Akemiś nie zapomina, nie nie! Oto i obiecany oneshot. Wiem że późno, ale miałam naprawdę dużo spraw, czasem brak weny a czasem jak miałam czas pisać to byłam zbyt zmęczona (nie polecam pójścia spać po 3 i wstania po 6!) i tak zeszło...ale lepiej późno niż wcale, nie? Rozpisze się bardziej na koniec, więc...Raylie, enjoy! XD
***Akemi***
- Jest za spokojnie – Rai
stwierdził, rozglądając się po lesie rozciągającym się przed
nami niczym zielone morze. Staliśmy pod bramą do klasztoru,
opierając się plecami o mur.- Heylin znowu coś szykuje.
- Nie zamartwiaj się tak –
odparłam lekko znudzona, krzyżując ręce na klatce piersiowej i
przyglądając się końcówkom moich włosów, falujących lekko na
wietrze. Miałam nadzieję, że farba do włosów od Kimiko długo
się utrzyma. Srebrne włosy mnie drażniły, a czerwone pasowały w
sam raz.- Nawet jeżeli coś szykują, nie przejdą do klasztoru, w
końcu my tu jesteśmy.
Niezbyt się przejmowałam.
Co Heylin mógł planować? Jack...Nie, Jack to nawet nie jest powód
do zmartwień, byłby w stanie udusić się sznurówką od sandałów.
Wuya sama nic nie zrobi. Co prawda pewnie trzyma się teraz z tą
cholerną fasolką i to bardziej niepokojące. Nie wiedziałam, co
zamierzają.
Cóż, przynajmniej Chase
nie był zagrożeniem. Chwilowo. Na razie musiał ze mną
współpracować, czy coś w ten deseń. Chodziło nam o Kimiko i
choć nasze plany tak naprawdę tworzyły między nami rywalizację,
niemal wyścig, to nie mógł mnie wydać bez wyjawienia prawdy o
sobie. Miał tak samo związane ręce jak ja.
Z tą różnicą, że ja nie
zamierzałabym odpuścić. Gdyby Chase został zdemaskowany odszedłby
i próbował ją przekonać słowami, aby do niego dołączyła. Ja
nie bałam się użyć do tego siły. Mogłabym ją nawet zabić i
czekać kolejne kilka tysięcy lat na ponowną okazję, niż
pozwolić, żeby wyszło tak jak chciał mój kochany braciszek.
Zamierzałam sprawić mu trochę problemów w ciągu tej wieczności.
- Pewnie masz rację –
szatyn westchnął i uśmiechnął się do mnie.- Jeżeli będziesz
chciała iść spać to powiedz, mogę trzymać wartę sam, w końcu
ja jestem tutaj Shoku i mogę cię zwolnić z tego obowiązku.
- Hej, sama zaproponowałam
że z tobą zostanę – wymusiłam uśmiech.- Zresztą, nie jestem
senna, ale dzięki za troskę, Rai.
- W porządku, w sumie się
cieszę że tu jesteś – poczułam na sobie wzrok brazylijczyka.
Nie spojrzałam jednak na niego. Postanowił więc kontynuować.-
Sporo mi ostatnio pomagasz, Akemi. Wiesz dużo o roli Shoku, o
treningach, o wszystkim praktycznie. Jestem ci za to wdzięczny.
- Pomagam ci, bo...bo cię
lubię – przeniosłam na niego wzrok, wpatrując się w jego
zielone tęczówki.- Bardzo cię lubię.
- Em...ja też cię
lubię...- Raimundo zmieszał się lekko, a ja chwyciłam go za dłoń,
szybko splatając z nim palce. Jego oddech lekko przyśpieszył.-
A-Akemi...
Szybko przesunęłam się
przed niego i przyłożyłam mu palec do ust.
- Ciii...próbowałam Rai,
naprawdę. Ale nie umiem panować nad sobą w twojej obecności...-
wyszeptałam, zwracając uwagę na delikatność jego warg.- Nie
umiem przestać o tobie myśleć...Wiem, że jesteś Shoku i masz
teraz dużo obowiązków, ale nie mogę się oprzeć gdy jesteśmy
tak blisko.
Wyczułam jego
zdenerwowanie. Przysunęłam się jeszcze bliżej, żeby nasze twarze
dzieliły zaledwie centymetry i delikatnie przejechałam wzdłuż
jego wargi. Jego oczy rozszerzyły się w zdziwieniu. Był
zakłopotany, tak jak chciałam. Mimowolnie uśmiechnęłam się.
- Nie powinnaś żywić do
mnie żadnych uczuć...- wypalił, ale jego głos był niepewny.- I
ja do ciebie też nic nie powinenem...
- Pozwól ułatwić sobie
życie i pozwól mi stać się jego częścią.Ważną częścią...-
szepnęłam i uśmiechnęłam się zalotnie. Zamrugał szybko.
Następne zdarzenia
potoczyły się szybko i płynnie. Ledwo przesunęłam obie dłonie
na jego tors a on pocałował mnie. Serce biło mu coraz szybciej,
czułam je pod prawą ręką bardzo wyraźnie. Zaczęłam na niego
trochę napierać i zmieniać pocałunek z delikatnego na bardziej
intensywny, zmuszając tym samym i siebie do szybszego oddychania.
Objął mnie w talii i
zamienił nas miejscami, teraz mnie przyciskając do zimnego muru i
całując namiętniej.
Wszystko szło zgodnie z
planem. Już był mój. To dawało przewagę.
Zarzuciłam mu ręce na
szyję i mocniej do siebie przyciągnęłam, przeczesując palcami
jego lśniące włosy.
Nic przy tym nie czułam.
Żadnego uczucia poza satysfakcją z wykonanego zadania.
Ciepło jego ciała nie
robiło na mnie wrażenia.
Więc chyba naprawdę byłam
już martwa.
***Raimundo***
Nie wiedziałem czy
powinienem był ją pocałować. Nie wiedziałem również, czy to
było dobre. Ale na pewno było...przyjemne. Serce biło mi jak
oszalałe, czułem ciepło w całym ciele. Gdy była tak blisko
czułem się jakby spokojniejszy. Ostatnio spędzałem z nią sporo
czasu i musiałem to przyznać – przywiązałem się do niej.
Często jej nie rozumiałem,
zachowywała się conajmniej dziwnie i nie wiedziałem, co to ma
znaczyć ani jak zinterpretować jej chłód i specyficzne podejście
do życia. Z czasem jednak przyzwyczaiłem się i przestało mi to
przeszkadzać.
Myśl, że wywoływałem w
niej tak silne uczucia i że wreszcie zdecydowała się je pokazać
przyprawiła mnie o lekkie mrowienie na plecach. Wreszcie zdjąłem
jej tą maskę obojętności z twarzy!
Z drugiej strony, nie byłem
pewien swoich uczuć. Zależało mi na niej, nawet bardzo, ale nie
umiałem powiedzieć czy ją kocham. Nie powinienem grać na jej
uczuciach.
Odsunąłem się kawek,
pozwalając nam złapać oddech. Patrzyłem jak czerwonowłosa powoli
uchyla powieki i nasze spojrzenia się spotkały. Miała jakiś
niebezpieczny błysk w oku, jednak wydawała się spokojna.
- Nie podobało ci się? -
zapytała, a jej głos nawet nie zadrżał.
- P-podobało! - zmieszałem
się nieco.- Nie o to chodzi...tylko...ja nie wiem czy powinniśmy
byli...
- To może spróbuję cię
ponownie przekonać...- uśmiechnęła się zaczepnie i zbliżyła z
powrotem do mnie, ale złapałem ją za ramiona i szybko odsunąłem
pod ścianę.
- Słuchaj, ja...-
wybełkotałem, nie wiedząc co powiedzieć. Przed chwilą nie miałem
najmniejszej ochoty tego przerywać, ale coś w środku mówiło mi,
że dobrze postąpiłem.- Przepraszam...
Popatrzyła na mnie, jakby
lekko rozgniewana. Odepchnęła moje ręce, stanęła na palcach i
pocałowała mnie w policzek.
- Ochłoń, wtedy pogadamy,
zanim powiesz coś, czego mógłbyś załować. - Szepnęła, po czym
osunęła się i ruszyła w stronę klasztoru.
Westchnąłem i spojrzałem
na księżyć.
- Co ja mam zrobić? -
mruknąłem.- Nie chcę, żeby odeszła...nie wytrzymam chyba bez
niej.
***Clay***
- Nudno tu jak w stajni
podczas wyścigów konnych – skwitowałem, siadając na ziemi.
Akemi i Raimundo pilnowali przedniej bramy, podczas gdy ja i Dojo
mieliśmy oko na bramę z tyłu. Niedługo miał mnie zmienić Omi,
jednak nie zmieniało to faktu, że brak zajęcia wspomagał siłę
zmęczenia.Westchnąłem.- Następnym razem wezmę coś ze sobą,
może postrugam figurki z drewna...
- Nie najgorszy pomysł –
smok skwitował, po czym ziewnął przeciągle.- Masz coś przeciwko
jeżeli się chwilkę zdrzemnę?
- Śpij spokojnie kowboju,
nie zapowiada się na tak Heylinu – stwierdziłem i również
ziewnąłem. Popatrzyłem zazdrosny jak smok zwija się na kapeluszu
obok mnie i zasypia w ułamku sekundy. Ten to ma jednak życie.
Wbiłem wzrok w las przed
sobą. Taki spokojny i cichy. Tylko delikatny szum liści na wietrze
zdradzał, że czas się nie zatrzymał.
Zacząłem myśleć o
Kimiko. Ostatnio coś się z nią działo, wszyscy to zauważyli.
Nikt jednak nie zdawał się znać przyczyny. Japonka miała już
widoczne cienie pod oczami, na treningach musiała coraz częściej
siadać z boku, bo nie dawała sobie rady i groził jej poważny
wypadek, na dodatek coraz mniej jadła. Nigdy nie rozumiałem jak
można jeść tyle co chora krowa i twierdzić, że się najadła,
jednak teraz Kim zdecydowanie przeginała.
Nie miałem nic do Akemi,
ale jej obecność mnie odrobinę niepokoiła. Zawsze była cicha,
opanowana, stanowcza i obojętna, jakby te wszystkie sprawy jej w
ogóle ani trochę nie obchodziły. Musiało to być coś rodzinnego,
bo Kazuya również nie był najbardziej wygadanym kowbojem.
Jednak problemy Kimiko
zaczęły się, gdy ta dwójka przybyła do klasztoru. Nie
wiedziałem, czy to może być jakoś powiązane, więc nie
zamierzałem rzucać bezpodstawnych oskarżeń względem ich.
Zresztą, nie sprawiali
wrażenia zgranego rodzeństwa. Zwłaszcza, że kiedyś przechodziłem
obok, gdy kończyli rozmawiać i dziewczyna rzuciła wtedy ciche
'nienawidzę cię' do brata. W swoim towarzystwie zachowywali się
jak wściekłe kury w kurniku podczas zbierania jajek.
Ale reszta ich lubiła. Rai
i Akemi świetnie się dogadywali. Kimiko i Kazuya również. Omi
spędzał mnóstwo czasu trenując z obojgiem (choć oczywiście
osobno, nie chcieliśmy, żeby polała się krew). Ja osobiście
wolałem Kazuyę, jednak czerwonowłosa nie wchodziła mi w żaden
sposób w drogę ani nie czepiała się bezpodstawnie.
Nagle Dojo poderwał się
do góry jak oparzony.
- Niedobrze! Niedobrze! -
zaczął krzyczeć, miotając się we wszystkich możliwych
kierunkach.
- Co się stało Dojo? Shen
Gong Wu? - zapytałem, zrywając się na nogi.
- Nie! Gorzej! Gorzej!
Musimy wszystkich ostrzec! - smok podskoczył i zaczął mnie szarpać
za szatę.
- Wyluzuj kowboju, o co
chodzi? - zamrugałem zaskoczony.
- Akemi! Nie masz pojęcia
jakim jest zagrożeniem! Nie ma czasu! - rzucił się pędem w stronę
klasztoru. Puściłem się biegiem za nim
- Dojo, powiedz o co ci
chodzi! - złapałem go i przytrzymałem.- Co się stało?
- Akemi była narzeczoną
Dashiego! - wrzasnął, a ja zamarłem.
- Narzeczoną mistrza
Dashiego? Co ty opowiadasz, nie wygląda na kilka tysięcy lat...-
podrapałem się po głowie.
- A kto jeszcze nie wygląda
na kilkaset lat?!
Serce mi zabiło szybciej.
- Chase Young...-
wyszeptałem.- Sugerujesz, że ona...
- Tak! Tak! Wypiła to! Nie
ma czasu, Clay! - nie mogłem w to wszystko uwierzyć.
- Dlaczego mówisz o tym
dopiero teraz? - zmarszczyłem lekko brwi.- Siedzi u nas już dobre
kilka miesięcy...
- Nie wiem, musiała
przestać wpływać na moją pamięć! Tak, potrafi to – szybko
dodał końcówkę, widząc moje spojrzenie.- Ma wiele ukrytych mocy,
jednak większość z nich zaczęła słabnąć po pierwszym miesiącu
od wypicia magicznej zupki chińskiej. Pośpieszmy się już!
Nie byłem pewien, czy po
prostu mu się to nie przyśniło, ale nie chciałem już zwlekać,
jeżeli to co mówił było prawdą. Rzuciłem się biegiem w stronę
klasztoru.
***Omi***
- Mistrzu, sądzisz że
jestem coraz lepszy? - zapytałem w końcu, spoglądając do góry na
mistrza Funga. Miałem jeszcze kilkanaście minut zanim musiałem
zmienić Clay'a, a mistrz akurat medytował, postanowiłem się więc
przyłączyć.
- Oczywiście Omi – odparł
krótko, nie otwierając oczu.- Trening każdego czyni lepszym.
- No tak...- mruknąłem,
nieco rozczarowany odpowiedzią.
Wiedziałem, że ma rację,
jednak po cichu liczyłem, że mnie pochwali iż mój trening
przynosi wspaniałe efekty i jestem lepszy od pozostałych.
Nie, żeby mi na tym bardzo
zależało.
No...może odrobinę...
- Coś się stało, młody
mnichu? - mistrz zapytał po chwili.- Wyczuwam niezadowolenie w twoim
głosie. Twoje obecne rezulataty ci nie wystarczają?
- Chciałbym być jeszcze
lepszy! - wypaliłem natychmiast.- Jak Shoku! Cieszę się, że
Raimundo objął tę rolę, jednak czasem się zastanawiam czy nie
byłbym bardziej...
- Odpowiedni? - mężczyzna
mi przerwał, nadal całkowicie spokojny.- Omi, nie należy być zbyt
chciwym. Rozwijasz swoje umiejętności w odpowiednim tempie, zaufaj
mi.
- Skoro tak twierdzisz,
mistrzu. - Westchnąłem cicho.
Przypomniały mi się słowa
Kazuyi, że jeżeli chcę być najlepszy, to powieniem sięgnąć po
inne środki.
Brzmiał...podobnie do
Chase'a Younga. Ale to było niemożliwe, żeby byli tą samą osobą.
Chyba...
Nie, to po prostu był zbieg
okoliczności. Po co Chase Young miałby przebywać między nami i
nie przekonywać mnie do przejścia na stronę Heylinu? Bez sensu, to
na mnie mu zależało. Co nie było aż tak zaskakujące...
Nagle przez łuk drzwiowy
wpadł zdyszany Clay i Dojo.
- Jesteśmy w
niebezpieczeństwo! - smok zaczął krzyczeć już od progu,
wymahując energicznie rękoma (łapkami? Łuskami? Nie wiem co mają
smoki, nie uczyli nas w szkole, sorki XD – dop. Autorki).- Mistrzu
Fung, musimy natychmiast powiedzieć Raimundowi i Kimiko!
- Ale co się stało, Dojo?
- starzec zapytał, jak zawsze opanowany.
- Czyżby Heylin szykował
się do wojny? - wykrzyknąłem, czując nutkę ekscytacji. To by
była okazja zobaczyć jakie rezulataty dały mi treningi w starcu z
prawdziwym przeciwnikiem!
- Gorzej młody, gorzej –
Clay wtrącił się.- Dojo twierdzi, że Akemi ma kilka tysięcy lat
i była narzeczoną mistrza Dashi.
- Co? - mistrz zmarszczył
brwi.- Mistrz Guan twierdził, że zginęła. Mało tego, mówił że
sam ją zabił.
- To albo coś mu nie
wyszło, albo wstała z grobu, ale nie wygląda na taką...- Clay
poprawił kapelusz.- Jesteś pewien że jej z nikim nie pomyliłeś,
kowboju? Może jest do niej podobna?
- Nie, nie, nie! To jest ta
sama! Akemi Young! - smok spiorunował go wściekłym wzrokiem,
oburzony, że mu nie wierzyli.
Young.
Akemi Young...
- Czy to znaczy...-
zacząłem, a moje oczy rozszerzyły się w zdziwieniu.- Że ona jest
siostrą...
- Tak, to młodsza siostra
Chase'a Young'a! Czy to wam coś mówi?! - Dojo wyglądał, jakby był
na skraju załamania nerwowego.- Zwraca się do Kazuyi ''braciszku''!
Nienawidzą się tak samo jak Chase i Akemi! Czy teraz załapaliście
co się dzieje?!
Zamarłem. Chase Young był
między nami. Na dodatek jego siostra również. Nie mogłem przyjąć
tego do wiadomości.
- Czyli Akemi jest dobra? -
zapytałem nagle, przerywając krótką ciszę.- Skoro nienawidzi
Chase'a, to jest po naszej stronie!
- Oj nie, uwierz mi Omi –
smok westchnął.- Akemi...była po naszej stronie. Obecnie jest
takim samym zagrożeniem jak Chase Young, albo nawet gorszym, nie
wiem tego teraz. Oboje są wrogami.
- Raimundo został z Akemi
sam – Clay wyszeptał, po czym rzucił się biegiem do wyjścia.-
Szybciej, Omi! Musimy ratować Raimundo i Kimiko!
- No to jazda z tym mopsem!
- krzyknąłem, po czym rzuciłem się biegiem za przyjacielem.
***Kimiko***
- Hej, obudź się, Kim –
delikatny głos wyrwał mnie ze snu. Przez chwilę nie miałam
pojęcia co się w ogóle dzieje. Dopiero po chwili widziałam na
tyle wyraźnie, żeby rozpoznać twarz Akemi. Poczułam jej dłonie
na ramionach, pewnie mną potrząsała. Poczułam ogromną falę
zmęczenia. Oddałabym wszystko, żeby natychmiast móc wrócić do
spania, jednak twarz dziewczyny zdradzała, że dzieje się coś
ważnego.- Kim, ocknij się, wyglądasz jak żywe zombie.
- Zombie nie są żywe,
dlatego są zombie – mruknęłam, przecierając lekko oczy dłonią.
Podniosłam się do pozycji siedzącej a ona mnie puściła.- Co
jest?
- Musimy pilnie pogadać –
odparła, a na jej twarzy malowała się czysta powaga.- Wiem, że to
nie jest może najbardziej odpowiedni moment, ale zawsze uważałam,
że nieodpowiedni moment jest właśnie najbardziej odpowiedni.
- Um...okej – pożegnałam
się w myślach z powrotem do spania.- To o co chodzi...?
- Jak rozdzielasz dobro i
zło? - zapytała, nie odrywając ode mnie wzroku.
Zdziwiłam się.
- Jak to...jak
rozdzielam...co masz na myśli? - zmieszałam się nieco. Znałam
Akemi już tak dobrze, że wiedziałam, że oczekuje jasnej i
dokładnej odpowiedzi na pytanie które zadała, w innym wypadku
bardzo szybko się irytowała.
- Co według ciebie czyni
kogoś dobrego, a kogoś innego złego? Dlaczego jednych postrzegasz
tak, a innych inaczej?
To naprawdę była zła
pora. Bardzo złe pytanie jak na godzinę...
Zerknęłam na zegarek na
laptopie.
Bardzo złe pytanie jak na
godzinę trzecią czterdzieści-osiem. Akemi miała wyczucie, trzeba
było jej to przyznać.
- No...eee...- odgarnęłam
włosy z twarzy i wyprostowałam się.- Em...źli ludzie to ci,
którzy robią ludziom na których im zależy krzywdę. Ogółem, źli
ludzie to ci, którzy kogoś krzywdzą a dobrzy ludzie to ci, którzy
pomagają i bronią innych.
- A ktoś, kto robi coś
złego, ale po to, żeby pomóc komuś innemu? - zapytała, marszcząc
lekko brwi.
Odchrząknęłam.
- Jakby naprawdę chciał
komuś pomóc, to by znalazł inny sposób. Taki, żeby nikogo nie
krzywdzić – wytłumaczyłam.
- A gdyby ktoś umierał? I
nie byłoby innego sposobu niż dostanie czegoś natychmiast, żeby
tej umierającej osobie pomóc? - czerwonowłosa wpatrywała się
gdzieś w przestrzeń za mną, jakby otępiała.
- Akemi, dlaczego o to
pytasz? - zaniepokoiłam się lekko. Nigdy nie zadawała takich
pytań. Nie żeby w ogóle dużo mówiła, ale nigdy nie poruszyła
takiego tematu.
- Nie uważasz, że trochę
niesprawiedliwie tak segregować ludzi? - głos jej lekko zadrżał.-
Tak naprawdę nigdy nie wiesz, kogo osądzasz.
- No...no w sumie tak...-
przyznałam jej rację. Cieszyłam się, że akurat na mnie nie
patrzy, bo pewnie bym poczuła falę wstydu, albo coś w tym rodzaju.
- Daj rękę – poleciła,
wyciągając dłoń w moją stronę. Zawahałam się. Przeniosła na
mnie wzrok.- Daj mi rękę, Kimiko.
- No dobrze...- nie
wiedziałam jaki jest sens tego, ale spodziewałam się kolejnej
części tej tajemniczej rozmowy, liczyłam, że powie mi więcej.
Złapałam ją za rękę.
- Uważasz, że jesteś tą
''dobrą''? - zapytała chłodno.
- Chyba...chyba tak...-
mruknęłam.- Staram się jak mogę, żeby pomagać innym ludziom
i...
- Wiesz, droga do piekła
jest wybrukowana dobrymi chęciami – syknęła, a mnie przeszły
ciarki. Nie chciałam już jej zwracać uwagi, że to powiedzenie
szło trochę inaczej. Pozwoliłam jej kontynuować.- Pomyślałaś
kiedyś, że może nie jesteś taka dobra jak uważasz?
- Co masz na myśli? -
szepnęłam, a ona mocniej ścisnęła moją dłoń. Poczułam silne
ukłucie niepokoju.
- Kim, możesz ich
wszystkich skrzywdzić – uśmiechnęła się, ale nie był to
przyjazny uśmiech. Wręcz przeciwnie, gdy się tak uśmiechała
wyglądała po prostu przerażająco. Czułam, że zaczynam się
trząść.- Ale nie musisz. Mogę ci z tym pomóc. Od teraz nie
będziesz musiała się tym martwić...
Zakręciło mi się w
głowie, oczy zaszły mgłą, całkowicie paralizując zmysł wzroku.
Poczułam, że upadam z powrotem na plecy. Uścisk na dłoni nasilił
się.
- Co się dzieje...? -
wyszeptałam zdenerwowana. Wszystkie siły mnie opuszczały. Czułam,
że już nawet nie mam siły oddychać.- A-Akemi...?
- Naiwność boli –
dobiegł mnie jej chichot.- Ale nie martw się, Kimiko. W twoim
przypadku tylko przez chwilę.
Wpadłam w panikę.
Kompletnie nie rozumiałam co się działo. Wiedziałam tylko, że
coś bardzo, ale to bardzo złego. Chciałam wyszarpnąć rękę z
jej uchwytu, ale nie mogłam nawet lekko machnąć ręką. Chciałam
krzyknąć, ale głos utknął mi w gardle. I tak ledwo mówiłam,
pewnie nic by z krzyku nie wyszło. Łzy napłynęły mi do oczu.
Miałam istny chaos w głowie, nie wiedziałam co zrobić, nie
wiedziałam co się stało ani co może się stać za chwilę.
Wiedziałam, że Akemi mi nie pomagała, zamiast tego robiła mi
krzywdę, nie wiedziałam tylko dlaczego ani co chciała przez to
osiągnąć.
To było dziwne uczucie
tak...znikać...Powoli, nawet bezboleśnie, ale męcząco –
tortura.
Byłam bezsilna. Nie mogłam
już nic zrobić, poza czekaniem na cud, albo na koniec.
***Kazuya***
O nie, nic z tego. Nie
zamierzałem pozwolić Akemi wygrać. Nie tylko dlatego, że nie
chciałem żeby stała się jeszcze silniejsza. Również dlatego, że
zwyczajnie chciałem zrobić jej na złość. Chciałem jej pokazać,
że nie jest taka sprytna i cudowna jak myśli, zamierzałem jej
utrzeć nosa.
Szarpnąłem ją za włosy
do tyłu. Krzyknęła i natychmiast puściła smoka ognia.
Przyciągnąłem ją do siebie.
- No hej, siostrzyczko –
syknąłem jej do ucha.- Tęskniłaś?
- Niech cię szlag, Chase! -
wrzasnęła, po czym uderzyła mnie łokciem w brzuch. Cholera, bez
mojej zbroi to zabolało na tyle, żebym poluzował uścisk. To
wystarczyło, żeby szybko odsunęła się, uwalniając włosy.
Uśmiechnąłem się złośliwie.- Jesteś debilem, wiesz o tym?!
- Coś kiedyś wspominałaś,
ale tobie nie dorównam – prychnąłem, napawając się
wściekłością malującą się na jej twarzy.- Czyzbym coś ci
przerwał?
- Mogę ci powiedzieć
jedno, ja zaraz przerwę twoją marną egzystencję, wredna mendo! -
zaczęła wymahiwać pięściami. Gdyby udało mi się ją
wystarczająco rozwścieczyć miałbym szansę ją pokonać –
byłaby zbyt rozkojarzona żeby poprawnie używać swoich mocy.
- Wredna mendo? Nie
nazywałaś mnie tak od pamiętnych czasów, gdy biegałaś zakochana
w Dashim – zaśmiałem się pod nosem.- Jakie żałosne...
- Milcz! - ryknęła,
rzucając się na mnie. Zdążyłem zrobić unik, po czym wybiłem
się w jej stronę.
- Cios małpy!
- Odwrócenie małpy!
Nim zareagowałem zgrabnie
złapała mnie w powietrzu i rzuciła mną o ścianę. Ostry ból
przeszył moje plecy, musiałem zacisnąć zęby. Zacząłem kaszleć,
gdy kurz dostał się do moich płuc. Podniosłem rozgniewane
spojrzenie na czerwonowłosą. Jej twarz nie zdradzała teraz żadnych
emocji, jednak jej oczy tak. Maksymalnie skurczone źrenice były
niepokojące, ale sposób w jaki patrzyła...Cóż, gdybym był kimś
innynm, to biegłbym tak szybko, że znajdowałbym się już na
drugim końcu tego świata.
- Zamierzasz roznieść cały
klasztor, słoneczko? - zapytałem z drwiącym uśmiechem, po czym
podniosłem się na nogi i otrzepałem szatę.
- Zamierzam wytrzeć tobą
podłogi i plac treningowy, aż ci ten uśmieszek zejdzie z pyska –
uśmiechnęła się szeroko. Teraz już całkiem wyglądała jak
psychopatka.- Skoro nie ma już ściany, to co za różnica czy
rozwalę coś jeszcze?
- Masz całkowitą rację,
nie ma najmniejszej róznicy jak zniszczysz wszystko co tu stoi –
odparłem sarkastycznie.- Ale dobrze, skoro chcesz się ujawnić i
wyznać mnichom kim jesteś...chętnie zobaczę co potrafisz, choć
nie spodziewam się wzrostu umiejętności.
- Tak naprawdę się mnie
obawiasz – przekrzywiła lekko głowę na bok.- Wiem to. Zgrywasz
pewnego siebie, ale jesteś świadomy, że mogę cię przewyższać
mocą.
- Mocą, ale nie siłą! -
doskoczyłem do niej i uderzyłem ją pięścią w brzuch. Odleciała
do tyłu i uderzyła o ścianę. Za chwilę upadła na podłogę, a
ja skrzywiłem się lekko, widząc tylko wgniecenie w ścianie.
Miałem nadzieje, że zemsta będzie lepsza i ta ściana też
zostanie zniszczona. Hm, naprawdę muszę poćwiczyć.
- Uch...żałosny jesteś –
przeniosłem wzrok na siostrę, która uśmiechnęła się i otarła
małą strużkę szkarłatnej krwi, która zaczęła spływać z jej
warg wzdłuż brody.- To naprawdę wszystko? Moja kolej, ty nędzny...
- Wystarczy! - odwróciłem
się i nagle wiatr poderwał mnie do góry, odrzucając kilka metrów
dalej. Warknąłem cicho pod nosem i odszukałem wzrokiem Shoku.
Patrzył na mnie nienawistnym spojrzeniem.- Nie pozwolę ci jej
skrzywdzić. Nigdy więcej, słyszysz?
***Raimundo***
Kazuya nie wyglądał,
jakby z powrotem miał się rzucić na czerwonowłosą. Posłałem mu
ostrzegwacze spojrzenie i szybko podbiegłem do niej. Zarzuciłem jej
rękę naokoło siebie i pomogłem jej wstać z kolan.
- Zapłaci za to co ci
zrobił – mruknąłem, krzywiąc się lekko na widok krwi. Jak mógł
tak potraktować własną siostrę?! W głowie mi się to nie
mieściło.- Zaraz zabiorę cię do mistrza Funga, jeżeli coś
jeszcze ci się stało...
- Nie trzeba – odparła,
po czym uśmiechnęła się słabo.- Dziękuję Rai,
naprawdę...Wstawiłeś się za mną...
- Zależy mi na tobie –
powiedziałem stanowczo.-Nie pozwolę nikomu tak cię traktować,
rozumiesz? Będę cię bronił i...jak zburzyliście tą ścianę?
- Yyy...a, to...rzucił mną
w nią – łzy podeszły jej do oczu.- Całkiem mu odbiło, gdybyś
się nie zjawił to by mnie pewnie zabił...
- Skończ to przedstawienie
– podniosłem wzrok na właściciela głosu, którego tak dobrze
znałem. Omi wskazywał palcem na Akemi.- Jesteś członkinią
Heylinu!
Za nim pojawili się Clay,
Dojo i mistrz Fung. Popatrzyłem po nich zdezorientowany.
- Co ty wygadujesz, Omi? -
zapytałem zdziwiony.- Akemi jest przecież po naszej stronie.
- Ona nie jest tym kim
myślisz, że jest – Dojo wtrącił się.- Podobnie jak jej brat,
Chase Young.
Zamrugałem energicznie.
Nie, musieli się pomylić.
- To nieporozumienie, Rai –
Akemi szepnęła cicho.- Zaraz z nimi na spokojnie porozmawiamy i...
- Rai, odsuń się od niej!
- zza pleców dobiegł mnie głos Kimiko. Odwróciłem się szybko.
Japonka wyglądała...strasznie. Naturalnie była blada, jednak teraz
bielą przypominała kredę do tablicy. Oczy miała wyraźnie
zmęczone, ale też jakieś...nienaturalne. Dziwne. Nie wiedziałem
jak to opisać, przydałby mi się słownik albo coś.- Ona...prawie
mnie zabiła!
- Chyba tajemnica się
wydała – przeniosłem wzrok na Kazuyę, który uśmiechnął się
złośliwie. W sekundzie stał się wyższy, inaczej zbudowany, stał
się...Chasem.- Nie ma sensu już się ukrywać.
Chase Young.
Przez cały ten czas był
między nami.
Nie, źle. On był JEDNYM Z
NAS.
Ścisnąłem mocniej rękę
czerwonowłosej. Nie rozumiałem co się działo. Ani jak to się
stało, że daliśmy się tak nabrać.
To była moja wina. To ja
byłem Shoku, byłem przywódcą, to była moja odpowiedzialność
się upewnić kogo przyjmujemy do klasztoru. Gdyby jeszcze kogoś
skrzywdził, to byłaby tylko i wyłącznie moja wina.
- Ona jest jego siostrą,
Raimundo – Clay odezwał się, po czym lekko szarpnął głową w
stronę Akemi.- Jest wrogiem.
Miałem mętlik w głowie.
Nie pogodziłem się jeszcze z obecnością Young'a, a oni już
informowali mnie, że dziewczyna do której żywiłem uczucia jest
jego siostrą i moim największym wrogiem...
Ech, a mogłem iść spać.
No mogłem nie ruszać tyłka spod muru, no.
Ale to by było tchórzliwe
i szczeniackie.
Przeniosłem wzrok na Akemi.
Przełknąłem ślinę, przez pierwsze kilka sekund nie mogąc
wydusić z siebie ani słowa.
- Mówią prawdę...? -
wyszeptałem, patrząc jej w oczy. Tak zaskakująco spokojne oczy...
- Jestem jego siostrą –
pokiwała głową.- Ale go nienawidzę, to nic nie znaczy!
- Chodzi jej o Kimiko, nie o
ciebie, młody Shoku – Chase stwierdził.- Krzywdziła twoją
przyjaciółkę przez cały pobyt tutaj, zabierając jej energię i
moc smoka ognia. Teraz by ją już zabiła, od początku miała taki
plan.
Zacząłem lekko drżeć.
Spojrzałem przez ramię na Kimiko. Pokiwała głową, potwierdzając
jego słowa.
Jemu bym może nie uwierzył,
ale Kim nie miała powodu kłamać. A to by się zgadzało, z Kimiko
zaczęło się źle dziać od czasu, gdy Akemi zaczęła się z nią
przyjaźnić.
- Kłamałaś –
stwierdziłem, puszczając jej rękę i odsuwając się.- Udawałaś.
- Udawałam, tak –
pokiwała głową, jakby lekko zawstydzona.- Ale...Rai...zakochałam
się w tobie podczas tego wszystkiego...nie chciałam już krzywdzić
Kimiko, ale nie umiałam przestać. Myślałam, że sobie z tym
poradzę sama...
- Jesteś tak żałosna, że
to przechodzi wszelkie moje oczekiwania – Chase parsknął
śmiechem.- Zawsze wiedziałem, że byłabyś dobrą aktorką, ale
teraz należą ci się owacje na stojąco! Nic już nie wskurasz
fałszywymi łzami, siostrzyczko.
- Blokowałaś mi pamięc,
tak?! - Dojo spojrzał na nią wrogo.- Żebym im nie powiedział kim
jesteś!
- Musiała stracić kontrolę
nad tym gdy zabierała Kimiko moc – Young uśmiechnął się
złośliwie.- Najwyraźniej cały genialny plan się posypał.
- Stul pysk! - czerwonowłosa
wrzasnęła.- Taki jesteś święty?! Odciągałam od ciebie Kimiko,
bo zależy ci tylko na tym, żeby przeciągnąć ją do Heylinu i
zapanować nad nią, żeby mieć jej moc pod ręką!
- A zabicie jej jest
oczywiście lepszym rozwiązaniem, gratuluję.
W mojej głowie zapanował
chaos. Istny chaos. Nie miałem pojęcia co zrobić ani co
powiedzieć. Nie czułem się tak już od dawna. Ostatnim razem byłem
tak rozdarty, gdy się zastanawiałem czy posłuchać Wuyi i przejść
do Heylinu.
- Nie jestem zła jak ty!
- Jesteś – Dojo ponownie
się odezwał.- Odeszłaś z klasztoru, bo wypiłaś zupę Lao Mang
Long. Jesteś taka, jak Chase.
- On mnie zmusił do wypicia
jej! - Akemi zacisnęła pięsci i krzyknęła zrozpaczona. Wycofałem
się i przysunąłem do Kimiko.- Rai? Nie wierzysz mi...?
- Odejdźcie stąd, zanim
was wykopiemy za drzwi! - Omi krzyknął.
Kimiko złapała mnie za
rękę.
- Tu nie ma drzwi, kowboju –
Clay zwrócił uwagę.- Ale na pewno zrozumieliście przekaz.
Wynoście się, albo stańcie do walki.
Czułem, jakbym miał za
chwilę zwymiotować.
- Chodź Akemi, wracajmy –
Chase uśmiechnął się do...siostry.- Do domu. Nie chcą cię już
tutaj.
Popatrzyła na mnie
błagalnie.
Nic nie powiedziałem.
Powoli ruszyła w stronę
Chase'a.
Nikt z nas nawet nie drgnął.
Gdy stała obob niego
ruszyli dalej, razem.
Słyszałem tylko szum drzew
i oddech japonki tuż obok.
Akemi spojrzała na mnie
przez ramię.
Uśmiechnęła się a ja
poczułem, że chcę umrzeć.
***************
Tadaaa! Raaaany, ile ja nic nie pisałam o xiaolin...
Zrobiłam to specjalnie dla Ciebie!
Może nie być to najlepszy oneshot, ostatnio pisałam to ze trzy lata temu...ale się starałam, mam nadzieję że może być ^ ^
No i tak...szkoła zabija wene i zabiera czas xD
Ale jutro znowu wezmę się do pisania i po trochu będę kończyć drugiego oneshota. Może za miesiąc...xD
Tak czy inaczej, wiem że większość jest niewtajemniczona w temacie tego opowiadania, ale...pech.
Wiem, pocieszyłam xD
Niech moc i ziemniaki będą z wami ludki <3
Jeny, piękne! Ty to masz talent! Kc<3
OdpowiedzUsuńDziękuję! ^ ^
UsuńNaprawdę się cieszę, że tak sie to podobało...to znaczy że jeszcze nie wyszłam ccałkiem z wprawy xD
Ja na wstępie padłam.
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu tytułu.
Pomyślałam: „Hej, to brzmi jakoś znajomo, tak swojsko. I trochę Clayem zajeżdża. xD Nigdy do głowy mi nie przyszło, że ten one-shot będzie o właśnie o Xiaolin. Możesz sobie wyobrazić moją radość, jak oczęta spotkały się z jednym słowem: „Rai”? Rozpłynęłam się. :D Jak cudownie było znowu przeczytać o nich w Twoim wydaniu. Cudownie było znów powrócić do Akemi, Kazuyi(to jest Chase'a) i całej spółki. Czułam się tak, jakbym znów wróciła do... no, może nie dziecięcych a tych wczesnych młodzieńczych lat, gdy miałam 16 lat i jarało mnie wszystko co z Xiaolin związane! xD Jeśli napisałaś to w ciągu dwóch tygodni, to wiedz, że z wprawy nie wyszłaś, ponieważ Twój obecny styl pisania + moje ukochane opowiadanie w pełni mnie satysfakcjonuje. :D Toż to zbrodnia jest, nie kontynuować go! Ale jestem przeszczęśliwa, że zdecydowałaś się to napisać... dla mnie xD Dziękuję.
No, to teraz popiszemy sobie o treści.
Wstęp tak słodki, że aż chciałam, wierzyć, iż Akemi serio coś czuje do Rai'a. Nigdy nie miałam okazji tego napisać, ale nie przepadałam za nią, gównie dlatego, że działała na szkodę Kimiko i przeszkadzała Chase'owi w „zaprzyjaźnianiu” się z nią. Tak, smok ognia zawsze mi pasował do strony Heylin, ale nie pytaj dlaczego. :P A do Raimunda brak mi słów. Paskud Kimiko zdradza.:D Ale scena pocałunku generalnie wyszła super, a zakłopotany Rai był uroczy. :) Clay, jedyna rozsądnie myśląca osoba w tym towarzystwie. Normalnie mam ochotę pogratulować rozumu. Gdy czytałam to opowiadanie na Onecie, okropnie denerwował mnie fakt, że mnisi tak zwyczajnie zaufali Akemi, która pojawiła się znikąd i zaprosili ją do klasztoru. Potem była akcja w pałacu Chase'a i to nagłe zasłabnięcie Kimiko, wtedy gdy Akemi ją dotknęła. Zero podejrzliwości, serio? >.< Więc dobry, poczciwy Clay jeden jedyny myślący trzeźwo.
Zaskoczyłaś mnie rozmową o tym, jak odróżnić człowieka dobrego od złego. I na końcu: Och, Kimiko, zabije cię i nie będziesz musiała się niczym martwic. x.X
Na szczęście pojawił się Chase :D Jejniu, ten Raimundo to ma wejścia. Ja chciałam więcej, więcej, więcej walki, ale nieee. Musiał wparować z tym swoim wiaterkiem i popsuć zapowiadające się krwawe widowisko. Haha, aż sobie wyobraziłam jego minę, kiedy Kazuya stał się Chase'm i wyszło, ze Akemi jest złą siostrą. xD W tym tekście mnie po prostu wkurzył, więc mi go nie szkoda.
Cód, miód i orzeszki. Brakowało mi w tym tylko uczuć Kimiko – w końcu dowiedziała się, że Kazuya, z którym spędzała tyle czasu okazał się Chase'm.
Cieszy mnie, że na temat one-shota wybrałaś zdemaskowanie rodzeństwa, bo zawsze cholernie mnie ciekawiło, jak długo by zostali w klasztorze.
Hmm... ciekawe jak to wszystko by teraz wyglądało... Chase powróci do swojej nory i będzie użerał się z wiedźmą, zastanawiając się, jak przeciągnąć Kimiko na swoją stronę? Akemi będzie chciała go zabić? Raimundo stwierdzi, że nie nadaje się na przywódce? I wreszcie – czy Jack kiedykolwiek by zmądrzał? xD Na te i inne pytania chyba już nie znajdziemy odpowiedzi, ale jestem cholerne zadowolona z takiego obrotu spraw i jeszcze raz: DZIĘKUJĘ! :D
Przyznam Ci się, ze nawet mi się podobał powrót do pisania tego ^ ^
UsuńAle wątpię czy się dalej do tego nadaję...xD
No właśnie, nie spodziewałaś się tego, a ja tak pomyślałam, że sprawie Ci drobną przyjemność pisząc właśnie o xiaolin :D
I wybrałam tą scenę, bo przeczuwałam, że właśnie tą byś chciała przeczytać. Dlatego jestem dumna z siebie, że wszystko jest jak powinno i Ty jesteś zadowolona :D
A co do Claya i rozumu...gdy pisałam na Onecie to jednak nie umiałam WCALE dobrze opisać uczuć i pominęłam tam wszystko o wątpliwościach itd. W ogole te notki z tamtego bloga są dla mnie teraz taką porażką...xD
Ale od czegos trzeba zacząć!
Tak czy inaczej, nie wiesz jak się cieszę, że oneshot Ci się spodobał!
Drobną przyjemność? Ogromną przyjemność chciałaś napisać. ^^ I cieszy mnie fakt, że pisanie tego nie okazało się dla Ciebie jakąś torturą czy coś. I nie oszukuj, że już się nie nadajesz, bo historia powyżej mówi co innego, yhym xD
UsuńA ja i tak kocham tę porażkę,mimo że faktycznie styl pisanie nie był tak... wyrobiony, o. xD
Właśnie zaskakująco fajnie się to pisało. Co prawda musiałam przeczytać kilka ostatnich notek z poprzedniego bloga, żeby się upewnić że nic nie pomyle, ale dało się przeżyć.
UsuńBoję się tylko, że to taki słomiany zapał i za dwa rozdziały stwierdze jednak że nie chcę tego kończyć...xD
Nie był tak wyrobiony...? On WCALE nie był wyrobiony xD
Ale to był mój drugi blog (pierwszy był o Storm Hawks, taka ciekawostka która wcale nie jest ciekawa xD), więc co tam ^ ^
Słomiany zapał to zło ;_;
UsuńTak przy okazji obiło Ci się gdzieś i kiedyś o uszy, że jest już nowa seria Xiaolin ---> Xiaolin Chronicles? :x
Uu, Storm Hawks, mówisz? A można to gdzieś jeszcze przeczytać? xD
~Raylie
Tak, ale nie wiem czy już jest czy ma być ani o czym jest ._.
UsuńEm...można...xD
Ale...pisałam to jeszcze przed blogiem z xiaolin gdy byłam małym zUym dziekiem które nie stawiało przeciwników i nie umiałam nic opisywać. Na pewno chcesz to coś czytać? XD
Jak to o czym? Szukanie SGW, dziewczęce piski Jack'a, nawalanka jak leci, długowłosy sekso... to znaczy jaszczurowaty Chase i inne takie atrakcje . xD Na razie na you tube to można oglądnąć, oczywiście po angielsku.
UsuńHmm... jest aż tak źle? Czyżby historia dialogiem stojąca? xD Był czas, gdy oglądałam SH, ale nie fascynowałam się tym tak bardzo. ^^
Haha jak ja kocham te piski Jack'a XD
UsuńA, to obejrzę sobie może kilka w najbliższym czasie.
Tak, głównie dialogi, choć jakieś opisy się znajdą...xD
Mnie za to bardzo wzięło na SH. Dodatkowo koleżanka też miała na tym punkcie swira, więc to już w ogóle było numerem jeden swojego czasu xD
Co jak co, ale piski Jack'a to wymiatają <3
UsuńWiem, że takie opowiadania Cię już pewnie nie interesują, ale wprost czuję potrzebę zaspamowania Ci ---> http://inna-wersja.blogspot.com/ ---> jest to bardzo zły, brzydki ficzek ^w^ Gdybyś kiedykolwiek odczuwała potrzebę zafundowania sobie budyniu w głowię, to zapraszam. Obiecuję, że będzie tak dziwnie i tak niekanonicznie, że mózg wyleje się oczodołami. xD Uprzedzam, że mam skłonności wyżywania się na bohaterach i to na wszelkie możliwe sposoby. :V
Hej, a co wy na to, żeby z Akemi-san przeprowadzić wywiad? :D
OdpowiedzUsuń....ze mną? Wywiad? .__________.
Usuń...ha..haha....hahahahaha dobree XD
ciastko dla tej pani! XD
Xiaolin! O rany! Tego się nie spodziewałam! ^^ Wspomnienia wracają!
OdpowiedzUsuńMoże to nie jest takie istotne, ale lubię jak wplatasz informacje. Niby mimochodem wspomniałaś o tych srebrnych włosach i czerwonej farbie, więc zaoszczędziłaś czas i nie straciłaś płynności. Strasznie to doceniam.
Szczerze to Raimundo nigdy nie był przeze mnie jakoś tak lubiany i dziwnie mi o nim czytać. Chyba nie chcę mu przyznać prawa do posiadania głębszych uczuć! ^^" A Clay i jego porównania były cudowne! :D
Pomysł z narzeczoną jest świetny. Nadawałby się na długie, wielorozdziałowe opowiadanie. Dobrze byłoby poznać jak to jest z tym chronieniem Kimiko. Zresztą Akemi znów została niesłusznie oskarżona. Biedna. Zawsze wyjdzie inaczej niż chce.
I coś co mi się rzuciło w oczy: "nie zapowiada się na tak Heylinu". Zjadło ci a.
Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń