18 lut 2015

Rozdział 7 - Uuuu, powiało grozą

           Chodziłam po całej szkole, ale nadal go nie znalazłam. Może po prostu zaspał? Tak, pewnie był zmęczony a ja niepotrzebnie panikuje. Wyluzuj, Natalie. Nie można popadać w paranoję. Co prawda ciężko jest tego nie robić, gdy twoi przyjaciele ryzykują życiem w walkach z wiedźmami, które najchętniej by ich rozszarpały, chociażby dla rozrywki.
Usiłowałam do niego zadzwonić podczas przerwy, jednak jego telefon był wyłączony lub ''poza zasięgiem''. Westchnęłam zrezygnowana i schowałam komórkę z powrotem do kieszeni.
- Uspokój się - Dave mnie szturchnął łokciem.- Nic mu nie jest, mówił że idą z Mattem na jakiś nocny patrol, czy jakoś tak, nie jestem pewien, bo grałem, ale tak to brzmiało...W każdym razie, pewnie oboje odsypiają.
Miałam zaproponować, aby zadzwonić do Matta, gdyż chodził on do innej szkoły i  nie miałam najmniejszego pojęcia gdzie mieszka. Uznałam jednak, że naprawdę przesadzam. Jeżeli byli całą noc na nogach to nic dziwnego, gdyby odsypiali ten cały patrol.
- Pewnie masz rację - pokiwałam głową i weszłam za szatynem do klasy.- Ale z tobą tez muszę potem poważnie porozmawiać.
- Uuuu, powiało grozą - zachichotał i usiadł przede mną, koło jednego ze swoich kolegów. Przekręciłam oczami i nagle zauważyłam, że krzesło obok mojego miejsca jest zajęte.
          Siedziała tam niska szatynka, którą widziałam po raz pierwszy na oczy. Miała krótko przycięte włosy i grzywkę, która przykrywała większość czoła. Za jasno fioletowymi okularami chowały się niebieskie tęczówki. Była ubrana dość zwyczajnie, jeansy, biała bluzka i na to zarzucony rozpinany, beżowy sweterek. Świdrowała mnie spojrzeniem, przez co poczułam się odrobinę niezręcznie.
- Em...cześć - powiedziałam po chwili.- My się chyba nie znamy...?
- Jeszcze nie - odparła, po czym się uśmiechnęła.- Nazywam się Elysia, przeniosłam się z innej szkoły.
- Przenosić się w środku roku szkolnego? - Dave najwyraźniej podsłuchiwał, bo odwrócił się i wyszczerzył do nowej uczennicy.- Co, byłaś niebezpiecznym dealerem narkotyków i z poprzedniej cię wywalili? A może kogoś zabiłaś? O, albo lepiej...!
- Dave! - syknęłam, dając mu lekko ręką po głowie.- Opanuj się!
- No dobra, dobra, nie wtrącam się - machnął ręką i odwrócił się z powrotem. Usiadłam na swoim miejscu.
- Mam na imię Natalie -  przedstawiłam się i uśmiechnęłam lekko.- Nie przejmuj się nim, jest odrobinę nietaktowny...
- Słyszałem! - szatyn rzucił zbulwersowany, a my zachichotałyśmy.
- Tak czy inaczej, miło mi was poznać - Elysia powiedziała spokojnie.- Musiałam się przenieść z osobistych powodów.
- Aaa, czyli jednak seryjny morderca...- Dave mruknął, a ja kopnęłam ostrzegawczo w jego krzesło.
Chciałam jeszcze chwilę z nią pogadać, jednak w sali pojawił się nauczyciel. Ona zamilkła, najwyraźniej skupiając się na lekcji, Dave robił coś bliżej nieokreślonego, ale na pewno nie czytał podręcznika. Ja natomiast co chwila sprawdzałam telefon, aby się upewnić, czy nie przegapiłam wiadomości od Shina. Martwiłam się i nic nie mogłam poradzić, a czas się dłużył i dłużył...
- Natalie? Moze zechcesz nam powiedzieć co wynaleźli bracia Montgolfier? - z zamyślenia wyrwał mnie głos nauczyciela. Podniosłam zakłopotane spojrzenie na niego.
- Em...ja...- czułam, ze się czerwienię. Chciał mnie złapać i mu się udało. Starałam się zawsze wszystko zapamiętywać na jego lekcje, ale dzisiaj...
- Tego, piłki do golfa! - Dave nagle wstał i odpowiedział, po czym cała klasa zaczęła chichotać. Cóz, to raczej nie była dobra odpowiedz.- O...czyżbym się pomylił?
- Pomyliłeś piłki do golfa z balonem napełnianym ciepłym powietrzem - nauczyciel syknął, najwyraźniej niezadowolony.- Nie powinno mnie to dziwić po twoich ostatnich odpowiedziach na sprawdzianie, gdzie na pytanie o trzy reformy Cezara odpowiedziałeś ; reforma złamanego nosa, reforma brwi oraz reforma szczęki.
Szatyn wzruszył ramionami, nadal się szczerząc, podczas gdy reszta uczniów zaczęła się już głośno śmiać. Ja sama nie mogłam się już powstrzymać.
- Chętnie odpowiem na inne pana pytania - Dave odparł, po czym usiadł z powrotem.
- Jeszcze gdyby były to poprawne odpowiedzi to byłbym bardzo szczęśliwy...

***

- Dzięki za tą pomoc na historii - przytuliłam lekko szatyna, gdy wyszliśmy ze szkoły.
- Nie ma za co, ale możesz mnie jeszcze trochę tak tulić - zachichotał.- Jak założę klub dla swoich fanek to będziesz pierwsza. Wiesz, jak będą mnie widzieć obejmowanego przez ładną dziewczynę to pomyślą, ze jestem mega super gość i tez będą chciały mnie przytulać!
Pokręciłam zrezygnowana głową i go puściłam, nadal się uśmiechając.
- Słuchaj, Dave, chciałam z tobą pogadać odnośnie bycia strażnikiem - zaczęłam, ale chłopak niemal natychmiast mi przerwał.
- Zdecydowałaś się do nas dołączyć?! - wykrzyknął uradowany, jakbym mu właśnie powiedziała, ze wygrał milion na loterii.
- Em, nie - zgasiłam jego entuzjazm.- Chodzi o to, ze Shin i Matt powiedzieli mi, ze za mało trenujesz.
- O niiieeeee, teraz ty - przekręcił oczami.- Przecież umiem walczyć! Ocaliłem cię!
- Wiem, i jestem ci bardzo za to wdzięczna - speszyłam się nieco.- Nie o to chodzi. Powinieneś ćwiczyć z pozostałymi, żeby nic ci się nie stało gdy trafisz na silniejszych przeciwników. Walka na śmierć i życie to dość radykalny trening...
- Pfff...- wzruszył ramionami, uśmiech całkiem zniknął z jego twarzy.- Nie chce mi się całego wolnego czasu na to poświęcać. Jak oni tak chcą i się nieustannie boją ze sobie nie poradzą to ich sprawa. Czemu wy musicie wszyscy robić z tego taki problem?
- Bo nie chcemy żeby coś ci się stało! - zaczęłam się powoli irytować, ze chłopak nie potrafił tego zrozumieć.- Kochamy cię i się martwimy. Nikt z nas nie czepia się, bo nie ma nic innego do roboty.
- Ale czemu wszyscy tak poważnie do tego podchodzicie? - warknął, a ja zatrzymałam się i spojrzałam na niego zszokowana.- Co znowu?
- Dave, wy możecie zginać! - niemal wykrzyknęłam, po czym speszyłam się, gdy inni uczniowie blisko nas zwrócili wzrok w naszym kierunku.- Um...
- Słuchaj - przyciągnął mnie bliżej siebie i ściszył nieco głos.- Jako strażnicy mamy od urodzenia moc, żeby je zabijać. My już ją mamy, rozumiesz? Zresztą, pewnie nie rozumiesz, więc się nie wtrącaj, nie jesteś jedną z nas.
              Odszedł szybkim krokiem a ja poczułam dziwny ucisk w klatce piersiowej. Łzy zaczęły się zbierać. Zacisnęłam jednak pięści i ruszyłam powoli przed siebie, starając się zignorować to, jaką przykrość mi tym sprawił. Przed bramą szkoły nie zastałam Matta. Stwierdziłam, ze udam się więc do Shina.

***

Nie zastałam blondyna. Jego brat nie wiedział gdzie jest. Wróciłam więc zaniepokojona do domu. Posprzątałam więc mieszkanie i przygotowałam kolację. Usiadłam z mamą do stołu i zaczęłam jeść w ciszy. Przyglądała mi się uważnie.
- Coś się stało? - zapytała, a ja pokręciłam przecząco głową.- Wyglądasz na przygnębioną, milczysz...Opowiedz coś.
- Nic się dziś nie działo - odparłam krótko.
- A co u Dave'a? - zapytała spokojnie, a moja ręka trzymająca widelec zawisła przez chwilę nad talerzem. Natychmiast to dostrzegła.- Pokłóciliście się, tak?
- Mniej więcej - mruknęłam.- Dlaczego ludzie nie umieją zrozumieć, że czasem zwraca się im na coś uwagi z troski o nich?
- Z różnych powodów - westchnęła.- Wpadł w jakieś kłopoty?
- Nie, ale może w nie wpaść, dlatego staram się mu przemówić do rozumu - powiedziałam markotnie.
- I rozumiem, że nie wychodzi ci? - zapytała, a ja pokiwałam głową.- Wiesz, może jest coś czym się aktualnie przejmuje i martwi. Może jest to coś związanego z tym, co próbowałaś mu wytłumaczyć i dlatego reaguje nerwowo?
Nie wiedziałam co to mogło być. Dave był zawsze taki wesoły i beztroski. Nigdy nie widziałam, żeby się czymś przejmował. Musiałam coś przeoczyć...
Pozmywałam talerze po kolacji i udałam się na górę. Wzięłam prysznic, po czym położyłam się i włączyłam laptopa. Zalogowałam się na czat, aby pogadać z moją nową znajomą. Była w moim wieku i do tego zdawała się  być bardzo ciekawą osobą. Dobrze mi się z nią rozmawiało. Mówiła, że mieszka niedaleko naszego miasta. Byc może uda mi się z nią kiedyś zobaczyć?

***

Ani Shin ani Dave nie pojawili się następnego dnia w szkole. Byłam więcej niż tylko zaniepokojona. Czyżby szatyn się na mnie obraził i nie miał ochoty mnie oglądać? I gdzie był Shin? Jego komórka nadal była wyłączona. Siedziałam cały dzień nieobecna myślami w klasie. Nie przejmowałam się już nauczycielami. Chciałam po prostu wiedzieć, czy z moimi przyjaciółmi wszystko w porządku.
Moja prośba najwyrazniej została wysłuchana. Podczas jednej z lekcji drzwi od sali się otworzyły i stanął w nich Matt. Serce zaczęło mi szybciej bic.
- Przepraszam panią - odezwał się do nauczycielki matematyki.- Potrzebuję na chwilę porozmawiac z pani uczennicą, Natalie.
Oblał mnie zimny pot. Wstałam i ruszyłam do drzwi. Brunet miał poważny wyraz twarzy, jednak nie mogłam nic z niego wyczytać. Wyszliśmy na korytarz i juz otwierałam usta zeby zadac pytanie, gdy on na nie od razu odpowiedział :
- Shin zniknął - rzucił krótko, a ja poczułam jak miękną mi nogi.
- Co? - wykrztusiłam tylko.
- Zniknął, mieliśmy wczoraj rano spotkać się po tym, jak się rozdzieliliśmy w nocy, ale się nie pojawił do tej pory. Dave już go szuka. A ciebie poproszę, żebyś natychmiast wróciła do klasy i zabrała swoje rzeczy. Odprowadzę cię do domu. Pośpiesz się.

1 komentarz:

  1. Buu! Czemu tak krótko? ;-;

    Dobra. Cos czuję, że nowa uczennica jest znajomą z czatu.
    I na pewno nieźle zamiesza.
    Chciałam Davea i dostałam go, szkoda tylko że był mało... Daveowaty. Mi też się przykro zrobiło, gdy powiedział: Nie jesteś jedną z nas. Po co tak się unosić? Talent czy jakaś mega hiper zdolność od urodzenia jeszcze nie czynią bohatera. Natalie ma racje, trza ćwiczyć.
    Stawiam swój długopis, ktorym aktualnie piszę, że Shina porwała wiedźma. XD
    Szansa dla Natalie do wykazania się byłaby spora. :x
    Weny! :D

    OdpowiedzUsuń