Od razu ostrzegam, że oneshot zawiera kilka przekleństw...więc żeby potem nie było...xD
***
- Tutaj kończy się wasza przygoda – Akyro uśmiechnęła się triumfalnie, spoglądając na Naokiego i Charlotte. Szatyn nie był w stanie się poruszyć. Cały czas wstrzymywał powietrze. Jego rolą była opieka nad Charlotte, jednak miał wobec niej pewne oczekiwania a gdy rozczarowanie i strach go wypełniły, nie był w stanie nic zrobić. Czerwonowłosa za to błagała w myślach o szybką śmierć. Wolała już umrzeć, niż nadal czuć ten palący wstyd w środku. Jak mogła ich wszystkich tak rozczarować? Tyle ludzi już się dla niej poświęciło. Naoki został pozbawiony rodziców, żeby móc ją chronić i tylko po to, żeby teraz tak łatwo dała się pokonać? Wcale nie czuła w sobie tej wielkiej mocy, którą ponoć posiadała i ze względu na którą ludzie byli gotowi oddać za nią życie. Była już zmęczona tą nieustanną presją, żeby w końcu pokazać tą siłę. Przeczuwała już na początku, że jej wcale nie ma.
- Mogłam się już wtedy poddać...- pomyślała, czując jak łzy podchodzą jej do oczu.- Może wtedy oni by...
Patrzył pusto na swoją przyjaciółkę, która próbowała się podnieść z ziemi. Bezskutecznie, ręce się pod nią uginały. Nie mógł w to uwierzyć, że przegrała. A mało tego, że przegrała, to przegrała tak szybko i łatwo, jak jeszcze nigdy. Zupełnie jak cała reszta wojowników, którzy zdecydowali się stawić czoło potężnej wiedźmie. Nie rozumiał, jak to się stało. Przecież Charlotte miała być równie potężna co Akyro! Miała ją pokonać, co byłoby jednym z najważniejszych kroków do skończenia wojny. Bez wiedźmy i jej magii Ivan straciłby znacznie na siłach. Szatyn całym sercem wierzył, że przeznaczeniem Charlotte było pokonanie Akyro, żeby potem pozbyli się zdrajcy króla razem i wierzył, że mieli zaprowadzić ład i pokój w krainie Wież. W ciągu zaledwie kilku minut całe to przekonanie prysło jak bańka mydlana, zostawiając go tylko z pustką i przerażeniem. Czyżby przez ten cały czas wierzył w coś, co było głupotą? Jak mógł uwierzyć, że razem coś zmienią? Wcześniej wszystko układało się w idealną całość, teraz jednak brakowało zbyt wielu puzzli, aby ułożyć obrazek. Chciał się poddać, przeszło mu to przez myśl. Chciał zrezygnować. Może pozwolą im jakoś przeżyć, jeżeli dobrowolnie się poddadzą i przystosują?
Lexi dalej stała kawałek od Akyro, opierając się o ścianę. Zacisnęła mocno zęby i wpatrywała się rozzłoszczona w Charlotte.
- Jak ta idiotka mogła...tak przegrać...- pomyślała, czując, jak krew się w niej gotuje. Miała ochotę podbiec, złapać nastolatkę za włosy i szarpnąć z całej siły do góry, żeby stanęła nogi. Miała ochotę ją uderzyć, tak mocno jak tylko mogła, a potem przyłożyć miecz do gardła i ostrzec, co się stanie jeżeli nie będzie walczyła dalej.
Jednak im dłużej patrzyła na czerwonowłosą tym bardziej uczucie niepewności i rozgoryczenia wkradało się jej do serca. Charlotte nie była taka jak ona, była delikatna, pogodna, ale przede wszystkim słaba...
Blondynka nie wiedziała, czy to z powodu różnicy wieku Charlotte wielu rzeczy nie rozumiała i zachowywała się zupełnie inaczej niż ona. Doskonale za to wiedziała, czego chce i co ma zrobić, podczas gdy młodsza dziewczyna była zagubiona. To doprowadzało Lexi do szału. Niby posiadała taką niesamowitą moc, a jednak nie dość, że w ciągu całej ich podróży widać było zaledwie przebłyski tej mocy i bardzo rzadko, to zdawała się nie wiedzieć, co ze sobą zrobić.
Olśniło ją.
- Ona po prostu nie wie jak sięgnąć po swoje przeznaczenie, nie wie jak użyć tych mocy – blondynka pomyślała, ruszając powoli w stronę wiedźmy.- Ja od zawsze walczyłam, zamiast kształcić się na kapłankę jak powinnam. Zawsze wiedziałam, że moim życiem będzie pole bitwy. I zawsze wiedziałam...nie...wierzyłam, że zginę, wygrywając równocześnie.
Przyśpieszyła kroku, jej serce zaczęło niebezpiecznie szybko bi c. Zacisnęła obie dłonie na rękojeści potężnego miecza, który miała przypięty do pasa. Dzięki swojej małej tajemnicy mogła bez problemu nim walczyć, dla niej był lekki jak piórko i nikt poza nią nie mógł go podnieść. Kryształ w rękojeści rozbłysł lekko na czerwono, rozpoznając dłonie właścicielki, szykując się do walki, tak samo jak ona.
Zauważyła, jak wiedźma wyciąga dłoń w stronę Charlotte, a jej czarne włosy zaczęły niebezpiecznie się unosić. Doskonale wiedziała, co stanie się dalej, jeżeli nie zareaguje. Puściła się biegiem w stronę czarownicy, mocno zaciskając ręce na rękojeści.
Akyro dostrzegła ją kątem oka w ostatniej chwili i odskoczyła na bok. Spojrzała zszokowana i wściekła na wojowniczkę.
- Co ty wyprawiasz?! - syknęła, patrząc jak Lexi staje przed leżącą Charlotte.- Zdradzisz nas i przejdziesz na stronę rebeliantów?!
- To ty zdradziłaś, naszego króla! - blondynka warknęła, po czym uśmiechnęła się złośliwie.- Zresztą, nie przejdę na ich stronę. Ja jej nigdy nie opuściłam!
Naoki poczuł, jakby ktoś uderzył go w policzek na te słowa. Wszyscy, wliczając w to samego Nitro, sądzili, że Lexi cały czas gdy z nimi przebywała była szpiegiem, udawała ich przyjaciółkę, żeby doprowadzić ich do miejsca, gdzie zostali potem schwytani. Przez sekundę myślał, że to jakaś sztuczka, ale bardzo szybko zdał sobie sprawę, że mówiła prawdę. Zasłaniała Charlotte, choć nie miała szans w starciu z wiedźmą. Była niesamowitą wojowniczką, bezsprzecznie godną przeciwniczką nawet dla jego ojca, jednak walka przeciwko magii była zwyczajnie niesprawiedliwa. Przeniósł otępiały wzrok na czerwonowłosą przyjaciółkę, która patrzyła z szeroko rozszerzonymi oczami na swoją wybawicielkę.
- Wiedziałam – wyszeptała cicho, a po jej twarzy przebiegł cień uśmiechu.- Wiedziałam, że nie kłamałaś...że naprawdę jesteś z nami i...!
- Przestań pieprzyć i zbieraj się z tej podłogi, młoda – Lexi warknęła, patrząc na nią przez ramię i równocześnie psując chwilę euforii u czerwonowłosej. Następnie skierowała miecz na wiedźmę.- A teraz powalczysz sobie ze mną i ostrzegam cię, że tak łatwo ci nie pójdzie, irytująca zdziro.
- Język cięty jak zawsze, co? - oczy Akyro rozbłysły, a jej kryształy mocy uniosły się nad nią tworząc naokoło wiedźmy lekko fioletową aurę.- Jednak to ci nie pomoże. Nie jesteś magiem, nie masz ze mną żadnych szans!
- Udowodnię, że miecznicy nie są gorsi od tej waszej cholernej magii! - blondynka wrzasnęła, rzucając się od razu do ataku.
Szatyn patrzył z podziwem na...na przyjaciółkę. Na istotę tak silną, że zyskała szacunek w całej krainie. Sam trenował z ojcem, który był wielkim wojownikiem, jednak przebywanie z Lexi wiele go nauczyło. Jej obecność umocniła w nim cechy takie jak odwaga czy zdecydowanie, nauczył się od niej, jak szybko tworzyć nowe plany w głowie, gdy stare zawodziły, dzięki niej zaczął odrobinę w siebie wierzyć i ufać swojej intuicji. Stał się lepszym miecznikiem, ale też człowiekiem. Blondynka mogła być naprawdę nietypową osobą po której nigdy nie było wiadomo czego się spodziewać, ale była dobrą przyjaciółką, a on uwierzył, że ich zdradziła.
Charlotte miała podobne myśli. Dziewczyny bardzo się różniły charakterami, jednak to pozwalało im się uzupełniać. Lexi budziła w niej determinację i zdecydowanie, podczas gdy Charlotte wpajała przyjaciółce odrobinę delikatności i usilnie próbowała zmusić ją, aby przestała tyle przeklinać. Czerwonowłosa przymknęła oczy. Wróciło do niej wspomnienie, gdy blondynka trzymała ją za kołnierz, unosząc ją do góry. Pamiętała, że czuła nieprzyjemny dreszcz, wiedząc, że Lexi by ją najchętniej zabiła. I nie myliła się z tym przeczuciem. Potem dziewczyna ją puściła i odwróciła się. Pamiętała, że to był pierwszy moment, kiedy widziała, jak wojowniczka płacze, przez te wszystkie miesiące które razem spędzili nigdy nie widziała w niej nawet cienia słabości. Wróciły do niej słowa, wypowiedziane tak zimnym tonem, że mroził krew w żyłach ''Mam ochotę cię zabić...bo nie jestem tobą...bo to ty masz tą moc, która wszystko zmieni...a ja mogę tylko ci pomagać, nic nie zmienię...''. Zdała sobie wtedy sprawę, że jej przyjaciółka, choć wszystkich bezwarunkowo wspierała, mogła być słabsza niż się wydawało.
Tymczasem blondynka skutecznie unikała magicznych strzał Akyro. Serce biło jej jak oszalałe i cały czas w głowie kołatały jej się myśli, że straże już pędzą w stronę tej sali. Na pewno hałas wywołany przez walkę Charlotte i Akyro ich tu ściągnął, więc zostało jej naprawdę niewiele czasu, aby wydostać stąd dwójkę nastolatków.
- Hej, Nao! - ryknęła w stronę szatyna.- Ruszaj swój seksowny zadek i zabieraj stąd Charlotte, albo ci tak do niego nakopię, że przez następne dwieście lat twój duch nie usiądzie, wspominając mojego buta!
Chłopak zarumienił się odrobinę. Słowa dziewczyny wytrąciły go z osłupienia i wreszcie udało mu się ruszyć biegiem w stronę Charlotte. Czerwonowłosa nie dawała rady sama wstać z eleganckiej, śnieżnobiałej posadzki. Sztylet który wiedźma wbiła jej w nogę skutecznie jej to uniemożliwiał. Jego srebrna rękojeść cały czas przykuwała wzrok dziewczyny do obficie krwawiącej rany. Szkarłatne strużki krwi spływały na posadzkę, tworząc na niej małe wysepki czerwieni. Nastolatka zarzuciła ręce naokoło szyi chłopaka, podczas gdy ten szybkim ruchem wziął ją na ręce.
Syknęła z bólu.
- Przepraszam – wymamrotał szybko, na chwilę wpatrując się w oczy dziewczyny. Widział, że się bała. On również, ale nie mógł tego okazać, wiedział, że cokolwiek by się nie działo, nie może tego zroić. Nie tego Lexi go uczyła. Wymusił słaby uśmiech.- Spokojnie, zaraz cię stąd zabiorę, wszystko będzie w porządku...
- Och nie, nigdzie nie pójdziecie! - wiedźma wrzasnęła, kierując lewą dłoń w ich stronę. Jeden z kryształów mocy niebezpiecznie rozbłysnął zgniłą zielenią. Kula energii wystrzeliła w ich stronę z zaskakującą prędkością. Obie ręce miał zajęte i nie miał możliwości sięgnąć po miecz. Na szczęście, tuż między niego i kulę wskoczyła Lexi, zgrabnie blokując atak.
- Znikajcie stąd! Idźcie korytarzem po lewej, następnie dojdziesz do posągu Ivana, to przejście pozwoli wam się stąd wydostać – blondynka rzuciła przez ramię, starając się, aby jej głos nie drżał. Jak na razie dawała sobie radę, jednak wymagało to ogromnej ilości energii i siły. Spojrzała na szatyna, który jej się przyglądał.- Na co się gapisz? Teraz ty tu dowodzisz. Wynoście się stąd, ja...- w tym momencie drzwi po przeciwnej stronie się otworzyły. Strażnicy wpadli do środka. Dzieliło ich zaledwie piętnaście metrów.- Pięknie, po prostu kurwa pięknie...Uch, idź już! Długo nie zatrzymam i jej i straży!
- Nie, zostanę! - Naoki zaprotestował rozgniewany.- Nie zostawię cię! Będę walczył obok ciebie!
- Nie baw się w mojego bohatera, bo teraz ona go potrzebuje! Twoja pomoc nic mi nie da! - blondynka syknęła, kiwając głową w stronę bladej Charlotte. Otworzyła usta, żeby szybko dodać coś jeszcze, ale nie zdążyła. Wzrokiem była przy szatynie i nie zdążyła uniknąć jednej z magicznych strzał wiedźmy. Siła uderzenia odrzuciła ją na ścianę z takim impetem, że powstały w niej wgłębienia. Lexi wrzasnęła z bólu i upadła na ziemię, wypuszczając z rąk miecz.
Szatyn był bezradny. Dziewczyna w jego ramionach się powoli wykrwawiała, a druga porządnie dostała i planowała wziąć na siebie setkę strażników pędzących w ich kierunku, razem z niepokonaną wiedźmą na czele. Serce biło mu jak oszalałe. Był w beznadziejnej sytuacji. Czuł, że Lexi miała rację. Nawet gdyby położył Charlotte i stanął do walki, nie dali by rady.
Blondynka zacisnęła zęby i zdecydowanym ruchem sięgnęła po swoją broń, po czym się na niej wsparła. Ku zaskoczeniu Naokiego, zaskakująco szybko dała radę stanąć na drżących nogach i natychmiast przebiła na wylot jednego z szybszych strażników, który wyprzedził resztę i znalazł się przy nich przed innymi. Bez odrobiny wzruszenia wyciągnęła miecz z ofiary, nie patrząc nawet na zaskoczenie w oczach mężczyzny, który opadł bezwładnie tuż obok jej stóp. Zignorowała też krew, która splamiła jej ubranie. Uśmiechnęła się, była w swoim żywiole. Jej oczy nie zdradzały żadnego uczucia obrzydzenia czy poczucia winy. Bawiło ją to.
- Jesteś prawdziwą maszyną do zabijania...ale zobaczymy jak walczysz bez tego – Akyro zaśmiała się, wyciągając rękę w kierunku miecza Lexi. Usiłowała go przywołać swoimi czarami, jednak ten ani drgnął. Czarnowłosa zmarszczyła brwi, bardzo niezadowolona z takiego obrotu sytuacji.- Co do...?!
Wojowniczka zaśmiała się drwiąco.
- Możesz sobie być najpotężniejszą wiedźmą, czarownicą, czy czymkolwiek jesteś – Lexi rzuciła pewnie.- Ale nie dasz rady zabrać ode mnie mojej duszy.
- No tak...twoja cholerna siostrzyczka...- wiedźma syknęła. W oczach blondynki pojawiła się złość.
- Nie waż się...o niej...mówić! - dziewczyna zatrzęsła się z wściekłości.
- Zabiję cię tak samo jak ją. Też będziesz błagać o litość? - czarnowłosa zaśmiała się drwiąco.
- Ona cię o nic nie błagała, ty...ty...- Lexi nie potrafiła znaleźć już w głowie wyzwiska, które pozwoliłoby jej oddać nienawiść do wiedźmy. Pozbawiła ją siostry. Zabrała ją jej. Jedyną osobę, która akceptowała to jaka była i podziwiała ją, że zamiast zostać kapłanką jak przystało dla dziewcząt w jej rodzie, ta złapała za miecz. Chciała jej pomóc do tego stopnia, że postanowiła pomóc Lexi jak tylko mogła. Osobiście wykuła dla niej ten miecz, zamykając w nim duszę blondynki. Dlatego miecz nie mógł zostać podniesiony przez inną osobę. Ciało które próbowało go unieść było już wypełnione duszą, natomiast ciało Lexi było teoretycznie puste, jak opakowanie po ciastkach, które blondynka uwielbiała. Krzyknęła wściekle i rzuciła się od razu między strażników, którzy już podbiegli do ich trójki.
Charlotte była przerażona. Jej przyjaciółkę zaślepiła furia. Nie zwracała już żadnej uwagi na ciosy, które zadawali jej przeciwnicy. Chciała wyładować całą złość i cały żal. Naoki cofał się cały czas do tyłu, aby zostawić dziewczynie więcej miejsca, aby również mogła się wycofać. Nie cięła na oślep, nie straciła zmysłów, starała się blokować tylko tych strażników, którzy byli najbliżej nastolatków. Czerwonowłosa wiedziała, że to wszystko jest jej winą. Było jej okropnie słabo a rana w nodze niemiłosiernie ją paliła, jednak zacisnęła zęby. Nie miała czelności narzekać w takiej sytuacji.
- No wynoście się już! - blondynka wrzasnęła a Naoki wychwycił w jej głosie nutę rozpaczy. Widział wyraźnie, nie miała już siły, jej ruchy stawały się coraz wolniejsze, cały czas się cofała. Nie miała szans z taką ilością żołnierzy, zwłaszcza, że przed chwilą czary Akyro porządnie ją osłabiły. Poczuł niesamowite zimno w środku. Wiedział, że ona za chwilę upadnie na podłogę i już nie wstanie, że umrze, a on nie będzie w stanie nic zrobić. Nie będzie już w stanie wynagrodzić jej tego, jak bardzo ją zawiódł. Choć w głowie bił się z myślami, dotarło do niego, że musi jej posłuchać. Musi ją zostawić...
Odwrócił się i puścił biegiem w stronę drzwi. Łzy zbierały mu się w oczach przez uczucie bezsilności. Spojrzał zaszklonymi oczami na Charlotte i zbladł. Dziewczyna była prawdopodobnie nieprzytomna, biała jak kreda. Zdał sobie sprawę, jak intensywne było zimno, które od niej biło. W uszach mu szumiało,i słyszał tylko odgłosy walki za sobą oraz niesamowicie szybkie bicie własnego serca. Adrenalina sprawiła, że wcale nie czuł obrażeń których wcześniej sam doznał. Cały czas powtarzał sobie, że musi teraz zrobić wszystko co tylko może, żeby uratować przyjaciółkę. Lexi tego chciała. Przypomniał sobie gdy powiedziała ''Teraz ty tu dowodzisz''. Doskonale wiedział, że wcale tak nie jest, tak długo, jak blondynka żyła. Tak długo jak jeszcze walczyła, była ich dowódcą i jego największym oparciem. Spojrzał przez ramię, gdy był już przy drzwiach. Zaniepokoiła go...cisza.
Strażnicy cofnęli się od wojowniczki, która klęczała z wyczerpania na ziemi. Była cała zakrwawiona i szatyn wiedział, że to nie jest tylko krew przeciwników. Na prawym boku miała głębokie rozcięcie, które wysyłało silne strumienie bólu po całym ciele dziewczyny. Oddychała ciężko. W głowie jej się kręciło i najchętniej by teraz zwymiotowała z wysiłku. Podniosła zmęczony wzrok na wiedźmę.
- I co...? - zaśmiała się, ale jej głos brzmiał bardzo słabo. Szatyn zatrzymał się i obserwował scenę bezsilnie. Część jego mówiła mu, że powinien biec dalej. Nie chciał patrzeć jak ona umiera, tak bardzo nie chciał tego widzieć...na dodatek Charlotte...a jednak nie był w stanie się ruszyć. Patrzył, pełen najszczerszego podziwu, jak Lexi wstaje. Zawsze wiedział, że była niesamowita, jednak nigdy nie widział, żeby ktoś dał radę tyle wytrzymać.- Postanowiłaś, żeby oni mnie poobijali, a ty dokończysz robotę i zgarniesz całą sławę, za zabicie pierwszej pani generał...?
- Chyba nie sądziłaś, że wypuszczę cię stąd żywą – Akyro przekręciła głowę na bok, uśmiechając się.
- Nie, wcale tak nie sądziłam...- blondynka zaśmiała się ponownie, odrobinę weselej.
- Więc po co walczyłaś? Po co, skoro od początku wiedziałaś, że tak będzie? - wiedźma uniosła brwi do góry.
- Ech...pewnie nie zrozumiesz, ale...chciałam ci po prostu trochę nakopać...i przy okazji – stanęła prosto, po czym wskazała przeciwniczkę palcem.- Od dawna chciałam ci powiedzieć, że w tej czarnej sukience wieczorowej masz tyłek wielki jak szafa Giny, ciągnie się metrami! Rozważyłabyś jakąś dietę, bo ja się nie znam na magii, ale chyba nie ma zaklęcia, żeby schudnąć, co?
Naoki zaśmiał się cicho pod nosem. Blondynka tchnęła w niego odrobinę otuchy. Nawet w obliczu śmierci musiała coś powiedzieć, ostatnie słowo zawsze musiało do niej należeć.
Akyro natomiast rozgniewała się nie na żarty. Wszystkie jej kryształy mocny rozbłysły czarną barwą.
- Zapłacisz mi za tą zniewagę! - wiedźma wycedziła przez zęby.- Może nie mogę dostać twojej duszy, ale na pewno mogę ją zniszczyć!
Czarnowłosa uniosła dłonie do góry i wytworzyła ogromną, ciemną kulę energii. Rozejrzała się rozwścieczona po sali. Strażnicy cofnęli się jeszcze bardziej, wyczuwając zagrożenie.
- To śmiertelny czar – Naoki drgnął zaskoczony, gdy dobiegł go cichy głos Charlotte. Spojrzał na nią zatroskany. Dziewczyna miała łzy w oczach i choć nie patrzyła na to co rozgrywało się na sali, zdawała się wszystko doskonale wiedzieć.- To ja powinnam go przyjąć...to wszystko moja wina...
- Nie mów tak, to...- przerwał, widząc, jak kula poszybowała w stronę Lexi. Zamarł.
Blondynka uśmiechnęła się pod nosem i wyciągnęła miecz przed siebie, aby zablokować atak. Wiedziała, że jej się nie uda, ale nie zamierzała się tak łatwo dać zabić. Obejrzała się przez ramię i chłopak mógł tylko wyczytać z ruchu jej ust słowa:
- Nie martw się Nao...jest chujowo...ale naprawdę bojowo! - po ostatnich słowach uśmiechnęła się szerze i szeroko, a w jej oczach ponownie pojawił się tak dobrze znany mu błysk dzikości i zwykłej dziecięcej radości.
Obróciła głowę przed siebie w dokładnie tym samym momencie, gdy kula energii zderzyła się z mieczem. Miała za mało siły w rękach aby odpychać broń od ciała i już po sekundzie czuła ciepło stali na klatce piersiowej. Sama była zaskoczona, jak silny opór stawiała, nie używając do tego siły fizycznej. Iskry rozprysły na boki.
Przymknęła oczy. Myślami oddaliła się od pola bitwy i od śmierci, która była tak blisko, że mogła niemal poczuć na skórze jej zimny dotyk. Myśli skierowały się w kierunku Nitro, tego irytującego, bezczelnego, złośliwego idioty i kretyna, którego miała szczęście spotkać i zatrzymać w swoim życiu. Kochała go, tak bardzo jak jeszcze nikogo. Kochała w nim absolutnie wszystko. Kochała farbowane granatowe włosy, błękitne oczy, które przypominały jej niebo i które symbolizowały dla niej wolność. Za każdym razem gdy w nie patrzyła, czuła przypływ siły i już wiedziała, co ma zrobić. Likwidował w niej resztki dziecięcego strachu. Kochała jego złośliwy uśmiech, sposób w jaki ją do siebie przyciągał. Uwielbiała robić mu na złość i dosyć często rzucała w niego nożami, jednak chłopak zawsze wiedział co zrobić w takiej sytuacji a mało tego, miał swoje małe pomysły na zemstę. Posiadali taką samą siłę, różnił ich tylko sposób okazywania jej. Tak samo jak sposób wyrażania uczuć. Gdy ona wyzywała go od największych kretynów tego świata, ten twierdził, że jest najsłodszą osóbką na tej planecie i wyznawał jej miłość, co frustrowało ją jeszcze bardziej, aż złość sięgała już takiego stopnia, że całkiem znikała, a dziewczyna stawała się potulnym barankiem, którego granatowowłosy celowo wytrącał ponownie z równowagi dla zabawy. Blondynka pamiętała dokładnie wszystko, od sekundy gdy go staranowała w koszarach i zwyzywała, idąc dalej przez wszystkie ich spotkania i podróże. Każdą walkę, którą razem wygrali dla dawnego króla. Pamiętała moment, w którym postanowili zostać w zamku i stwarzać pozory posłuszeństwa Ivanowi, tylko po to, żeby potajemnie zbierać przeciwko mu armię rebeliantów. Pamiętała każdy dzień i każdą noc, które z nim spędziła. Wyraźnie pamiętała jego dotyk i zapach, od którego się uzależniła. Czuła żal, że odchodzi z tego świata bez pożegnania się z nim. Że zniknie, a on w tym momencie nadal będzie ją miał za zdrajczynię. Że już nie będzie mogła nawet wymówić jego imienia, ani że już nie poczuje jego pocałunków na skórze. Liczyła jednak, że chłopak kiedyś zrozumie i jej wybaczy.
Poczuła, jak miecz pęka. Uchyliła powieki i uwolniła kilka słonych łez, które nieświadomie się zebrały w oczach. Blask oślepiał ja do tego stopnia, że nie mogła nic zobaczyć naokoło siebie. Uśmiechnęła się lekko.
Naoki krzyknął jej imię, gdy broń rozsypała się na miliony małych,milimetrowych odłamków. Przypominało mu to pył, lub delikatne płatki śniegu, a nie rozgrzaną stal, którą jeszcze przed chwilą było. Choć kula nie dotknęła nawet ciała dziewczyny, to opadło ono bezwładnie do tyłu na podłogę, jak kukiełka której odcięli sznurki.
Czuł, jak razem z nią umarła drobna część jego. Była dla niego jak starsza siostra. Prowadziła ich wszystkich przez ten cały czas. Zawsze była światłem, gdy nie wiedział co ma zrobić, będąc w ciemnościach. Wszystkich wspierała, nawet jeżeli składało się to z długiej wiązanki przekleństw i kilku ciosów po głowie lub ewentualnym kopniaku z buta, po prostu robiła to na swój własny sposób. Choć wytrącenie jej z równowagi było dziecinnie proste, to była świetną towarzyszką i przyjaciółką. Nie wyobrażał sobie, jak teraz ma wyglądać ich dalsza podróż. Charlotte zawiodła, Lexi nie żyła, nie miał pojęcia co z Jean czy Amelią a gdy ostatni raz widział Nitro, to mężczyzna rzucał się wtedy jak opętany w wir walki z dość sporą ilością żołnierzy.
Oczy zaszły mu łzami, gdy otępiale się odwrócił i zaczął biec w wyznaczonym wcześniej przez blondynkę kierunku. Serce go bolało na myśl, że nawet nie może wrócić i zabrać ciała zmarłej. Nie miał pojęcia co się teraz z nim stanie i bez względu na to, czy było to teraz puste opakowanie, odzwierciedlało jego przyjaciółkę i nie chciał, żeby zostało po prostu wyrzucone gdzieś w odległe miejsce, gdzie zacznie się rozkładać lub zostanie ohydnie rozszarpane przez jakieś zwierze. Nie mógł jednak wrócić i to najbardziej go frustrowało w tym momencie.
Skręcił w korytarz po lewej jak kazała. Przyśpieszył nieco biegu, zdając sobie sprawę, że reszta straży za kilka sekund rzuci się w pogoń za nimi. Prawie dostał zawału, gdy od razu za rogiem na kogoś wpadł. W pierwszej sekundzie spanikował, że wpadł na kolejnych żołnierzy, jednak gdy udało mu się skupić wzrok na osobie, natychmiast się uspokoił. Szatynka na którą wpadł również wydawała się przestraszona, najpewniej z tego samego powodu co on sam. Zamrugała energicznie, szybko lustrując go wzrokiem.
- Naoki? Co się...?! - Amelia opuściła łuk i spojrzała zszokowana na Charlotte.
- Nie masz pojęcia jak się cieszę, że cię widzę! Chodź! - Naoki nie czekał na nic, tylko od razu puścił się biegiem dalej. Zdezorientowana dziewczyna pobiegła za nim.
- Ej! Dlaczego uciekasz?! Naoki! - krzyknęła, zrównując się z nim.
- Bo za nami biegnie minimalnie setka żołnierzy, więc zostań tylko jeżeli postradałaś zmysły – mruknął, starając się chociaż odrobinę opanować.- Gdzie reszta?
- Jean pobiegła pomóc Nitro, ten idiota by się tam wykończył ze zmęczenia! Jest taki sam jak...- przerwała i przygryzła lekko dolną wargę. Szatyna przeszły ciarki, jednak starał się zachować trzeźwość umysłu. Musiał ich stąd teraz wyprowadzić, wiedział, że Lexi by tego chciała i to byłoby jej rozkazem. I intuicja i logika mówiły, że to jest poprawne, więc nie miał żadnych wątpliwości.- Co z Charlotte?! Wygląda jakby była martwa, musimy się zatrzymać!
- Nie...- czerwonowłosa rzuciła słabo, nie uchylając nawet powiek. Milczała cały czas, zaciskając zęby, aby nie okazać bólu. Sama nie wiedziała już, co boli ją bardzo. Dusza, czy też może ciało?- Oni...was zabiją...
- Dasz radę się uleczyć? - Amelia naciskała. Przez kilka długich sekund nie było odpowiedzi.
- Tak...- Charlotte odparła zrezygnowana.
- Więc uzgodnione! - dziewczyna wskazała jeden z bocznych korytarzy.- Połóż ją tam. Ja zajmę się osłanianiem was.
Naoki nie wiedział, czy ma się zgodzić, czy zaprotestować. Nie minęło kilka minut, a brak dowódcy dawał się mu we znaki.
Ostatecznie przytaknął i skręcił w korytarz obok. Położył ostrożnie Charlotte na ziemi i kucnął obok niej.
- Jak się czujesz...? - wymamrotał, nie mając najmniejszego pojęcia co powiedzieć. Odpowiedziała mu cisza.- Taa, ja też...
- Wyjmiesz sztylet...? - nastolatka wskazała srebrną rękojeść broni.- Proszę...
Skrzywił się lekko na myśl, że sprawi tym dziewczynie ból, jednak wiedział, że tak będzie szybciej. Złapał za rękojeść sztyletu i jednym zdecydowanym ruchem wyszarpnął go z rany. Czerwonowłosa wrzasnęła z bólu i mocno zacisnęła powieki.
- Przepraszam...- szatyn rzucił zrozpaczony. Dobiegł go odgłos wypuszczanej strzały. Za chwilę kolejny. Wiedział, że Amelia bez pomocy swojej siostry zbyt długo ich nie zatrzyma. Gdy współpracowała z Jean, była wręcz nieosiągalna dla jakichkolwiek ataków.
Spojrzał na zakrwawiony sztylet, który nadal trzymał, a potem na Charlotte, która używała jednego ze swoich zaklęć. Jej kryształy mocy były otoczone lekko niebieską poświatą a dłonie trzymała blisko siebie tuż nad raną.
Poczuł w środku chłód. Spojrzał jeszcze raz na sztylet i ponownie na dziewczynę. Przysiągł sobie, że bez względu na wszystko będzie ją chronił przed wszystkim i wszystkimi, jednak w tym momencie miał chorą ochotę wbić jej ostrze w szyję. Czuł, jak złość płonęła w nim niczym ogień. Gdyby była silniejsza, gdyby była bardziej zdecydowana, gdyby miała więcej odwagi, to być może Lexi by teraz żyła. To wszystko było winą czerwonowłosej, winą jej słabości.
- Naoki? Przydałaby mi się odrobina pomocy! - dobiegł go krzyk Amelii. Jej głos wytrącił go z zamyślenia. Spojrzał przerażony na swoje dłonie i spanikowany wypuścił sztylet z ręki. Nerwowo poderwał się na nogi.
- Wszystko w porządku? - zielonooka podniosła na niego zatroskane spojrzenie, przerywając na chwilę leczenie.
- Taa, tylko...muszę...pomóc Amelii...- rzucił krótko, po czym szybko złapał za swój miecz i biegiem wypadł zza rogu do głównego korytarza. Nie było żadną tajemnicą, że Amelia lubiła się wspinać na drzewa i była w tym nie do prześcignięcia, jednak i tak odrobinę zdziwił się, widząc szatynkę na żyrandolu, celując i szybko strzelając w przeciwników. Precyzja strzałów była godna podziwu.
- Co się tak gapisz? - dziewczyna spytała, nie oderywając wzroku od celownika. Wypuściła kolejną strzałę.- Może to jest nietypowe, ale jakie skuteczne!
- Zauważyłem – mruknął, nie będąc w stanie wykrzesać z siebie ani odrobiny entuzjazmu. Nie czekając na nic, rzucił się między kilku strażników.
Złość i frustracja miały szansę się uwolnić spod kontroli. Ciął mieczem bez żadnej litości, nie patrząc na nic. Potrzebował się wyżyć, rozładować tą wściekłość, która się w nim zebrała. Zawalili całą tą misję, to wszystko miało być zupełnie inaczej! Wszyscy z ich drużyny mieli żyć, natomiast do martwych miała się zaliczać tylko Akyro. To była jedyna taka okazja, kiedy wiedźma sama sprawowała opiekę nad jedną z głównych wież. Zwykle wszędzie towarzyszyła Ivanowi. Mieli tylko jedną szansę i ją stracili. Stracili zbyt wiele i nagle ogarnął go strach, że straci też Charlotte, Amelię, Jean i Nitro. Musiał ich stąd wydostać, musiał!
Zatrzymał się i rozejrzał. Stał wśród trupów przeciwników a gdy spojrzał pod nogi, dostrzegł tylko kałużę krwi. Zachwiał się lekko na nogach i zdał sobie sprawę jak ciężko oddychał.
Poczuł rękę na ramieniu. Ponownie obudziła się w nim furia. Złapał przeciwnika za dłoń i z całej siły rzucił na ścianę. Odruchowo zamachnął się mieczem, żeby przeciąć wroga na wylot.
- Naoki! Przestań! Przestań! - zdenerwowany głos szatynki przywrócił go do porządku. Zamrugał i skupił wzrok. Rzeczywiście, trzymał przerażoną łuczniczkę, którą sparaliżował strach.
- Przepraszam, ja...- wyszeptał, ale nie był w stanie skończyć zdania. Przez chwilę przyglądali się sobie, bojąc się wykonać jakikolwiek ruch. Następnie dziewczyna odepchnęła go od siebie i wycelowała do niego z łuku.
- Nigdy już tak nie rób, bo następnym razem cię po prostu zastrzelę! - syknęła, mrużąc lekko oczy.
- Chciałbym to zobaczyć, nie trafiłabyś mnie nawet z metra! - prychnął zirytowany.
- Chcesz się przekonać?!
- Dawaj! - Naoki zachęcał ją, mając ochotę wyeliminować brązowooką.
- Przestańcie! Co wy wyrabiacie?! - Charlotte wbiegła między nich, krzycząc zrozpaczona.- Nie widzicie?! Jesteście przyjaciółmi! Chcecie się nawzajem pozabijać?!
Oboje popatrzyli, zaskoczeni jej obecnością. W tym całym zamieszaniu całkiem o niej zapomnieli. Powoli opuścili broń, a czerwonowłosa upadła na kolana i zaczęła szlochać, kompletnie załamana. Doskonale wiedziała, że to ona nawaliła. Że wszyscy tak w nią wierzyli, a ona zawiodła i teraz nie była w stanie tego nawet naprawić.
- Wstawaj z tej ziemi...- złość nagle ulotniła się z szatyna, widząc marny stan nastolatki. Podszedł i złapał ją za ramię.- Słyszysz? Wstawaj...
- Nie chcę...wolałabym tu umrzeć! - krzyknęła, wybuchając płaczem, po czym zarzuciła Naokiemu ręce na szyję i przylgnęła do niego. Czuł jak kropelki łez delikatnie spadały mu na rozgrzaną skórę.- To wszystko moja wina! Mam dosyć! Mam dosyć tej presji, nie dam rady!
- Nie dasz rady?! - oboje odskoczyli od siebie jak oparzeni, słysząc znajomy męski głos. Nitro wpatrywał się nienawistnie w czerwonowłosą. Nim Naoki zareagował, mężczyzna uderzył z otwartej dłoni nastolatkę.- To jesteś śmieciem, a nie magiem!
W szatynie ponownie się zagotowała krew. Bez namysłu poderwał się na nogi i złapał granatowowłosego za kołnierz, po czym popchnął z całej siły na ścianę.
- Uderz ją jeszcze raz, to nie będzie czego po tobie zbierać! - Naoki warknął, po czym spróbował uderzyć Nitro z pięści. Ten jednak był bardziej przytomny. Zablokował jego pięść i oddał mu tym samym. Nastolatek zatoczył się i wpadł na przeciwną ścianę, czując ciepłą krew w ustach.
- Widzę, że muszę was wszystkich przywołać do porządku – starszy warknął, patrząc z powrotem na Charlotte, która nadal trzymała się za policzek i cicho łkała.- Daj spokój, nie uderzyłem cię w połowie tak mocno jak jego. Wstawaj, musimy uciekać.
Jean spojrzała zaniepokojona na całą sytuację, po czym zdecydowanym krokiem podeszła do Naokiego i ujęła jego twarz w dłonie.
- Przepraszam, nie zdążyłam go zatrzymać zanim cię uderzył – wyszeptała przepraszająco i przyjrzała się szatynowi uważnie.- Wyglądasz strasznie...
- Nie czas na komplementy – mruknął, odsuwając od siebie różowowłosą. Ta skrzywiła się lekko, czując ukłucie zazdrości. Odwróciła wzrok.
- Jak się wydostaliście? Akyro chyba ostro dała wam popalić - Nitro mruknął, mierząc Naokiego wzrokiem.
- Lexi nam pomogła - Charlotte szepnęła, podnosząc się powoli na nogi.- Uratowała nas...
- Nie pieprz mi tutaj głupot o tej zdrajczyni! - granatowowłosy syknął zirytowany.
- Ale to prawda - szatyn rzucił pewnie. Czuł, że musi chociaż wybronić pamięci o blondynce.- Ona nigdy nas nie zostawiła. Cały czas z nami była. I teraz nas uratowała. Rzuciła się walczyć z Akyro i setką strażników całkiem sama, żebyśmy mogli uciec. Walczyła za nas i dla nas.
Nitro wpatrywał się w niego pusto. W głowie zapanował mu istny chaos. Przez ostatnie kilka dni usiłował się przekonać, że miłość do Lexi zmieniła się w nienawiść. Chciał o niej zapomnieć, tak bardzo tego wtedy pragnął! Wolał juz zginąć niż cały czas mieć myśli, że jego ukochana, jedyna i wyjątkowa, mogła go tak oszukać. Nie chciał mysleć, że to wszystko było tylko kłamstwem, iluzją, przykrywką. Czuł wtedy, jakby ktoś wyrywał mu serce z klatki piersiowej. Przez chwilę nie chciał wierzyć szatynowi, bojąc się, że to może być kłastwo i ponownie się rozczaruje. Jednak coś w środku, coś co cały czas w nią wierzyło, podpowiadało mu że to może być prawda.
- Gdzie ona jest...? - wyszeptał otępiale.
- Ona...ona....- Naokiemu zaczął drżeć głos. Zacisnął powieki.- Ona nie żyje...
- Kto...
- Akyro....
Granatowowłosy zacisnął pięści, wbijając paznokcie w skórę. Nie wiedział, czy teraz bardziej nienawidzi siebie czy wiedźmy. Siebie, że do tego dopuścił czy jej, bo mu ją zabrała. Pamiętał, że jeszcze jakiś czas temu się z nią widział. Uwolniła go z celi, żeby mógł stąd zabrać resztę. Nie wierzył jej, myślał, że to tylko sztuczka. Był dla niej podły, wręcz okrutny. Chciał ją zranić tak, jak ona. Chciał, żeby cierpiała jak on cierpiał, myśląc że go okłamała i zadrwiła tak z niego na sam koniec.
Ruszył przed siebie.
- A ty dokąd?! - Amelia zawołała za nim.
- Nie rusze się stąd bez niej...- Nitro mruknął, nie zatrzymując się.- Nie zostawię jej...
- Ona już nie żyje - Jean rzuciła cicho.- A tam są strażnicy, nie ma sensu.
- Nie zostawię jej tu...nie lubi tego miejsca...- szepnął, zaciskając pięści.- Należy jej się powrót do ulubionego miejsca.
Puścił się biegiem.
- Uch, faceci! - Amelia warknęła zirytowana i pobiegła za nim. Obróciła głowę lekko do tyłu.- Naoki, idę mu ratować tyłek, a ty zabierz stąd dziewczyny!
- Ale...przecież...ACH! - szatyn wrzasnął, po czym złapał Charlotte za dłoń i ruszył biegiem w przeciwnym kierunku. Jean popatrzyła niezadowolona na złączone ręce nastolatków, po czym westchnęła zrezygnowana i pobiegła za nimi. Musieli teraz tylko znaleźć posąg o którym mówiła Lexi i się stąd jak najszybciej wynosić.
******
Oneshot nie jest idealny, ale jeżeli ktoś tu jeszcze pamięta żeby zaglądać to jest co czytać.
Ogólny pomysł pochodzi z opowiadania które piszę w wolnych chwilach i które może kiedyś zmieni się w książkę ^ ^
Przepraszam, że nic nie pisała, ale w moim życiu dużo się działo...
oneshota dedykuję moim przyjaciołom i chłopakowi. Kocham was...<3
końcem roku tu coś dodasz. xD
OdpowiedzUsuńAle najpierw wezmę się za skomentowanie tego tu dzieła ^^Nareszcie, kobieto, ile można czekać? Mam nadzieję, że jeszcze przed
O kurczaki, jaka rozpierducha normalnie. Jak Ty pięknie umiesz opisać walkę. Nie brakowało niczego: krew się leje, trup ścieli gęsto, a mimo to znajdzie się miejsce dla opisów przeżyć bohaterów. Co do bohaterów nie muszę chyba mówić, że postać Lexi najbardziej mnie urzekła. Baba z jajem. Nawet jej zamiłowanie do przeklinania szczególnie mnie nie razi. Odzywki blondynki fajnie rozładowywały napięcie, zwłaszcza w tych najbardziej dramatycznych momentach. Szkoda, że zginęła, ale przynajmniej oczyszczono jej imię i nie będzie zapamiętana jako wredna zdrajczyni.
Przyznam, że Charlotte nie przypadła mi na początku do gustu, a to chyba dlatego, bo nie lubię ludzi użalających się nad sobą. Zmieniło się to jakoś tak pod koniec. Biedna ona jest i w sumie ma powód do płakania, w końcu ciąży nad nią potworna presja i odniosłam wrażenie, że z powodu tego, iż zawiodła nie będzie mieć teraz życia wśród swych towarzyszy(?).
Naoki to słodziak ^^
Ty chyba lubisz krwawe historie obfitujące w walki i konflikty między istotami magicznymi a ludźmi, co? :) Właściwie ja też, aczkolwiek wolę nieco bardziej hm, statyczne opowiadania ^^
Oneshot bardzo mi się podobał i życzę Ci z całego serca, aby Twoje opowiadanie przerodziło się kiedyś w książkę ^^
Pozdrawiam.
Ej, ej, komentarz mi ucięło T.T
UsuńAle dobrze, na początku był krótki opieprz, że ile można czekać i wyraz nadziei, iż jeszcze przed końcem roku pojawi się tu coś.
XD
Haha no cóż, opieprz mi się należał, nawet nie będę się bronić xD
UsuńNooo i postaram się niedługo znowu coś napisał xD
Ale bardzo się cieszę, że jeszcze tutaj zaglądasz i że mimo wszystko spodobał Ci się ten oneshot ^ ^
Przepraszam za spóźnienie. Strasznie tego żałuję, bo bardzo mi się podobało. Bardzo emocjonalne. Było mi żal Charlotte. Osoby, które nie mogą się pogodzić ze swoją rolą mają najgorzej. Np. ludzie nie chcący umrzeć nie zaznają szczęścia. A ona jeszcze została rzucona w środek sytuacji, która ją przerastała. Biedulka!
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że magia ma przewagę nad siłą. Dlatego upór Lexi budzi pozytywne emocje. Jest wzorem dla wszystkich wątpiących w cel. Lubię ją, choć przeklina, a tego nienawidzę. Teoretycznie powinna być więc stracona, ale ona jest taka wspaniała! Bardzo mocno przeżywałam ten rozdział czy tam oneshot. Dziękuję za chwile emocji! ^^
Swoją drogą, gdy wyobrażam sobie Naokiego i to, że tylko stoi nie wiedząc co zrobić... Zabawne. ^^
Chyba o tym wspominałam, ale bardzo lubię twoje wiedźmy. Nie mogę wskazać powodu, ale je lubię. Zresztą Amelia też wzbudza moją sympatię. Chyba przez żyrandol. XD A scena kłótni bardzo dobrze pokazuje relacje między przyjaciółmi i ich charaktery. Jest świetna.
Nie wszystko rozumiem, ale to tylko pobudza moją wyobraźnię. Chętnie kupiłabym twoją książkę, więc proszę się nad tym zastanowić bardzo poważnie. ;)
Naprawdę się cieszę, że Ci się podobało ^ ^
UsuńChciałam pokazać w postaci Lexi, że ma pewne wady, ale czasem zalety przeważają i potrafią urzec ^ ^
Nooo, ja też bym chciała tak umieć wspinać się na żyrandol xD
Musi być fajnie xD
Fakt, nie jest wszystko wytłumaczone, ale to głównie dlatego, że tłumaczyłam to w pierwszych rozdziałach i po prostu tutaj już o tym zapomniałam ^ ^''
Ale to naprawdę miłe i motywujące, że ktoś chciałby to przeczytać, dziękuję ^ ^