koniec.

***Kazuya***

          O nie, nic z tego. Nie zamierzałem pozwolić Akemi wygrać. Nie tylko dlatego, że nie chciałem żeby stała się jeszcze silniejsza. Również dlatego, że zwyczajnie chciałem zrobić jej na złość. Chciałem jej pokazać, że nie jest taka sprytna i cudowna jak myśli, zamierzałem jej utrzeć nosa.
Szarpnąłem ją za włosy do tyłu. Krzyknęła i natychmiast puściła smoka ognia. Przyciągnąłem ją do siebie.
- No hej, siostrzyczko – syknąłem jej do ucha.- Tęskniłaś?
- Niech cię szlag, Chase! - wrzasnęła, po czym uderzyła mnie łokciem w brzuch. Cholera, bez mojej zbroi to zabolało na tyle, żebym poluzował uścisk. To wystarczyło, żeby szybko odsunęła się, uwalniając włosy. Uśmiechnąłem się złośliwie.- Jesteś debilem, wiesz o tym?!
- Coś kiedyś wspominałaś, ale tobie nie dorównam – prychnąłem, napawając się wściekłością malującą się na jej twarzy.- Czyzbym coś ci przerwał?
- Mogę ci powiedzieć jedno, ja zaraz przerwę twoją marną egzystencję, wredna mendo! - zaczęła wymahiwać pięściami. Gdyby udało mi się ją wystarczająco rozwścieczyć miałbym szansę ją pokonać – byłaby zbyt rozkojarzona żeby poprawnie używać swoich mocy.
- Wredna mendo? Nie nazywałaś mnie tak od pamiętnych czasów, gdy biegałaś zakochana w Dashim – zaśmiałem się pod nosem.- Jakie żałosne...
- Milcz! - ryknęła, rzucając się na mnie. Zdążyłem zrobić unik, po czym wybiłem się w jej stronę.
- Cios małpy!
- Odwrócenie małpy!
Nim zareagowałem zgrabnie złapała mnie w powietrzu i rzuciła mną o ścianę. Ostry ból przeszył moje plecy, musiałem zacisnąć zęby. Zacząłem kaszleć, gdy kurz dostał się do moich płuc. Podniosłem rozgniewane spojrzenie na czerwonowłosą. Jej twarz nie zdradzała teraz żadnych emocji, jednak jej oczy tak. Maksymalnie skurczone źrenice były niepokojące, ale sposób w jaki patrzyła...Cóż, gdybym był kimś innynm, to biegłbym tak szybko, że znajdowałbym się już na drugim końcu tego świata.
- Zamierzasz roznieść cały klasztor, słoneczko? - zapytałem z drwiącym uśmiechem, po czym podniosłem się na nogi i otrzepałem szatę.
- Zamierzam wytrzeć tobą podłogi i plac treningowy, aż ci ten uśmieszek zejdzie z pyska – uśmiechnęła się szeroko. Teraz już całkiem wyglądała jak psychopatka.- Skoro nie ma już ściany, to co za różnica czy rozwalę coś jeszcze?
- Masz całkowitą rację, nie ma najmniejszej róznicy jak zniszczysz wszystko co tu stoi – odparłem sarkastycznie.- Ale dobrze, skoro chcesz się ujawnić i wyznać mnichom kim jesteś...chętnie zobaczę co potrafisz, choć nie spodziewam się wzrostu umiejętności.
- Tak naprawdę się mnie obawiasz – przekrzywiła lekko głowę na bok.- Wiem to. Zgrywasz pewnego siebie, ale jesteś świadomy, że mogę cię przewyższać mocą.
- Mocą, ale nie siłą! - doskoczyłem do niej i uderzyłem ją pięścią w brzuch. Odleciała do tyłu i uderzyła o ścianę. Za chwilę upadła na podłogę, a ja skrzywiłem się lekko, widząc tylko wgniecenie w ścianie. Miałem nadzieje, że zemsta będzie lepsza i ta ściana też zostanie zniszczona. Hm, naprawdę muszę poćwiczyć.
- Uch...żałosny jesteś – przeniosłem wzrok na siostrę, która uśmiechnęła się i otarła małą strużkę szkarłatnej krwi, która zaczęła spływać z jej warg wzdłuż brody.- To naprawdę wszystko? Moja kolej, ty nędzny...
- Wystarczy! - odwróciłem się i nagle wiatr poderwał mnie do góry, odrzucając kilka metrów dalej. Warknąłem cicho pod nosem i odszukałem wzrokiem Shoku. Patrzył na mnie nienawistnym spojrzeniem.- Nie pozwolę ci jej skrzywdzić. Nigdy więcej, słyszysz?

