- Więc nic się nie zmieniło? - Matt zapytał, wbijając we mnie
spojrzenie. Potrząsnęłam lekko głową, a on westchnął.
Siedzieliśmy na ławce w miejskim parku. On wybrał to na miejsce
spotkania a ja nie zamierzałam się sprzeczać. Pomimo faktu, że
zawsze widywałam Matta w dobrym nastroju, to miałam wrażenie, że
nie należy go drażnić.
Naokoło nas było sporo ludzi, których chłopak obserwował.
Dzieciaki biegały, najwyraźniej bawiąc się w berka, pełne życia
i radości. Wielu dorosłych przyglądało im się kątem oka podczas
prowadzenia rozmów ze sobą nawzajem lub przez telefon. Niedaleko
nas na ławce siedziała całująca się para. Odwróciłam wzrok,
czując się odrobinę niezręcznie. Skierowałam spojrzenie na
bruneta, który nie zdawał się ani trochę zakłopotany. Miał na
sobie swoje ukochane białe trampki, czarne spodnie oraz białą
koszulkę, na której widniał napis ''Spadaj''. Siedział całkowicie
wyluzowany, z rozłożonymi rękami na oparciu ławki, na tyle
blisko, że mógłby mnie jedną ręką objąć.
- Um, Matt? - zaczęłam niepewnie. Nie spojrzał na mnie, ale i tak
postanowiłam kontynuować.- Jak zamierzasz ukryć mój Potencjał?
- Zmieniając twój tok myślenia – odparł, jak gdyby to była
najbardziej oczywista rzecz na świecie.- Ale oczywiście musisz
przestać się upierać przy swoim i trochę mnie posłuchać.
- Nie umiem po prostu znienawidzić ludzi – mruknęłam, zaciskając
lekko pięści.- Nie twierdzę, że wszyscy są wspaniali i dobrzy,
ale wielu z nich owszem.
- Nie – powiedział, po czym ziewnął przeciągle i skierował na
mnie spojrzenie.- Ludzka natura sama w sobie jest zła. Wszyscy mają
wbudowany egoizm i negatywne emocje, takie jak złość, zazdrość,
nienawiść, chciwość. Nawet osoba, która cię kocha, może nagle
obrócić się przeciwko tobie. Choćby nie wiem jak im na tobie
zależało, z różnych przyczyn i w różnych sytuacjach zrobią to,
co najlepsze dla nich samych.
- To nieprawda – zaprzeczyłam.- Masz rację, każdy z nas ma w
sobie trochę egoizmu, ale jeżeli się naprawdę kocha...
- Może nie zauważyłaś, ale nawet robiąc coś dobrego dla kogoś,
jesteś egoistką – uśmiechnął się lekko, przeczesując dłonią
włosy.- Pomyśl. Pomagasz innym i cieszysz się, że zrobiłaś coś
dobrego. Czujesz się lepiej. Czujesz się wartościowa. Robisz to
tylko po to, żeby nie czuć się jak śmieć.
Ciarki przeszły mi po plecach i nagle poczułam się wyjątkowo
dotknięta jego słowami.
- Wcale nie – szepnęłam, po czym wzięłam wdech i dodałam nieco
głośniej.- Pomagasz innym, bo ich szczęście jest twoim
szczęściem, bo ci na nich zależy i dlatego chcesz, żeby przestali
cierpieć!
- Tak, wiem, że ciężko jest się przyznać do braku racji –
pokręcił głową.- Ale im szybciej to zrobisz tym lepiej, dla
ciebie i dla nas.
- Mówisz takie rzeczy tylko po to, żeby mnie przekonać, prawda? -
zapytałam, uśmiechając się lekko.- Sam tak nie myślisz.
- Wybacz Natalie, ale ty akurat nie masz najmniejszego pojęcia o
czym myślę – warknął, a ja natychmiast przestałam się
uśmiechać. Ponownie westchnął.- Nie zachowuj się, jakbyś
wiedziała wszystko najlepiej.
- Nie chciałam, żebyś to tak odczuł – zmarszczyłam brwi.- Po
prostu broniłam swojego zdania.
- I tak jesteś lepsza niż Dave – stwierdził, a jego ton głosu
wrócił do normy.- Jego temperament przysparza mi i Shinowi czasem
wiele kłopotów, zwłaszcza podczas walk, nie dość że nie myśli,
to jeszcze nie ma nawet zbyt wiele siły.
Dave nie miał siły? Przecież pokonał te dwie, straszne wiedźmy
które mnie zaatakowały...Więc skoro on był słaby, to jak silni
byli Shin i Matt?
- Matt, który z was jest najsilniejszy? - zapytałam nagle. Moje
pytanie najwyraźniej go zdziwiło.
- Cóż, jeśli chodzi o naszą trójkę, to nie wiem – zamyślił
się na chwilę.- Ja i Shin od dawna nie walczyliśmy przeciwko
sobie, żeby to sprawdzić. W każdym razie Dave Wspaniały jest
najsłabszy, nie miałby z żadnym z nas szans. Przewyższamy go siłą
i doświadczeniem. Dodatkowo rwie się do walki, ale niekoniecznie do
treningów, a to w pewnym sensie podstawa. On za to robi sobie z
prawdziwych walk, bardzo przy tym ryzykując śmiercią. Ja i Shin
podczas treningu możemy go trochę zmęczyć i poobijać, ale
chociaż będzie żył i będzie miał wszystkie kończyny na
miejscu. Satoru twierdzi, że jeśli szybko się nad nim nie
zapanuje, to w najbliższym czasie go stracimy.
Poczułam ucisk w gardle na samą myśl, że mogłabym już nie
zobaczyć szatyna. Przyjaźniłam się z nim od lat, był ważną
częścią mojego życia, nie umiałam nawet sobie wyobrazić, jakby
było bez niego. Skoro tak się sprawy miały, to musiałam z nim o
tym pomówić.
- Kim jest Satoru? - zapytałam, choć nie to akurat mnie najbardziej
ineteresowało.
- Satoru? Satoru jest zdecyowanie najsilniejszym strażnikiem,
jakiego widziałem – odparł, po czym dobiegł nas dźwięk
przychodzącej wiadomości w jego telefonie. Brunet wstał i się
przeciągnął.- Wybacz, muszę iść. Porozmawiamy później.
Nawet nie sprawdził co to za wiadomość. Wbiłam wzrok w ziemię.
To wszystko było skomplikowane i kłopotliwe...
***
Biegłam ile sił w nogach, ledwo łapiąc powietrze. Przebiegłam
przez ulicę i obróciłam głowę, aby sprawdzić, czy je zgubiłam.
Nikogo za mną nie było, więc zwolniłam, żeby złapać oddech.
Serce biło mi jak oszalałe, zarówno z wysiłku jak i ze strachu.
Miałam przeczucie, że są gdzieś blisko. Co jak co, to w końcu
wiedźmy. Pamiętałam po ostatnim razie, że moja prędkość nie
może się z nimi równać nawet w najmniejszym stopniu. Do domu było
jeszcze daleko. Sięgnęłam do kieszeni po telefon a gdy go
odblokowałam przez chwilę się zawahałam, który numer wybrać.
Nie chciałam męczyć Shina, ale po tym co Matt mi powiedział, nie
wydało mi się odpowiednim dzwonić po Dave'a. Żałowałam, że nie
mam numeru Matta. Zrezygnowana wybrałam numer Shina. Stałam,
słysząc jedynie własny oddech i przeciągłe sygnały. Nie
odbierał. Ciarki mnie przeszły. Już miałam wybrać numer do
szatyna, gdy telefon został wytrącony mi z ręki. Podniosłam
przerażona wzrok, widząc jak wiedźma bierze zamach pięścią.
Wyglądała na niewiele starszą ode mnie, z dość cienkimi blond
włosami i złotymi tęczówkami, które zdawały się paraliżować.
Wiedziałam, że nie ucieknę, nogi zaczynały się pode mną uginać
ze strachu.
Coś przeleciało obok mojego ucha, usłyszałam tylko dźwięk
przecinanego powietrza. Wiedźma przewróciła się do tyłu. Zdałam
sobie sprawę, że wstrzymywałam oddech. Odetchnęłam i spojrzałam
na nią. Zakręciło mi się w głowie od widoku. Srebrna strzała ze
złotymi lotkami trafiła w skroń wiedźmy. Z rany lała się
strużka krwi, a ciało blondynki się trzęsło. Jej usta
nieporadnie się poruszały, jednak nie wydała żadnego dźwięku.
Zakręciło mi się w głowie i poczułam, że robi mi się
niedobrze. Przymknęłam oczy, a chwilę później poczułam, że
ktoś mnie obejmuje.
- Całe szczęście, nic jej nie jest – dobiegł mnie znajomy głos
Shina. Byłam niesamowicie szczęśliwa, że tu był.- Niezły
strzał, Matt.
- Shin! - wydusiłam z siebie, po czym odwzajemniłam uścisk.
Pogładził mnie lekko po głowie.
- Wszystko w porządku? - zapytał zatroskany, a ja podniosłam na
niego wzrok. Wyglądał na całkiem opanowanego. Zszokował mnie
jednak fakt, że jego oczy były jakby...srebrne.- Natalie?
- Zabierz mnie stąd – szepnęłam, zaciskając ręce na kurtce,
którą akurat miał na sobie.
- Idź dalej, zaraz do ciebie dołączę, obiecuję – odparł
spokojnie.- Są jeszcze dwie, nie mogę zostawić Matta samego.
Matt też przyszedł? Byli tu oboje? Odrobinę mnie to uspokoiło.
Nagle blondyn odepchnął mnie na bok. Potknęłam się, ale udało
mi się złapać równowagę i szybko odwrócić. Shin trzymał w
rękach włócznię, którą właśnie odpierał miecz, którym
napierała na niego wiedźma.
- Oj, chyba jedną znalazłem – ku mojemu zdziwieniu chłopak
brzmiał jakby rozbawiony.- Matt, ta jest moja!
- Samolub! - zadarłam głowę do góry i dostrzegłam, że na
budynku obok stał brunet, z rękami skrzyżowanymi na klatce
piersiowej, uśmiechając się zaczepnie. Dostrzegł moje zdziwione
spojrzenie.- Siemka, Nat. Jak leci?
- Co ty robisz na tym budynku?! - niemal wykrzyknęłam, ale szybko
skierowałam wzrok na Shina, który bez problemu blokował ataki
wiedźmy. Włócznia wyglądała na ciężką, jednak w jego rękach
zdawała się być lekka, machał nią z wprawą.
- Walczę z dystansu, to Shin biega i tnie wszystko co na jego drodze
– Matt zaśmiał się.- Została jeszcze jedna. Natalie, zabierz
się stąd, proszę. Nie chciałbym, żeby Shin i Dave mnie
rozszarpali, gdybym przez przypadek strzelił w ciebie. A ty, Shin,
skończ się bawić.
- Już, już – blondyn mruknął, po czym spojrzał na mnie.- Idź,
nie chcę, żebyś na to patrzyła.
Pokiwałam głową i ruszyłam w jedyną możliwą stronę. Nie
doszłam nawet do końca ulicy, gdy dobiegł mnie przeraźliwy krzyk
wiedźmy i śmiech Matta. Nie odwróciłam się.
***
Tak jak obiecał, Shin dogonił mnie, gdy szłam do domu. Jego oczy
wróciły do normalnego koloru i wyjaśnił mi, że zmieniają się
tylko, gdy Strażnik zakłada swoją Zbroję. Powiedział również,
że trzecia wiedźma usiłowała uciec, ale ją dopadli i nie
powinnam się martwić. Okazało się, że to on wcześniej napisał
do Matta, gdyż wyczuł ich obecność i chciał je złapać, zanim
coś namieszają. Były to podobno słabe wiedźmy. Chciałam się
dowiedzieć co sprawia, że jedne wiedźmy są słabe a inne silne,
ale odparł, że porozmawiamy o tym innym razem. Odprowadził mnie
więc aż pod drzwi, przytulił na pożegnanie i poszedł do domu się
przespać. A przynajmniej tak mi powiedział.
Starałam się, aby reszta wieczoru była jak wszystkie inne –
normalna. Zjadłam z mamą kolację, słuchając jej opowieści z
pracy w sklepie z odzieżą, wzięłam prysznic i udałam się do
swojego pokoju. Tu wszystko było takie normalne, spokojne. Jeszcze
niedawno całe moje życie takie było. Teraz coraz bardziej
wciągałam się w świat Strażników. Jednak za każdym razem gdy
zamykałam oczy widziałam obraz tej postrzelonej wiedźmy i zbierało
mi się na mdłości. Teraz już wiedziałam, że nie chcę być tego
częścią. Byłabym kompletnie bezradna i bezużyteczna.
Próbowałam się pouczyć do szkoły, jednak wcale nie potrafiłam
się skupić. Westchnęłam zrezygnowana, odgarnęłam książki na
bok i odpaliłam laptopa. Zalogowałam się na jeden z czatów, na
którym lubiłam wieczorami przebywać. Miałam tu kilka osób, z
którymi zawsze dobrze mi się rozmawiało i dodatkowo zawsze można
było poznać kogoś nowego. Tak samo było dzisiaj. Po dłuższej
chwili dostałam prywatną wiadomość od użytkowniczki podpisanej
nickiem ''Niebieska_Łza''...
******
Siemaaa! Tak, ja żyje xD
No więc, ogarnęłam trochę swoje życie prywatne iiiii zdecydowałam, że zrezygnuje z tego ''nowego'' bloga, więc można o tym zapomnieć. Co tam jeszcze...ach, zdecydowałam też, że będę pisała tylko tą serię oraz oneshoty gdy mnie natchnie. Dodatkowo postaram się dodawać rozdziały co tydzień...czy coś. xD
A, ponieważ jestem beznadziejna w opisywaniu broni, to tylko dodam na koniec mały obrazek, jak wyglądała włócznia Shina (Akemi, ty leniwe stworzenie...)
Siemaaa! Tak, ja żyje xD
No więc, ogarnęłam trochę swoje życie prywatne iiiii zdecydowałam, że zrezygnuje z tego ''nowego'' bloga, więc można o tym zapomnieć. Co tam jeszcze...ach, zdecydowałam też, że będę pisała tylko tą serię oraz oneshoty gdy mnie natchnie. Dodatkowo postaram się dodawać rozdziały co tydzień...czy coś. xD
A, ponieważ jestem beznadziejna w opisywaniu broni, to tylko dodam na koniec mały obrazek, jak wyglądała włócznia Shina (Akemi, ty leniwe stworzenie...)
o ja,ty,ja jestem pierwsza XD .
OdpowiedzUsuńMatt mógłby być moim mężem,jest tak mądry,ma takie głębokie przemyślenia, takie...złote myśli x D .
Ogólnie too...za mało humoru w tym rozdziale,wiesz doskonale,jak uwielbiam to w twoim wydaniu xd
Twój mąż będzie miał z Tobą ubaw xd
Pamiętasz,jak bardzo słaba byłam w komentowaniu ? Nic się w tym zakresie nie zmieniło xD
Nie rozpisuję się,życzę weny,do następnej notki ! xD
Pozdrawiam :*
Ok, trochę to zajęło, ale jestem. ^^"
OdpowiedzUsuńJak jeszcze raz mi wyjedziesz z takim strasznym tekstem o zawieszeniu, to ja znajdę i powieszę! Groźba, nie żart. xD
Nieważne.
Formę trzymasz bardzo dobrą. Walka(albo raczej ucieczka, a później polowanko) zachwyciły mnie. Wiesz, jak mi serce pikało, kiedy Natalie wykręciła numer, dzwoni, a tu dupa. Będąc na jej miejscu wypieprzyłabym ten telefon z nerwów, a gdyby jeszcze włączyła się sekretarka, wcześniej zwymyślałabym tę głupią ździ... dobra, nieważne. xD Ważne jest to, że nic dziewczynie nie grozi(póki co), a mnie trochę przeraża postawa chłopców. Zachowują się, jakby polowali na kaczki, nie zaś myślące istoty człowiekopodobne, że tak sobie pozwolę określić Wiedźmy.
Matt mi się naraził, co już wiesz. Ale ma rację. Z tymi ćwiczeniami, że jak Dave nie będzie ćwiczył, to długo nie pożyje. Hm, ale że ludzie pomagający innym są źli, bo chcą się dowartościować... może jest w tym trochę prawdy, ale trzeba pamiętać, że ludzka natura ciemna i zdradliwa jest, i nic się na to nie poradzi. Grunt to starać się być lepszym, nie? :>
No... Niebieska_Łza pachnie tarapatami. Czegoś takiego się nie spodziewałam, więc rozwiń ten wątek z czatem. :D I cieszy mnie, że masz zamiar pisać co tydzień... czy coś xD Szkoda nowego bloga. buu (łapka w dół, lwy Cię zeżrą).
Weny! :D