Wstawiam tu oneshota, BO TAK.
No, wstawiam go żeby nie sświeciło tu pustkami aż nie skończę mojego dzieła życia xD
Oneshot krótki, ale zawsze nie?
Jest z mojej, pożal się Boże, próby napisania książki...wiem, urzekła was moja historia xD
***
Czerwonowłosa w pośpiechu ruszyła za zdenerwowaną przyjaciółką.
- Lexi, zaczekaj! - krzyknęła za nią, przyśpieszając do biegu. Czuła, że zdecydowanie nie powinni się rozdzielać, nawet jeżeli się kłócili. W końcu praktycznie wszystko w tym lesie usiłowało ich pożreć lub po prostu zabić i pomimo imponujących zdolności którymi wojowniczka się wykazała, Charlotte nie mogła jej puścić samej.
- Spieprzaj młoda, nie chcę żadnego towarzystwa! - blondynka warknęła, a gdy Charlotte się z nią zrównała spiorunowała ją wściekłym spojrzeniem.- Nie słyszałaś, co mówiłam?!
- Hej, spokojnie, przecież...- dziewczyna zaczęła, ale przerwał jej gorzki śmiech Nitro z oddali.
- Taaaak, nasz wspaniały dowódca strzela fochy jak nastolatka i nas opuszcza, no jasne!
- Uch, jak ja go nie cierpię...- Lexi warknęła, po czym podparła się na jednej ręce i zgrabnie przeskoczyła przewalone drzewo na drodze. Charlotte jednak miała z tym większe kłopoty, nie posiadając aż takiej dobrej kondycji.
- Ale go przecież kochasz...- czerwonowłosa odezwała się cicho, ale od spojrzenia jakie posłała jej zielonooka przeszły ją ciarki. Wiedziała, że choć się przyjaźniły, to nigdy nie mogła być pewna, czy Lexi jej nie zabije, bo często stwarzała wrażenie, jakby miała na to ochotę. Sama widziała to przecież na przykładzie Amelii, Lexi niemal zabiła łuczniczkę za ignorowanie rozkazów, ale następnym razem prawie poświęciła życie, żeby ją ochronić. Jej myśli były zagadką, nie dało się przewidzieć, co zrobi czy powie. To czyniło ją o wiele silniejszą i niebezpieczną.
- Taa...kocham...- blondynka nagle mruknęła i odwróciła wzrok. Przeszły kawałek w ciszy, aż w końcu wojowniczka postanowiła się ponownie odezwać.- To, że go wyzywam od idiotów i czasem czymś w niego rzucę też na swój sposób pokazuje, że go kocham...w przeciwieństwie do moich przeciwników nie rzucam mu w twarz mieczem, tylko lżejszym arsenałem.
- Um...ale miłość chyba nie do końca tak wygląda...- Charlotte zmieszała się lekko.
- Nie, to jest właśnie miłość...- kobieta zaśmiała się cicho.- To nie tylko słodkie słowa. To też czyny, miłe albo i nie. Czasem usychasz z tęsknoty za drugą osobą i nie możesz przestać o niej myśleć, a czasem masz ochotę zakopać go żywcem, byle by tylko była cisza. Czasem masz ochotę go przytulić, a czasem udusić. Czasem mówisz jak bardzo go kochasz, a czasem drzesz się na niego i wyzywasz od ameby. Ale to wszystko na koniec dnia jest nieważne, bo wiesz, że możesz bez problemu poświęcić wszystko i oddać za niego życie...Jak pokochasz, to sama zobaczysz.
Czerwonowłosa przejrzała się Lexi. Patrzyła gdzieś w dal pustym wzrokiem, nie przejmując się wiatrem, który bawił się jej włosami jak kukiełką. Miała łagodny wyraz twarzy, tak rzadko widywany, że według Naokiego powinni zapisywać kiedy to się stało i co rok organizować z tej okazji imprezę.
- Wiesz, ja...jak tak o tym mówisz...to ja tak mam z Naokim...ale...nie czuję do niego nic poza przyjaźnią...coś ze mną nie tak...? - Charlotte zapytała, nerwowo skubiąc róg płaszcza.
- Nie, wszystko z tobą w porządku! - blondynka parsknęła śmiechem.- Przyjaźń też na tym polega. Tylko w przyjaźni nie masz aż takiej silnej ochoty opiekować się drugą osobą. No, i nie chcesz z tą osobą spać i budzić się obok niej każdego dnia. Całować też nie. Ani nic w ten deseń.
- Okej...- nastolatka odetchnęła.
- Jeszcze przyjdzie czas na to, nie martw się - Lexi szturchnęła ją lekko łokciem.- Ja poznałam Nitro jakieś dwa lata temu, więc jak miałam dwadzieścia lat. Także masz sporo czasu.
- Od razu się zakochałaś? Znaczy...od razu wiedziałaś, że to on? - czerwonowłosa zaciekawiła się. W końcu nie znała wcale ich historii, gdy ich spotkali z Naokim byli już parą.
- Chodzi ci o to, czy to zakochanie od pierwszego wejrzenia? Tak szczerze mówiąc, gdy się pierwszy raz spotkaliśmy to próbowaliśmy się nawzajem pozabijać. Byłam w końcu najlepszym dowódcą oddziału Ivana, a on tym przystojnym i złośliwym dowódcą grupy rebeliantów. Nie wiedział wtedy, że pod nosem Ivana i Akyro buntuję żołnierzy i zbieram ich do własnej armii. Nie miał innego celu niż mnie zabić, a ja nie zamierzałam się nikomu tłumaczyć ze swojej "misji" i musiałam się bronić. Zresztą, zlekceważył mnie stwierdzeniem, że żadna kobieta nie da mu rady. Miałam więc ochotę go zaszlachtować, chociażby nożem do masła.
- To jakim cudem jesteście razem?! - Charlotte niemal wykrzyknęła w zdziwieniu. Widziała jak para często się przytula, jak dobrze się dogadują i nigdy nie pomyślałaby, że właśnie tak się to zaczęło.
- Też się czasem zastanawiam. Podczas naszej walki skała na której staliśmy się obsunęła...oczywiście już wygrywałam, więc na jego szczęście! W każdym razie, spadliśmy do jednej z dolin, gdzie kontynuowaliśmy walkę. Ostatecznie doszliśmy do czegoś w rodzaju porozumienia i remisu, gdy byliśmy już zbyt zmęczeni, żeby dalej pałać chęcią mordu. Choć ja mu dałam tak naprawdę fory, nie myśl sobie. Musieliśmy współpracować, żeby się stamtąd wydostać i po drodze okazało się, że mamy ten sam cel.
- I wtedy się zakochałaś?
- Nie, pomimo tego że zaczęliśmy na stałe współpracować, to nadal się nie lubiliśmy, tak lekko mówiąc. Zakochałam się w nim po długim czasie, gdy zabłądziliśmy podczas napadu na wóz z dostawą broni. Krzyczeliśmy na siebie i wyrywaliśmy sobie ciągle mapę. On upierał się, że wie gdzie idzie, a gdy zarzuciłam mu, że się zgubiliśmy, to nie mógł przecież przyznać mi racji, duma mu nie pozwalała. Powiedział więc, że tylko sprawdza nowe okolice - blondynka mimowolnie uśmiechnęła się na to wspomnienie.- I pomimo tego, że byliśmy w drodze trzy dni, że byłam głodna i zmęczona i nie mogłam narzekać, również przez dumę, pomimo tego że przez przypadek porwałam mapę, pomimo tego, że poważnie rozważałam pocięcie go na kawałki mieczem...spojrzał na mnie i nagle przeszyło mnie to dziwne uczucie...że nie chciałabym być tam w tamtym momencie z nikim innym. Nie wiem co mnie podkusiło, ale złapałam go za płaszcz i pocałowałam. Był lekko zdziwiony, nie powiem. Ale potem stał się już całym moim światem. Zmienił mnie, a na pewno wzmocnił. Stawałam do kolejnych walk wiedząc, że muszę dla kogoś je wygrać. Wbrew pozorom sporo się od siebie nauczyliśmy...i dzięki niemu zaczęłam sobie powoli wybaczać to, za co się przez cały czas nienawidziłam. Więc tak naprawdę...uratował mi życie.
Charlotte poczuła lekkie kłucie w sercu. Zdała sobie sprawę, że ta maska bezwzględności i siły którą blondynka nosiła skrywała prawdopodobnie wiele trudnych i bolesnych wspomnień, którymi z nikim się nie dzieliła. Które kierowały jej ciałem oraz myślami, tworząc inną logikę niż pozostałych przyjaciół. Musiała jej jednak przyznać, że bez względu na to jaka Lexi bywała, uratowała ich wszystkich wiele razy. Wszystko i wszyscy się na niej opierali - była siłą i potęgą. Potrafiła zaledwie tylko słowami tchnąć w innych ducha walki.
Dlatego była wspaniałym dowódcą, miała wszystkie cechy, których brakowało czerwonowłosej.
Charlotte całkiem polegała na innych, natomiast Lexi kilka lat temu złożyła przysięgę nieznaną przyjaciołom, aby już nigdy na nikim nie polegać.
I momentami tego boleśnie żałowała.
- Dobra, wracajmy - blondynka odezwała się nagle, już typowym dla niej oschłym tonem.- Już ochłonęłam, nie powinnam nikogo mordować. A powinniśmy ruszać dalej, niepotrzebnie nas spowalniam.
- Nie przejmuj się, to w porządku, że okazujesz uczucia. - Charlotte uśmiechnęła się do niej.
- Jak dla kogo - kobieta wzruszyła ramionami, po czym odwróciła się i szybko ruszyła z powrotem w kierunku z którego przyszła.- Chodź młoda, trzeba opieprzyć kogo trzeba i postawić ich wszystkich na nogi.
Fajne. Podoba mi sie i to bardzo ;)
OdpowiedzUsuńOjej, Lexi :D Kocham tę postać, cieszę się, że w tym poście ją wskrzesiłaś. ^^ Ale i tak umrze ;__; No nic. Tutaj jeszcze żyje i muszę powiedzieć, że ogromnie podoba mi się scena, w której wojowniczka(i to nie byle jaka!) uświadamia "młodej" czym jest miłość. Post trąci groteską, którą kocham szczególnie po lekturze "Mistrza i Małgorzaty". Zestawienie rewelacyjne, a i cała opowieść o tym jak się z Nitro poznawali była obłędna. xD Powiedzenie od nienawiści do miłości zyskuje tu nowy wymiar. Wypowiedź o miłości jest tak bardzo true, bo czasem rzeczywiście ma się ochotę przytulić ukochaną osobę do serca, a innym razem roznieść. :D
OdpowiedzUsuńCzekam na ten oneshot, który mnie zrzuci ze stołka, bo jak na razie jeszcze się go trzymam(jeszcze)! xD I powrotu do Wiedźm i Strażników! O i jeszcze masz jeszcze jedną historię(z Natalią? Pamięć czasem szwankuje), bo prolog już jest, tak więc wiesz. xD
Za dużo słowa "jeszcze" ;-;
UsuńA i była to Nina, nie Natalia. Natalie jest w "Wiatr Przeznaczenia". Wiedziałam, że coś pokręcę. xD
Zapraszam do mnie na: http://nasza---historia.blogspot.com
OdpowiedzUsuńTo taka moja wymyslona historia o wojownikach i wojowniczkach ^^
A i skomentowałam ci bloga o bakugan... Tęsknię za nim ;)
Akemi, czy ty grywasz w LoLa? ;o
OdpowiedzUsuńSympatyczne. Każdy czasem musi udzielić innym lekcji życiowej. :)
OdpowiedzUsuń