***Raimundo***

          Kazuya nie wyglądał, jakby z powrotem miał się rzucić na czerwonowłosą. Posłałem mu ostrzegwacze spojrzenie i szybko podbiegłem do niej. Zarzuciłem jej rękę naokoło siebie i pomogłem jej wstać z kolan.
- Zapłaci za to co ci zrobił – mruknąłem, krzywiąc się lekko na widok krwi. Jak mógł tak potraktować własną siostrę?! W głowie mi się to nie mieściło.- Zaraz zabiorę cię do mistrza Funga, jeżeli coś jeszcze ci się stało...
- Nie trzeba – odparła, po czym uśmiechnęła się słabo.- Dziękuję Rai, naprawdę...Wstawiłeś się za mną...
- Zależy mi na tobie – powiedziałem stanowczo.-Nie pozwolę nikomu tak cię traktować, rozumiesz? Będę cię bronił i...jak zburzyliście tą ścianę?
- Yyy...a, to...rzucił mną w nią – łzy podeszły jej do oczu.- Całkiem mu odbiło, gdybyś się nie zjawił to by mnie pewnie zabił...
- Skończ to przedstawienie – podniosłem wzrok na właściciela głosu, którego tak dobrze znałem. Omi wskazywał palcem na Akemi.- Jesteś członkinią Heylinu!
Za nim pojawili się Clay, Dojo i mistrz Fung. Popatrzyłem po nich zdezorientowany.
- Co ty wygadujesz, Omi? - zapytałem zdziwiony.- Akemi jest przecież po naszej stronie.
- Ona nie jest tym kim myślisz, że jest – Dojo wtrącił się.- Podobnie jak jej brat, Chase Young.
Zamrugałem energicznie. Nie, musieli się pomylić.
- To nieporozumienie, Rai – Akemi szepnęła cicho.- Zaraz z nimi na spokojnie porozmawiamy i...
- Rai, odsuń się od niej! - zza pleców dobiegł mnie głos Kimiko. Odwróciłem się szybko. Japonka wyglądała...strasznie. Naturalnie była blada, jednak teraz bielą przypominała kredę do tablicy. Oczy miała wyraźnie zmęczone, ale też jakieś...nienaturalne. Dziwne. Nie wiedziałem jak to opisać, przydałby mi się słownik albo coś.- Ona...prawie mnie zabiła!
- Chyba tajemnica się wydała – przeniosłem wzrok na Kazuyę, który uśmiechnął się złośliwie. W sekundzie stał się wyższy, inaczej zbudowany, stał się...Chasem.- Nie ma sensu już się ukrywać.
Chase Young.
Przez cały ten czas był między nami.
Nie, źle. On był JEDNYM Z NAS.
          Ścisnąłem mocniej rękę czerwonowłosej. Nie rozumiałem co się działo. Ani jak to się stało, że daliśmy się tak nabrać.
To była moja wina. To ja byłem Shoku, byłem przywódcą, to była moja odpowiedzialność się upewnić kogo przyjmujemy do klasztoru. Gdyby jeszcze kogoś skrzywdził, to byłaby tylko i wyłącznie moja wina.
- Ona jest jego siostrą, Raimundo – Clay odezwał się, po czym lekko szarpnął głową w stronę Akemi.- Jest wrogiem.
Miałem mętlik w głowie. Nie pogodziłem się jeszcze z obecnością Young'a, a oni już informowali mnie, że dziewczyna do której żywiłem uczucia jest jego siostrą i moim największym wrogiem...
Ech, a mogłem iść spać. No mogłem nie ruszać tyłka spod muru, no.
Ale to by było tchórzliwe i szczeniackie.
Przeniosłem wzrok na Akemi. Przełknąłem ślinę, przez pierwsze kilka sekund nie mogąc wydusić z siebie ani słowa.
- Mówią prawdę...? - wyszeptałem, patrząc jej w oczy. Tak zaskakująco spokojne oczy...
- Jestem jego siostrą – pokiwała głową.- Ale go nienawidzę, to nic nie znaczy!
- Chodzi jej o Kimiko, nie o ciebie, młody Shoku – Chase stwierdził.- Krzywdziła twoją przyjaciółkę przez cały pobyt tutaj, zabierając jej energię i moc smoka ognia. Teraz by ją już zabiła, od początku miała taki plan.
Zacząłem lekko drżeć. Spojrzałem przez ramię na Kimiko. Pokiwała głową, potwierdzając jego słowa.
Jemu bym może nie uwierzył, ale Kim nie miała powodu kłamać. A to by się zgadzało, z Kimiko zaczęło się źle dziać od czasu, gdy Akemi zaczęła się z nią przyjaźnić.
- Kłamałaś – stwierdziłem, puszczając jej rękę i odsuwając się.- Udawałaś.
- Udawałam, tak – pokiwała głową, jakby lekko zawstydzona.- Ale...Rai...zakochałam się w tobie podczas tego wszystkiego...nie chciałam już krzywdzić Kimiko, ale nie umiałam przestać. Myślałam, że sobie z tym poradzę sama...
- Jesteś tak żałosna, że to przechodzi wszelkie moje oczekiwania – Chase parsknął śmiechem.- Zawsze wiedziałem, że byłabyś dobrą aktorką, ale teraz należą ci się owacje na stojąco! Nic już nie wskurasz fałszywymi łzami, siostrzyczko.
- Blokowałaś mi pamięc, tak?! - Dojo spojrzał na nią wrogo.- Żebym im nie powiedział kim jesteś!
- Musiała stracić kontrolę nad tym gdy zabierała Kimiko moc – Young uśmiechnął się złośliwie.- Najwyraźniej cały genialny plan się posypał.
- Stul pysk! - czerwonowłosa wrzasnęła.- Taki jesteś święty?! Odciągałam od ciebie Kimiko, bo zależy ci tylko na tym, żeby przeciągnąć ją do Heylinu i zapanować nad nią, żeby mieć jej moc pod ręką!
- A zabicie jej jest oczywiście lepszym rozwiązaniem, gratuluję.
W mojej głowie zapanował chaos. Istny chaos. Nie miałem pojęcia co zrobić ani co powiedzieć. Nie czułem się tak już od dawna. Ostatnim razem byłem tak rozdarty, gdy się zastanawiałem czy posłuchać Wuyi i przejść do Heylinu.
- Nie jestem zła jak ty!
- Jesteś – Dojo ponownie się odezwał.- Odeszłaś z klasztoru, bo wypiłaś zupę Lao Mang Long. Jesteś taka, jak Chase.
- On mnie zmusił do wypicia jej! - Akemi zacisnęła pięsci i krzyknęła zrozpaczona. Wycofałem się i przysunąłem do Kimiko.- Rai? Nie wierzysz mi...?
- Odejdźcie stąd, zanim was wykopiemy za drzwi! - Omi krzyknął.
Kimiko złapała mnie za rękę.
- Tu nie ma drzwi, kowboju – Clay zwrócił uwagę.- Ale na pewno zrozumieliście przekaz. Wynoście się, albo stańcie do walki.
Czułem, jakbym miał za chwilę zwymiotować.
- Chodź Akemi, wracajmy – Chase uśmiechnął się do...siostry.- Do domu. Nie chcą cię już tutaj.
Popatrzyła na mnie błagalnie.
Nic nie powiedziałem.
Powoli ruszyła w stronę Chase'a.
Nikt z nas nawet nie drgnął.
Gdy stała obob niego ruszyli dalej, razem.
Słyszałem tylko szum drzew i oddech japonki tuż obok.
Akemi spojrzała na mnie przez ramię.
Uśmiechnęła się a ja poczułem, że chcę umrzeć.


***************

Tadaaa! Raaaany, ile ja nic nie pisałam o xiaolin...
Zrobiłam to specjalnie dla Ciebie!
Może nie być to najlepszy oneshot, ostatnio pisałam to ze trzy lata temu...ale się starałam, mam nadzieję że może być ^ ^

No i tak...szkoła zabija wene i zabiera czas xD
Ale jutro znowu wezmę się do pisania i po trochu będę kończyć drugiego oneshota. Może za miesiąc...xD

Tak czy inaczej, wiem że większość jest niewtajemniczona w temacie tego opowiadania, ale...pech. 
Wiem, pocieszyłam xD

Niech moc i ziemniaki będą z wami ludki <3

15 komentarzy:

  1. Jeny, piękne! Ty to masz talent! Kc<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! ^ ^
      Naprawdę się cieszę, że tak sie to podobało...to znaczy że jeszcze nie wyszłam ccałkiem z wprawy xD

      Usuń
  2. Ja na wstępie padłam.
    Po przeczytaniu tytułu.
    Pomyślałam: „Hej, to brzmi jakoś znajomo, tak swojsko. I trochę Clayem zajeżdża. xD Nigdy do głowy mi nie przyszło, że ten one-shot będzie o właśnie o Xiaolin. Możesz sobie wyobrazić moją radość, jak oczęta spotkały się z jednym słowem: „Rai”? Rozpłynęłam się. :D Jak cudownie było znowu przeczytać o nich w Twoim wydaniu. Cudownie było znów powrócić do Akemi, Kazuyi(to jest Chase'a) i całej spółki. Czułam się tak, jakbym znów wróciła do... no, może nie dziecięcych a tych wczesnych młodzieńczych lat, gdy miałam 16 lat i jarało mnie wszystko co z Xiaolin związane! xD Jeśli napisałaś to w ciągu dwóch tygodni, to wiedz, że z wprawy nie wyszłaś, ponieważ Twój obecny styl pisania + moje ukochane opowiadanie w pełni mnie satysfakcjonuje. :D Toż to zbrodnia jest, nie kontynuować go! Ale jestem przeszczęśliwa, że zdecydowałaś się to napisać... dla mnie xD Dziękuję.
    No, to teraz popiszemy sobie o treści.
    Wstęp tak słodki, że aż chciałam, wierzyć, iż Akemi serio coś czuje do Rai'a. Nigdy nie miałam okazji tego napisać, ale nie przepadałam za nią, gównie dlatego, że działała na szkodę Kimiko i przeszkadzała Chase'owi w „zaprzyjaźnianiu” się z nią. Tak, smok ognia zawsze mi pasował do strony Heylin, ale nie pytaj dlaczego. :P A do Raimunda brak mi słów. Paskud Kimiko zdradza.:D Ale scena pocałunku generalnie wyszła super, a zakłopotany Rai był uroczy. :) Clay, jedyna rozsądnie myśląca osoba w tym towarzystwie. Normalnie mam ochotę pogratulować rozumu. Gdy czytałam to opowiadanie na Onecie, okropnie denerwował mnie fakt, że mnisi tak zwyczajnie zaufali Akemi, która pojawiła się znikąd i zaprosili ją do klasztoru. Potem była akcja w pałacu Chase'a i to nagłe zasłabnięcie Kimiko, wtedy gdy Akemi ją dotknęła. Zero podejrzliwości, serio? >.< Więc dobry, poczciwy Clay jeden jedyny myślący trzeźwo.
    Zaskoczyłaś mnie rozmową o tym, jak odróżnić człowieka dobrego od złego. I na końcu: Och, Kimiko, zabije cię i nie będziesz musiała się niczym martwic. x.X
    Na szczęście pojawił się Chase :D Jejniu, ten Raimundo to ma wejścia. Ja chciałam więcej, więcej, więcej walki, ale nieee. Musiał wparować z tym swoim wiaterkiem i popsuć zapowiadające się krwawe widowisko. Haha, aż sobie wyobraziłam jego minę, kiedy Kazuya stał się Chase'm i wyszło, ze Akemi jest złą siostrą. xD W tym tekście mnie po prostu wkurzył, więc mi go nie szkoda.
    Cód, miód i orzeszki. Brakowało mi w tym tylko uczuć Kimiko – w końcu dowiedziała się, że Kazuya, z którym spędzała tyle czasu okazał się Chase'm.
    Cieszy mnie, że na temat one-shota wybrałaś zdemaskowanie rodzeństwa, bo zawsze cholernie mnie ciekawiło, jak długo by zostali w klasztorze.
    Hmm... ciekawe jak to wszystko by teraz wyglądało... Chase powróci do swojej nory i będzie użerał się z wiedźmą, zastanawiając się, jak przeciągnąć Kimiko na swoją stronę? Akemi będzie chciała go zabić? Raimundo stwierdzi, że nie nadaje się na przywódce? I wreszcie – czy Jack kiedykolwiek by zmądrzał? xD Na te i inne pytania chyba już nie znajdziemy odpowiedzi, ale jestem cholerne zadowolona z takiego obrotu spraw i jeszcze raz: DZIĘKUJĘ! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam Ci się, ze nawet mi się podobał powrót do pisania tego ^ ^
      Ale wątpię czy się dalej do tego nadaję...xD
      No właśnie, nie spodziewałaś się tego, a ja tak pomyślałam, że sprawie Ci drobną przyjemność pisząc właśnie o xiaolin :D
      I wybrałam tą scenę, bo przeczuwałam, że właśnie tą byś chciała przeczytać. Dlatego jestem dumna z siebie, że wszystko jest jak powinno i Ty jesteś zadowolona :D

      A co do Claya i rozumu...gdy pisałam na Onecie to jednak nie umiałam WCALE dobrze opisać uczuć i pominęłam tam wszystko o wątpliwościach itd. W ogole te notki z tamtego bloga są dla mnie teraz taką porażką...xD
      Ale od czegos trzeba zacząć!
      Tak czy inaczej, nie wiesz jak się cieszę, że oneshot Ci się spodobał!

      Usuń
    2. Drobną przyjemność? Ogromną przyjemność chciałaś napisać. ^^ I cieszy mnie fakt, że pisanie tego nie okazało się dla Ciebie jakąś torturą czy coś. I nie oszukuj, że już się nie nadajesz, bo historia powyżej mówi co innego, yhym xD
      A ja i tak kocham tę porażkę,mimo że faktycznie styl pisanie nie był tak... wyrobiony, o. xD

      Usuń
    3. Właśnie zaskakująco fajnie się to pisało. Co prawda musiałam przeczytać kilka ostatnich notek z poprzedniego bloga, żeby się upewnić że nic nie pomyle, ale dało się przeżyć.
      Boję się tylko, że to taki słomiany zapał i za dwa rozdziały stwierdze jednak że nie chcę tego kończyć...xD
      Nie był tak wyrobiony...? On WCALE nie był wyrobiony xD
      Ale to był mój drugi blog (pierwszy był o Storm Hawks, taka ciekawostka która wcale nie jest ciekawa xD), więc co tam ^ ^

      Usuń
    4. Słomiany zapał to zło ;_;
      Tak przy okazji obiło Ci się gdzieś i kiedyś o uszy, że jest już nowa seria Xiaolin ---> Xiaolin Chronicles? :x
      Uu, Storm Hawks, mówisz? A można to gdzieś jeszcze przeczytać? xD

      ~Raylie

      Usuń
    5. Tak, ale nie wiem czy już jest czy ma być ani o czym jest ._.

      Em...można...xD
      Ale...pisałam to jeszcze przed blogiem z xiaolin gdy byłam małym zUym dziekiem które nie stawiało przeciwników i nie umiałam nic opisywać. Na pewno chcesz to coś czytać? XD

      Usuń
    6. Jak to o czym? Szukanie SGW, dziewczęce piski Jack'a, nawalanka jak leci, długowłosy sekso... to znaczy jaszczurowaty Chase i inne takie atrakcje . xD Na razie na you tube to można oglądnąć, oczywiście po angielsku.
      Hmm... jest aż tak źle? Czyżby historia dialogiem stojąca? xD Był czas, gdy oglądałam SH, ale nie fascynowałam się tym tak bardzo. ^^

      Usuń
    7. Haha jak ja kocham te piski Jack'a XD
      A, to obejrzę sobie może kilka w najbliższym czasie.
      Tak, głównie dialogi, choć jakieś opisy się znajdą...xD
      Mnie za to bardzo wzięło na SH. Dodatkowo koleżanka też miała na tym punkcie swira, więc to już w ogóle było numerem jeden swojego czasu xD

      Usuń
    8. Co jak co, ale piski Jack'a to wymiatają <3
      Wiem, że takie opowiadania Cię już pewnie nie interesują, ale wprost czuję potrzebę zaspamowania Ci ---> http://inna-wersja.blogspot.com/ ---> jest to bardzo zły, brzydki ficzek ^w^ Gdybyś kiedykolwiek odczuwała potrzebę zafundowania sobie budyniu w głowię, to zapraszam. Obiecuję, że będzie tak dziwnie i tak niekanonicznie, że mózg wyleje się oczodołami. xD Uprzedzam, że mam skłonności wyżywania się na bohaterach i to na wszelkie możliwe sposoby. :V

      Usuń
  3. Hej, a co wy na to, żeby z Akemi-san przeprowadzić wywiad? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ....ze mną? Wywiad? .__________.

      ...ha..haha....hahahahaha dobree XD
      ciastko dla tej pani! XD

      Usuń
  4. Xiaolin! O rany! Tego się nie spodziewałam! ^^ Wspomnienia wracają!

    Może to nie jest takie istotne, ale lubię jak wplatasz informacje. Niby mimochodem wspomniałaś o tych srebrnych włosach i czerwonej farbie, więc zaoszczędziłaś czas i nie straciłaś płynności. Strasznie to doceniam.

    Szczerze to Raimundo nigdy nie był przeze mnie jakoś tak lubiany i dziwnie mi o nim czytać. Chyba nie chcę mu przyznać prawa do posiadania głębszych uczuć! ^^" A Clay i jego porównania były cudowne! :D
    Pomysł z narzeczoną jest świetny. Nadawałby się na długie, wielorozdziałowe opowiadanie. Dobrze byłoby poznać jak to jest z tym chronieniem Kimiko. Zresztą Akemi znów została niesłusznie oskarżona. Biedna. Zawsze wyjdzie inaczej niż chce.

    I coś co mi się rzuciło w oczy: "nie zapowiada się na tak Heylinu". Zjadło ci a.

    OdpowiedzUsuń
  5. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń